Główna stopa procentowa w Rosji pozostaje na poziomie 20 proc. W poniedziałek rusza obrót obligacjami na moskiewskiej giełdzie.

Po przebiciu na początku drugiego tygodnia marca poziomu 150 rubli za dolara, notowania rosyjskiej waluty zaczęły się poprawiać. Pod koniec ubiegłego tygodnia kurs dolara obniżył się do niewiele ponad 100 rubli.
Sankcje nakładane przez państwa zachodnie miały osłabić przede wszystkim finanse Rosji. Czy to znaczy, że nie działają? Niekoniecznie. Kroki, na jakie zdecydował się Zachód, mocno utrudniają rosyjskim podmiotom dokonywanie normalnych płatności. Symbolem tego stała się dyskusja wokół wypłaty odsetek od euroobligacji. Chodziło o niespełna 120 mln dol. Ostatecznie pieniądze dotarły do posiadaczy rosyjskiego długu. Podobnych operacji jest jednak niewiele. Nie działa moskiewska giełda. Oznacza to jednak, że kapitał nie opuszcza Rosji. A ponieważ Moskwa przez cały czas prowadzi eksport surowców energetycznych, to do kraju trafiają obce waluty. 80 proc. wpływów dewizowych lokalne firmy muszą jednak sprzedawać bankowi centralnemu.
Żeby przeciwdziałać ucieczce kapitału (również poprzez wypłaty gotówki dokonywane przez zwykłych klientów) Bank Rosji jeszcze pod koniec lutego podniósł główną stopę procentową z 9,5 proc., do 20 proc. Decyzję podjęto na nadzwyczajnym posiedzeniu. W piątek, na planowanym wcześniej spotkaniu rada dyrektorów utrzymała stopy na dotychczasowym poziomie.
„W obliczu radykalnie zmienionych warunków zewnętrznych duża podwyżka stopy procentowej z 28 lutego wsparła stabilność finansową i zapobiegła niekontrolowanemu wzrostowi cen. Gospodarka rosyjska wchodzi w fazę korekty strukturalnej, której towarzyszyć będzie przejściowy, ale nieunikniony okres podwyższonej inflacji” – napisano w piątkowym komunikacie.
„W najbliższych kwartałach PKB spadnie. Będzie to związane głównie z czynnikami podażowymi i w rezultacie będzie miało ograniczony wpływ dezinflacyjny. Wsparcie ze strony rządu i Banku Rosji ograniczy skalę spowolnienia gospodarczego. Dalsza trajektoria ożywienia gospodarki rosyjskiej będzie w dużej mierze zależeć od stopnia i szybkości jej dostosowania do nowych warunków” – dodano.
Ekonomiści holenderskiego banku ING podkreślają, że Bank Rosji pokazał w ten sposób, że chce trzymać się swojego podstawowego celu, czyli dbania o stabilność cen. W mniejszym stopniu zależy mu na wzroście PKB.
„W komunikacie brak ilościowej oceny sytuacji gospodarczej, ale sugeruje on, że bank centralny zgadza się z konsensusem prognoz analityków. Wynika z niego, że inflacja w tym roku wyniesie 20 proc., a PKB spadnie o 8 proc., przy 10-proc. obniżce realnych płac” – napisali w piątkowym komentarzu.
Cel Banku Rosji to inflacja na poziomie 4 proc. (według ostatnich danych – za luty – wynosiła 9,2 proc.). Ocenia on, że inflacja znajdzie się w pobliżu celu w 2024 r.
Na czele najważniejszej instytucji finansowej w kraju od 2013 r. stoi Elwira Nabiullina. Przed rosyjskim atakiem na Ukrainę zbierała wysokie oceny za granicą. W piątek Władimir Putin zaproponował, by pozostała na stanowisku na kolejną pięcioletnią kadencję. Rosyjska Duma Państwowa ma zatwierdzić nominację w poniedziałek.
Początek tygodnia przyniesie też ponowne otwarcie moskiewskiej giełdy. Od końca lutego handel akcjami i obligacjami był wstrzymany. Na razie ruszy obrót papierami dłużnymi. Rosyjski bank centralny zastrzegł sobie możliwość interwencji na rynku. ©℗