W czwartek inwestorzy z zupełnym brakiem entuzjazmu przywitali świetne skądinąd dane o wstępnym odczycie indeksu PMI dla sektora przemysłu i usług Niemiec (słabiej wypadły te dane we Francji), nie reagując także na dobre odczyty PMI z Chin.
Choć prognozy gospodarcze nadal są słabe, odczyty PMI pozwalają sądzić, że gospodarka „wyszła zza rogu”. Brak reakcji na te informacje świadczy jednak o tym, że od dawna wliczone są one w ceny, a inwestorzy nie chcą już widzieć poprawy we wskaźnikach wyprzedzających (do takich należy PMI) lecz w realnej sferze. Po południu nastroje poprawiły się dzięki danym z USA, gdzie liczba wniosków o zasiłki spadła (oczekiwano wzrostu), a giełda nie ugięła się pod presją 12-proc. przeceny akcji Apple. S&P zyskał w początkowej fazie sesji 0,5 proc. (co pozwoliło na udany finisz w Europie) i wyszedł nawet ponad poziom 1500 pkt. W drugiej części notowań popyt odpuścił i sesja zakończyła się bez zmiany indeksu.
Na rynkach azjatyckich nadal obserwujemy silną polaryzację. Nikkei zyskał dziś 2,9 proc., w czym pomogły dane o… deflacji. Ceny w Japonii spadają siódmy miesiąc z kolei dając Bankowi Japonii mandat do walki z deflacją. A że przy okazji spada kurs jena wspierając eksporterów, giełda świętuje. Rajd w Tokio trwa nieprzerwanie od 11 tygodni, co jest najdłuższą serią od 40 lat. Tymczasem Kospi spadł o 0,9 proc., a indeks giełdy w Szanghaju stracił 0,5 proc. dziś rano.
W Europie możemy spodziewać się słabego otwarcia, co będzie wyrazem rozczarowania inwestorów przebiegiem sesji w USA. Ale straty nie powinny być duże – kontrakty na S&P już rosną, a inwestorzy nie mają powodów, by pozbywać się akcji. Wskaźniki techniczne zostały już skutecznie schłodzone, zaś dane gospodarcze dają podstawy do optymizmu. Dziś rano odczyt indeksu IFO może je wzmocnić. O 10:30 poznamy odczyt PKB dla Wielkiej Brytanii – ekonomiści spodziewają się recesyjnego odczytu w IV i I kwartale. Byłaby to trzecia techniczna recesja w ostatnich latach.