Vedia. Piękna, łatwa i chwytliwa nazwa. W moim rankingu upadłych nazw jedna z wyższych pozycji. Kojarzy się z... mediami. No i z Juliuszem Cezarem i jego „veni, vidi, vici”.
Spółka zadebiutowała na rynku NewConnect w maju 2008 r. Zajmowała się handlem elektroniką użytkową, sprzedając odtwarzacze MP3. Tuż przed debiutem poinformowano o podpisaniu umów z sieciami Media Markt i Saturn to i debiut był marzeniem: akcje oferowano w ofercie prywatnej po 32 gr, a kurs debiutu wynosił blisko 2 zł.
We wrześniu 2009 r. pojawił się model flagowy – odtwarzacz Vedia B6. Rozpoczęto produkcję, a spółka zależna zaczęła podpisywać umowy dystrybucyjne. W 2009 i 2010 r. systematycznie informowano o kolejnych umowach handlowych za granicą – od Rosji, przez Wielką Brytanię, po Stany Zjednoczone. W 2010 r. przychody wyniosły 5,8 mln zł i były o 83 proc. wyższe niż rok wcześniej. Mimo to grupa odnotowała dużą stratę na sprzedaży (1,0 mln zł), ale dzięki pozycji „inne” zakończyła rok zyskiem.