Pandemia już uderzyła w zdolność firm do obsługi długów wobec banków. Ale najgorsze dopiero przed nami.
O około 570 mln zł wzrosła w kwietniu wartość długów przedsiębiorstw zgłaszanych przez ich wierzycieli do bazy BIG InfoMonitora. To jedno z biur informacji gospodarczej, gromadzących dane na temat niesolidnych kontrahentów. Wzrost nieobsługiwanego zadłużenia w pierwszym pełnym miesiącu zamrożenia gospodarki był dwukrotnie szybszy niż w ubiegłym roku. Wtedy niespłacane długi rosły mniej więcej o 250–300 mln zł miesięcznie.
W odróżnieniu od innych BIG-ów InfoMonitor czerpie dane także o zobowiązaniach wobec banków z Biura Informacji Kredytowej. Formalnie 30-dniowa zaległość w spłacie – a o takich tu mowa – nie jest jeszcze złym kredytem, bo za taki uznaje się dług niespłacany od co najmniej 90 dni. Ale to pierwszy sygnał tego, co nas może czekać jesienią tego roku w sektorze bankowym.
– Wzrost zaległości w kwiet niu to przede wszystkim nie spłacany dług wobec banków. W rozbiciu na poszczególne sektory widać, że największe procentowe przyrosty w kwietniu były w tych branżach, które na pandemii ucierpiały najbardziej, jak gastronomia, hotelarstwo czy kultura i rekreacja – wylicza Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej, wskazuje, że to, czy za kilka miesięcy czeka nas wzrost złych kredytów w bankach, zależy do wielu czynników. W przypadku należności od mikroprzedsiębiorców przede wszystkim od tego, ile i jakie rodzaje kredytów mają poszczególne branże. Bo nie każda z nich poniosła takie same koszty w związku z walką z pandemią.
– Niektóre sektory odmroziły się szybciej, inne później, część branż odbudowuje się szybko, inne bardzo powoli, albo jeszcze jest zamrożona. To, jaki jest udział każdej z nich w portfelu kredytowym, będzie miało przełożenie na wzrost wskaźnika złych kredytów. Dlatego dziś bardzo trudno jest przewidzieć dokładnie, ile ten wskaźnik może wynieść – zaznacza Rogowski.
Taki branżowy podział kredytów BIK sporządziło dla mikrofirm, czyli osób prowadzących działalność gospodarczą. Z danych na koniec 2019 r. wynika, że najwięcej czynnych rachunków kredytowych – prawie połowę – mieli przedsiębiorcy z sektora usług. A to właśnie on najbardziej ucierpiał przez COVID-19. To pierwsza przesłanka, która pozwala na postawienie tezy o nadciągającym pogorszeniu się portfeli kredytowych banków. W końcu kwietnia (ostatnie dostępne dane) udział złych kredytów mikrofirm w całym portfelu wynosił 16,1 proc. Na koniec 2019 r. było to 15,5 proc.
Analityk BIK podkreśla, że wskaźnik należności zagrożonych zależy nie tylko od tego, jak przedsiębiorcy spłacają swoje zobowiązania, ale również od wielkości sprzedaży nowych kredytów. Danych za maj jeszcze nie ma, ale sygnały z sektora bankowego nie są dobre. Zwrócił na to uwagę Komitet Stabilności Finansowej, który po analizie sytuacji w sektorze finansowym stwierdził, że „istotnie wzrosło ryzyko kredytowe we wszystkich kategoriach kredytów i pojawiło się ryzyko nadmiernego ograniczenia podaży kredytu (credit crunch)”.
Z nieoficjalnych informacji docierających z banków wynika, że na początku czerwca sprzedaż kredytów dla firm w niektórych obszarach była mniejsza nawet o połowę w porównaniu ze stanem sprzed roku.