Napływ kapitału z zagranicy wywindował indeksy na GPW do poziomów niewidzianych tu od wakacji 2011 r.
Warszawska giełda najwyżej od ponad roku / DGP
Wczorajszą sesję indeks WIG20 zakończył na poziomie ponad 2442 pkt. To wzrost o ok. 0,9 proc. w porównaniu z piątkowym zamknięciem.
Jednak minihossa w Warszawie trwa już od połowy ubiegłego miesiąca i pozwoliła się wznieść indeksowi największych spółek na GPW do poziomu najwyższego od wakacji zeszłego roku. – To niewątpliwie zasługa kapitału zagranicznego. Polska zrobiła się ostatnio bardzo modna wśród inwestorów międzynarodowych. Widać to nie tylko na giełdzie, ale przede wszystkim po wycenach naszych obligacji skarbowych – uważa Krzysztof Stępień z Opera TFI.
Głównym czynnikiem, który sprzyja napływowi kapitału do Polski, jest w miarę bezpieczny poziom zadłużenia publicznego. Przy tym zyski, jakie polskie papiery skarbowe gwarantują (oprocentowanie wynosi ponad 4 proc.), są o wiele wyższe niż możliwe do uzyskania rentowności np. na amerykańskich papierach skarbowych. – To sprawia, że wśród międzynarodowych inwestorów Polska jest w wąskim gronie krajów pierwszego wyboru – mówi Krzysztof Stępień.
Hossa na polskich obligacjach przekłada się na giełdę, której sprzyjają również prognozy przyszłorocznych wypłat z zysków spółek. Analitycy podkreślają, że dla podmiotów z indeksu WIG20 średnia stopa dywidendy wyniesie 5 proc.
Ale nie tylko warszawska giełda rosła. Pozytywne nastroje panowały wczoraj także na zachodnioeuropejskich parkietach. – Zapewne wywołane zostały dobrymi danymi wzrostu gospodarczego w Chinach. Jest to jednak impuls krótkotrwały. Gdy do inwestorów dotrze, że inne gospodarki mają problemy, o hossie trzeba będzie zapomnieć – mówi Przemysław Kwiecień z XTB. Dodaje, że do końca roku możemy jeszcze zobaczyć niewielkie wzrosty na giełdach, ale w pierwszym kwartale przyszłego przyjdzie otrzeźwienie.
Na rynku walutowym nastroje są już nieco gorsze. Złoty osłabiał się wczoraj do większości głównych walut. Z kolei na rynku międzynarodowym euro umacnia się do dolara. Wpływ na to mogła mieć pogłoska, że hiszpański rząd zgłosił wniosek o interwencję na rynku swojego długu. Tymczasem okazało się, że chodziło o uruchomienie pomocy hiszpańskiego rządu dla banków, co było przesądzone już kilka miesięcy temu, a teraz się finalizuje.