Ok. godz. 17.30 za euro trzeba było zapłacić 4,33 zł, za dolara 3,96 zł, za franka 3,99 zł, a za funta 4,81 zł.
Rafał Sadoch z DM mBanku zwraca uwagę, że o ile w piątek notowania złotego nie zmieniły się znacząco, "to jednak cały mijający tydzień przyniósł osłabienie polskiej waluty wobec euro".
"Na koniec tygodnia europejska waluta kosztuje 4,33, ale w trakcie tygodnia notowania poruszały się w kanale 4,30-4,34. Spodziewamy się, że w przyszłym tygodniu rynek będzie testował górne ograniczenie tego zakresu" - przewiduje Sadoch.
Przyznaje, że w przyszłym tygodniu zostanie też opublikowany wstępny odczyt październikowej inflacji oraz wskaźnik PMI z sektora przemysłowego, "które jednak powinny mieć ograniczony wpływ na notowania polskiej waluty".
"Największym czynnikiem ryzyka dla notowań polskiej waluty jest wtorkowe posiedzenie Banku Japonii, na którym prawdopodobnie nie dojdzie do zmiany parametrów polityki pieniężnej, wskutek czego część rynku może poczuć się rozczarowana, a sentyment może ulec pogorszeniu. W przypadku złotego - przez niższą płynność wynikającą ze święta w Polsce - mogłoby się to przełożyć na osłabienie w kierunku 4,35 w przypadku pary EUR/PLN" - przewiduje analityk mBanku.
Konrad Ryczko z DM BOŚ zaznaczył z kolei, że w trakcie piątkowej sesji można było zaobserwować "próbę rozegrania mocniejszego złotego na bazie lekkiego podbicia kwotowań eurodolara".
"Zmiana PLN oscylowała blisko 0,3 proc., więc założyć można, iż PLN nie zanotował większego ruchu wobec punktu odniesienia z czwartku. W dalszym ciągu wydaje się, iż potencjał umocnienia PLN jest ograniczony, ponieważ większość inwestorów pozycjonuje się pod ewentualne podwyżki stóp przez FED, co utrzymuje wycenę dolara amerykańskiego blisko 9-miesięcznych szczytów" - skomentował Ryczko.