Dla EUR/USD, który na fali lepszych nastrojów związanych m.in. optymizmem niemieckich władz, co do perspektyw tamtejszej gospodarki (niezależnie od słabych odczytów PMI i IFO, jakie napłynęły w ostatnich dniach) ustanowił szczyt na poziomie 1,30927 - późniejszy ruch wyniósł 100 pipsów. W międzyczasie napłynęły informacje nt. lepszych danych z USA – cotygodniowe bezrobocie spadło do 339 tys. z 355 tys., ale trudno tym wytłumaczyć wzrost optymizmu względem dolara, dla którego najważniejsze będą jutrzejsze dane dotyczące PKB za I kwartał. A tutaj rośnie ryzyko, że nie uda się sprostać oczekiwaniom analityków – mediana oczekiwań wynosi 3 proc. w ujęciu zanualizowanym, co może raczej sugerować odwrotny scenariusz dla amerykańskiej waluty. Zwłaszcza, że głównych ruch spadkowy wykonał się na euro, a nie na dolarze, który względem innych par zyskał niewiele.
W ostatnich komentarzach zwracałem uwagę, że obniżka stóp procentowych przez ECB już 2 maja jest mało realna. Niemniej inwestorzy będą uważnie śledzić słowa Mario Draghiego, aby odnaleźć w nich sygnał do możliwego ruchu w czerwcu – chociaż ECB wiecznie powtarza, że nigdy nie zapowiada przyszłych posunięć. Oczekiwania przed konferencją szefa ECB mogą teoretycznie mieć negatywne przełożenie na euro. Tyle, że przyszły tydzień obfituje w masę kluczowych danych – indeksy ISM, posiedzenie FED i wreszcie dane Departamentu Pracy USA – co sprawia, że powinniśmy się nastawić na zmienność rynku podobną do dzisiejszej.
Dzienny wykres EUR/USD na pierwszy rzut oka nie wygląda zbyt korzystnie dla strony popytowej. Tylko, że świeca nadal się rysuje – do końca dnia. Widać, że popyt próbuje bronić strefy 1,2990-1,3000. Jeżeli to mu się uda to mamy szanse na powrót powyżej 1,3035 i ustawienie się rynku pod jutrzejsze dane z USA, które jak wspomniałem – mogą nieco rozczarować i osłabić dolara. Jeżeli jednak rejon 1,2990-1,3000 padnie, to szybko przetestujemy wczorajsze minimum na 1,2954 i być może kluczowe okolice 1,2940.