Inwestorzy wymazali z pamięci niemal wszystkie złe scenariusze i kupują akcje. Londyn i Paryż najwyżej w historii.

Choć nowy tydzień zaczął się od spadków kursów na rynkach akcji, to w perspektywie kilku ostatnich miesięcy nie ma wątpliwości co do trendu wzrostowego. W piątek na najwyższym poziomie w historii notowania zamknął londyński indeks FTSE 100. Rekord ustanowił także francuski CAC-40. Po niemal 9-proc. wzroście w styczniu, mniej niż 5 proc. od najwyższego zamknięcia sesji w historii, z przełomu lat 2021 i 2022, znalazł się niemiecki DAX.
- Można wskazać kilka powodów uzasadniających siłę europejskich akcji. Najważniejszym jest zapewne otwarcie chińskiej gospodarki związane z zakończeniem polityki zero Covid. Na otwarciu Europa i jej największa gospodarka, czyli Niemcy, skorzystają w większym stopniu niż np. USA. Kolejnym jest łagodny dotychczas przebieg zimy, co sprawia, że kryzys energetyczny w Europie ma mniejszą skalę, niż to się jeszcze niedawno wydawało - mówi dyrektor inwestycyjny w WealthSeed Jarosław Jamka.
Dobre nastroje na rynkach akcji panują od początku października. Zakończenie spadków, które trwały przez większą część 2022 r., zbiegło się w czasie z zapowiedziami odejścia chińskich władz od utrzymywanej przez niemal dwa lata bardzo restrykcyjnej polityki walki z pandemią koronawirusa, ograniczającej tempo wzrostu tamtejszej gospodarki. Wpływ chińskiego spowolnienia w Europie objawił się np. pierwszym od ponad dekady niemieckim deficytem w handlu z Chinami, zanotowanym. Jednak niektórzy ekonomiści zwracają uwagę, że wzrost popytu związany z powrotem drugiej co do wielkości gospodarki świata do normalnego funkcjonowania może być oceniany zbyt optymistycznie. Pośrednim tego dowodem są np. wciąż niskie notowania ropy naftowej. Kurs gatunku Brent, po przejściowym wzroście do niemal 90 dol. za baryłkę w drugiej połowie stycznia, znów znalazł się na poziomie 80 dol., blisko rocznego minimum z grudnia zeszłego roku. Chiny są największym na świecie importerem ropy.
Wysokie jak na tę porę roku temperatury w Europie sprawiły, że na kontynencie nie zabrakło gazu po niemal całkowitym odcięciu dostaw przez Rosję po agresji na Ukrainę w lutym zeszłego roku. Wprawdzie rachunki płacone za energię przez firmy i gospodarstwa domowe są znacznie wyższe niż przed rokiem, ale ekonomiści stopniowo wycofują się z prognoz recesji, jaką miał wywołać kryzys energetyczny na Starym Kontynencie.
- Wśród inwestorów na rynkach akcji dominuje scenariusz „miękkiego lądowania”, zgodnie z którym banki centralne generalnie wygrały z wysoką inflacją, i to bez większych szkód dla realnej gospodarki - ocenia Jarosław Jamka.
Wysoka inflacja, wywołana m.in. silnym wzrostem cen energii, główny ekonomiczny temat 2022 r., powoli opada. W grudniu w USA, gdzie walka z wysokim tempem wzrostu cen wydaje się najbardziej zaawansowana, ceny były średnio o 6,5 proc. wyższe niż rok wcześniej. W czerwcu rosły w tempie przekraczającym 9 proc. Wyceny instrumentów pochodnych związanych z inflacją sugerują, że pod koniec roku inflacja spadnie do 2,5 proc.
Na zeszłotygodniowym posiedzeniu Federalny Komitet Otwartego Rynku, decydujący o koszcie pieniądza w USA, podniósł podstawową stopę procentowaną o 0,25 pkt proc., do 4,5-4,75 proc. Inwestorzy oczekują jeszcze jednej, góra dwóch podwyżek. Jarosław Jamka zwraca uwagę, że bez względu na to, jak sytuację gospodarki oceniają dziś inwestorzy, to podniesienie stóp z poziomu 0 proc. do 5 proc., czy do 4 proc., jak zapewne będzie w strefie euro, już teraz wywiera silny wpływ na niektóre sektory. Recesja panuje np. w budownictwie mieszkaniowym (ten efekt widoczny jest także w Polsce), a konsumenci nie chcą już kupować samochodów na kredyt.
Dlatego także wielu ekspertów ma wątpliwości, czy wzrosty na rynkach akcji mogą zostać utrzymane. Według analityków ankietowanych przez agencję Bloomberga europejskie giełdy już wyczerpały swój potencjał wzrostowy w tym roku. Prognozują oni, że na koniec 2023 r. indeks Stoxx Europe 600 będzie miał 452 pkt. Poprzedni tydzień indeks zakończył na poziomie o 8 pkt wyższym. Nawet optymiści, tacy jak Emmanuel Cau, strateg banku Barclays, który podniósł prognozę wartości indeksu na koniec roku z 450 pkt do 475 pkt, wskazują zagrożenia dla kontynuacji trendu wzrostowego. Głównym jest oczekiwany spadek zysków. Mają one być w 2023 r. niższe o 6 proc. niż przed rokiem. Poprzednia prognoza eksperta zakładała spadek zysków o 12 proc.
- Cały obecny cykl jest bardzo niestandardowy i odbiega od historycznych wzorców. Najpierw mieliśmy pandemię koronawirusa, która najpierw gwałtownie zmniejszyła popyt, a później podaż. Ultraniskie stopy procentowe w połączeniu z ekspansywną polityką fiskalną, które miały uratować osłabioną gospodarkę, doprowadziły do wysokiej inflacji. Dlatego zachowanie rynków powinno się interpretować, biorąc pod uwagę szerszy kontekst. Podpowiada on, że nie zaczyna się hossy na rynkach akcji w takich warunkach, zwłaszcza gdy stopy procentowe znajdują się na tak wysokim poziomie - ocenia Jarosław Jamka. ©℗
Indeksy na plusie / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe