Sektor był na minusie głównie za sprawą największego SKOK-u. Ale zyski skurczyły się w większości z nich.
Spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe miały w ub.r. łącznie 49,9 mln zł straty. Rok wcześniej w tych samych podmiotach odnotowano 98 mln zł zysku – wynika z analizy sprawozdań SKOK-ów przeprowadzonej przez DGP.
– Wykazana za 2023 r. przez sektor SKOK strata wynika z osiągnięcia ujemnego wyniku finansowego przez trzy z 18 spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych działających obecnie w Polsce. W tym gronie znalazła się również największa, to jest Kasa Stefczyka, co w decydującej mierze przesądziło o wyniku całego sektora. W kasie tej trwają wzmożone procesy restrukturyzacyjne w oparciu o zatwierdzony przez Komisję Nadzoru Finansowego program postępowania naprawczego. Kasa Krajowa zapewnia bieżący monitoring realizacji tych procesów, pełniąc, również decyzją Komisji Nadzoru Finansowego, rolę kuratora w Kasie Stefczyka – informuje Robert Rusiecki, rzecznik Krajowej SKOK.
„Stefczyk” ma ok. 80-proc. udział w aktywach, depozytach i kredytach tego segmentu rynku. Straty odnotowała jednak nie tylko największa z kas, ale również podmioty będące pod względem skali działania na trzecim i czwartym miejscu w całym sektorze SKOK: im. Unii Lubelskiej z Lublina oraz Zachodniopomorska ze Szczecina.
– Pozostałych 15 SKOK-ów osiągnęło w 2023 r. dodatni wynik finansowy na poziomie 8,4 mln zł – podkreśla przedstawiciel Kasy Krajowej.
SKOK-i nie są instytucjami nastawionymi na zysk, ale wypracowany przez nie wynik zasila fundusze własne, co przekłada się na wskaźniki bezpieczeństwa i możliwości zwiększania skali działania.
Chociaż na minusie były tylko trzy kasy (rok wcześniej stratę przyniosła jedna spośród działających obecnie), to w 12 przypadkach wynik netto był gorszy niż rok wcześniej. Główny powód: wyższe koszty finansowania. Zarobek na kredytach i pożyczkach zwiększył się w porównaniu z rokiem poprzednim o 20 proc., ale równocześnie koszty odsetek od depozytów składanych przez członków kas poszły w górę o prawie 90proc. Wskazuje to, że SKOK-i zostały zmuszone do wyraźnego uatrakcyjnienia oferty, by sprostać konkurencji banków czy detalicznych obligacji skarbowych.
Biorąc pod uwagę finalny wynik,s lepiej niż działające kasy radziły sobie… SKOK-i w upadłości. Ich łączny wynik za 2023 r. to 42 mln zł na plusie (rok wcześniej były to 53 mln zł). Tam depozytów już nie ma (kwoty gwarantowane zostały wypłacone przed laty przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny), a nadal jest możliwość naliczania odsetek od pożyczek, a także prowadzenia działalności windykacyjnej.
Wypracowany przez upadłe kasy wynik pozwala na zmniejszenie strat, które były powodem ich zamknięcia. Ale do zasypania dziury w kapitałach daleko: wynosiła ona w końcu ub.r. prawie 2,5 mld zł, z czego nieznacznie ponad 2 mld zł przypadało na SKOK Wołomin, gdzie miała miejsce jedna z największych afer finansowych ostatnich dekad.
Kasa Krajowa, „czapka” systemu, która udziela szeregowym kasom pomocy stabilizacyjnej czy pozwala na lokowanie nadwyżek depozytów, miała w ub.r. 18,5 mln zł zysku netto, prawie trzy razy więcej niż w roku poprzednim. Niemal cały zysk Krajowej SKOK jest przeznaczany na fundusz stabilizacyjny, którego celem jest wzmacnianie kapitałowe najsłabszych kas.
„Pomoc zwrotna przyznana i wypłacona ze środków funduszu stabilizacyjnego, na 31 grudnia 2023 r., wyniosła 303,46 mln zł. Pomoc przyznana i wypłacona ze środków dodatkowych, uzyskanych z pożyczki Saltus TUW, wyniosła do dnia 31 grudnia 2023 r. 73,45 mln zł” – informuje Krajowa SKOK w swoim sprawozdaniu.
W 2015 r. BFG wytoczył Kasie Krajowej sprawę sądową dotyczącą braku wpłaty z funduszu stabilizacyjnego związanej z jedną z upadłych kas. BFG zażądał prawie 270 mln zł z odsetkami ustawowymi. W 2020 r. powództwo zostało oddalone, ale rok później ten wyrok został uchylony.
– Postępowanie z powództwa BFG przeciwko Kasie Krajowej jest obecnie prowadzone przed sądem I instancji i znajduje się na etapie postępowania dowodowego. Zgodnie z objaśnieniami do opublikowanego przez Kasę Krajową sprawozdania finansowego okoliczności sprawy wskazują na duże prawdopodobieństwo oddalenia powództwa – wskazuje Robert Rusiecki. ©℗