W tej sytuacji otwarcie w Europie wypadło pod kreską. Po 11-tej spadki nabrały tempa. WIG20 zsunął się w kilka kwadransów o około 20 pkt. sięgając w dołku poziomu 2473 pkt. Od 13-tej zaczęło się odrabianie strat. Indeks wrócił do poziomu 2390 pkt. czyli do kreski było jeszcze daleko. W trakcie sesji nie było żadnych ważnych danych, a otwarcie w USA wypadło około 0,9 proc. poniżej wczorajszego zakończenia. Po 16:30 giełdy w USA zaczęły odrabiać straty, lecz sytuacja ta jest daleka jeszcze od optymizmu, jaki panował w piątek, a nawet wczoraj.
Patrząc na wykres WIG20 widzimy na nim wczorajszy szczyt, który pokrywa się mniej więcej ze szczytem z 15 marca. Wprawdzie z formacji odwróconej głowy z ramionami prognozować możemy jeszcze wzrost w okolice 2570 pkt. ale formacja ta jest dość wątpliwa, jako że nie potwierdzona zwiększonym wolumenem na przebiciu linii szyi w dniu 27 maja. Nieco bardziej prawdopodobne wydaje się teraz kontynuowanie korekty w kierunku 2450 pkt, niż wyraźne wybicie ponad 2500 pkt. W każdy razie jeszcze nie jutro.
Spadające ceny miedzi pociągnęły w dół KGHM -2.0 proc. Po ostatnich wzrostach spadały też w całej Europie banki. PKO BP straciło -1,0 proc, a Pekao S.A. -1,5 proc. W pierwszej połowie sesji spadały dalej akcje PZU, które wczoraj zniżkowało aż o 2,3 proc. w drugiej części udało się odrobić straty i wyjść ponad kreskę. Niepokój budzi silny wzrost rentowności polskich obligacji, jednak kurs złotego nie zachowuje się aż tak źle. Złotówka wprawdzie nieco się dziś osłabiła, lecz w piątek miało miejsce silne umocnienie za sprawą interwencji NBP. Być może to wyprzedaż polskich papierów skarbowych była wywołana iskrą pochodzącą z Turcji. Tamtejszy bank centralny wg doniesień interweniował dziś aż 5 razy w celu umocnienia liry.