Pod względem stóp zwrotu warszawska giełda należała w zeszłym miesiącu do najsilniejszych na świecie.
Indeks WIG zakończył kwiecień wzrostem o 7,4 proc., a rynek ciągnęły w górę przede wszystkim największe spółki. WIG20 wzrósł w kwietniu o 9,4 proc., podczas gdy mWIG40, reprezentujący grupę firm z reguły o rząd wielkości mniejszych, zyskał 2,3 proc. sWIG80, odzwierciedlający zmiany kursów jeszcze mniejszych pod względem kapitalizacji spółek, poszedł w górę w kwietniu o 4,4 proc.
– Poprawiło się saldo napływu środków do krajowych funduszy inwestycyjnych, a w konsekwencji automatycznego zapisu do pracowniczych planów kapitałowych. Więcej pieniędzy na zakup akcji miały także fundusze zarządzające kapitałem w tym programie. Jednak wyraźna przewaga WIG20 nad innymi indeksami wskazuje, że za wzrostem kursów stał napływ kapitału zagranicznego na GPW – ocenia Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
Odwrócenie tendencji
W pierwszych miesiącach 2023 r. najlepiej z głównych warszawskich indeksów radził sobie sWIG80. Według niektórych uczestników krajowego rynku za wzrosty kursów w tej grupie spółek odpowiadają zakupy ze strony rosnących w siłę funduszy PPK. Tak uważa np. Sebastian Buczek, prezes i główny udziałowiec Quercus TFI.
Każdego miesiąca do tej grupy funduszy napływało 450–500 mln zł, co pozwoliło na koniec lutego zgromadzić niemal 13 mld zł aktywów. W marcu ok. 8 mln pracowników zatrudnionych w Polsce zostało objętych autozapisem. Pracodawcy zapisali ich do grona oszczędzających w PPK. Jeśli chcą zrezygnować z tego sposobu gromadzenia środków na emeryturę, muszą złożyć stosowną deklarację. Dopiero po kilku miesiącach będzie wiadomo, ile osób zdecydowało się nic nie robić i tym samym zasilać swoimi pieniędzmi fundusze PPK. Eksperci są zgodni, że grono 2,55 mln Polaków dotychczas oszczędzających w PPK istotnie się zwiększy. Urośnie także kapitał inwestowany przez fundusze, z którego ok. 40 proc. trafia na rynek akcji.
Na razie jednak do poruszenia kursów spółek o najwyższej kapitalizacji potrzeba zaangażowania inwestorów zagranicznych. W zeszłym roku ich udział w obrotach akcjami na głównym rynku warszawskiej giełdy podskoczył o 7 pkt proc. w porównaniu z 2021 r. i wyniósł 64 proc., najwięcej w historii.
Miesięczne dane NBP z bilansu płatniczego wskazują, że krajowe akcje inwestorzy zagraniczni kupowali najchętniej w listopadzie zeszłego roku i w lutym tego roku (to ostatnie dostępne dane). Tylko w tych dwóch miesiącach w ostatnim czasie saldo inwestycji portfelowych w krajowe papiery udziałowe było dodatnie. Poprzednio dodatnie saldo zanotowano w styczniu 2022 r.
W przeszłości warszawska giełda z reguły nie rozpieszczała tej grupy inwestorów pod względem stóp zwrotu. Jesienią zeszłego roku indeks WIG20, wyliczany w dolarach amerykańskich, znalazł się na najniższym poziomie od niemal 20 lat. Zapoczątkowany w połowie października wzrost przebiega jednak w wyjątkowym tempie. W ciągu sześciu miesięcy „dolarowy” WIG20 zyskał ponad 50 proc. Po raz ostatni w porównywalnym tempie rósł wiosną 2017 r. Żeby znaleźć lepszy wynik od 55 proc. na plusie zanotowanych w połowie poprzedniego miesiąca, trzeba się cofnąć do 2009 r. Pod koniec kwietnia WIG20 liczony w dolarach znalazł się na najwyższym poziomie od ponad roku. Podobne osiągnięcia zanotowały wszystkie główne indeksy GPW – WIG, WIG20, mWIG40 i sWIG80 – liczone w złotych.
– Krajowe firmy pokazały ogólnie dobre wyniki za 2022 r. Z punktu widzenia inwestorów ważne jest, że dały radę przenosić wysokie tempo wzrostu kosztów na ceny swoich produktów i usług. Ich marże nie spadły – wskazuje jeden z powodów korzystnego zachowania kursów akcji Konrad Ryczko.
Zwraca uwagę, że napływ kapitału zagranicznego jest odwróceniem wcześniejszych tendencji. Agresja Rosji na Ukrainę sprawiła, że po stronie czynników ryzyka związanego z inwestowaniem na krajowym rynku przybył kolejny ważny element. Kapitał portfelowy sprzedawał w 2022 r. polskie akcje, które już wcześniej nie należały do popularnych. Ryczko przypomina, że bieżący rok miał stać pod znakiem recesji w gospodarce praktycznie w całej Europie. I choć krajowe dane makroekonomiczne pogarszają się, to jednak czarne scenariusze na razie się nie sprawdziły. Przez rok inwestorzy zdążyli także się oswoić z ryzykiem wojennym. Tak mogą wyglądać powody decyzji inwestorów zagranicznych o powrocie na nasz rynek na przełomie lat 2022 i 2023.
Trend aprecjacyjny
Zyski z inwestycji w krajowe akcje wspiera umacniający się złoty. W kwietniu kurs euro spadł poniżej 4,6 zł. Za dolara trzeba było zapłacić mniej niż 4,2 zł. Jesienią zeszłego roku euro kosztowało ok. 4,9 zł, a kurs dolara przekraczał 5,0 zł. Ekonomiści Banku Pekao zwracają uwagę, że złoty się umocnił – biorąc pod uwagę kursy wobec walut naszych najważniejszych partnerów handlowych – od jesieni zeszłego roku o ok. 8 proc., niwelując połowę strat poniesionych od początku pandemii korona wirusa (wiosna 2020 r.).
„Poza korzystnym otoczeniem zewnętrznym (które neutralizuje niedostatki polityki pieniężnej, tj. ujemne realne stopy procentowe) i prawdopodobnymi przepływami kapitału znaczenie ma też poprawa jego (złotego – red.) fundamentów. O bilansie płatniczym w ostatnich miesiącach już pisaliśmy, warto zauważyć też znaczącą poprawę relacji cen w handlu zagranicznym, głównie dzięki tańszym surowcom, w tym energetycznym” – tak ekonomiści Pekao definiują przyczyny umocnienia się złotego. Ich zdaniem w krótkim terminie „nie ma obecnie ani technicznych, ani fundamentalnych argumentów” za zatrzymaniem trendu wzrostowego złotego. Kurs euro może w najbliższym czasie zejść do 4,5 zł. W perspektywie średnio- i długoterminowej utrzymanie trendu wzrostowego krajowej waluty jest dużo bardziej wątpliwe.
Podobnie jest z GPW. Konrad Ryczko przyznaje, że biorąc pod uwagę wszystkie argumenty, trudno mimo wszystko wskazać, dlaczego akurat teraz nasz rynek stał się popularny i urósł tak mocno. – Nie ulega wątpliwości, że bieżący trend na GPW ma kierunek wzrostowy. Jednak byłbym ostrożny w prognozowaniu na tej podstawie długoterminowej hossy – mówi analityk. ©℗