Wynik Nawrockiego to zła informacja dla giełdy
Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, mówi w rozmowie z GazetaPrawna.pl, że obecne spadki na giełdzie raczej mieszczą się w typowych granicach jednodniowej zmienności. - Przy tak krótkoterminowych ruchach trudno zawyrokować, czy jest to efekt wyborów. Spadek indeksu o 2 proc. w horyzoncie ostatnich kilku lat nie jest mały, ale jeśli przypomnimy sobie o spadkach, które obserwowaliśmy za sprawą wojny celnej wywołanej przez Donalda Trumpa, to obecna sytuacja nie jest szokująca – ocenia ekspert.
Sobolewski podkreśla, że nie ma elementu zaskoczenia, że w drugiej turze zmierzą się Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki; zaskoczeniem jest natomiast to, jak rozkładają się siły kolejnych kandydatów, których elektorat może zdecydować o wyniku II tury. - W tych wyborach chodzi o to, czy rząd będzie miał całkowity wpływ na politykę gospodarczą, czy będzie musiał liczyć się z wetem prezydenta w najważniejszych sprawach. Jednak pamiętajmy, że samodzielne rządy są dobrze odbierane przez rynek tylko wtedy, kiedy wprowadzane są mądre reformy. W przeciwnym razie weta prezydenta są pozytywnym sygnałem. Jednak w tym przypadku wydaje się, że giełda postrzega przewagę Karola Nawrockiego raczej jako złą informację - uważa.
- Inwestorzy cenili kurs rządu Donalda Tuska, dialog z biznesem, deklarację zmiany polityki zamówień publicznych, postawienie konkurencyjności gospodarki jako priorytetu gospodarki europejskiej, co znalazło miejsce nawet w niedawnej deklaracji Europejskiej Partii Ludowej. Można tu doszukiwać się wpływu polskiej prezydencji. Prezydent z innej opcji może stanąć na przeszkodzie w kontynuowaniu tego kursu. Spór pomiędzy premierem a prezydentem mógłby być też niekorzystny także w tzw. dyplomacji biznesowej, w której polskie władze nie powinny mówić różnymi głosami – mówi Kamil Sobolewski.
Wynik I tury to pretekst do wyprzedaży po wzrostach
Inne zdanie ma Sobiesław Kozłowski, analityk giełdowy Domu Maklerskiego Noble Securities. W rozmowie z GazetaPrawna.pl tłumaczy on, że często po mocnych wzrostach na rynkach, inwestorzy sami szukają pretekstów do wyprzedaży. - Wydaje mi się, że tak może być dzisiaj, kiedy obserwujemy spadki na giełdzie po ogłoszeniu wyników I tury wyborów prezydenckich. Wydaje się jednak, że są poważniejsze przyczyny spadków, przede wszystkim obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych i wzrost cen amerykańskich obligacji. Inwestorzy liczyli także na przynajmniej czasowe zawieszenie broni na Ukrainie, co też się nie stało. Wygląda na to, że w obecnej sytuacji jest coraz mniej powodów do optymizmu na rynku. Dużo zależy od tego, jak będą zachowywać się notowania europejskich banków, a to z kolei uwarunkowane będzie prognozami wzrostu gospodarczego w Unii Europejskiej i kursu euro. Na sytuację w Polsce oddziaływać będzie także to, w którym kierunku przechyli się kurs euro do dolara – mówi analityk.
- Patrząc z jeszcze innej strony, istotne dla nas są także dane o gospodarce chińskiej. Tam natomiast słabsza od oczekiwań jest sprzedaż detaliczna, ale nieco lepiej jest z produkcją przemysłową. Pytanie, co inwestorzy uznają za ważniejszy czynnik z naszego punktu widzenia. Niemniej, nie uważam, by wyniki wyborów w Polsce były kluczowym czynnikiem dla sytuacji na rynkach – przekonuje Kozłowski.