Czwartek przyniósł zaskakujący wzrost indeksu naszych największych spółek. Towarzyszyły mu znacznie większe niż ostatnio obroty. Zwyżka nie objęła jednak rynku małych i średnich firm.

Początek czwartkowej sesji na warszawskim parkiecie nie zapowiadał wielkich sensacji. Po jednodniowej przerwie nasz rynek nie miał czego nadrabiać, w stosunku do giełd światowych. WIG20 zaczął dzień od wzrostu o prawie 0,5 proc. i przez prawie godzinę trzymał się w tych okolicach.

Wkrótce jednak nastąpił niespodziewany atak popytu, którego efektem było dotarcie indeksu do 2351 punktów, poziomu najwyższego od połowy lutego. Od szczytu z 6 lutego dzieliło go zaledwie 40 punktów. W najlepszym momencie wskaźnik blue chips zyskiwał 1,4 proc. W tym czasie indeksy na głównych parkietach naszego kontynentu znajdowały się pod kreską i z trudem próbowały odrabiać straty.

Naszej zwyżce towarzyszył wzrost obrotów i objęła ona niemal wszystkie największe spółki, z wyjątkiem GTC, który negatywnie zaskoczył wynikami finansowymi. Akcje dewelopera zniżkowały chwilami o prawie 3 proc., jednak później skala spadku zmniejszyła się do 1 proc. Popyt koncentrował się jednak na kilku największych spółkach. Wczesnym popołudniem w przypadku PGE przekroczył 190 mln zł, po 80-100 mln zł wynosił w przypadku KGHM, PKO, PZU i Telekomunikacji Polskiej.

Liderem wzrostów były zwyżkujące o ponad 2,5 proc. akcje Synthosu, po ponad 2 proc. w górę szły walory KGHM, Telekomunikacji Polskiej, Lotosu, Pekao i PKO. Do końca dnia wcześniejsze zdobycze utrzymały jedynie KGHM i Telekomunikacja Polska. Skala zwyżki indeksu największych spółek zmniejszyła się po południu do 0,8-0,9 proc. Pozostałe wskaźniki w hossie nie uczestniczyły. mWIG40 zyskiwał 0,2-0,5 proc., a sWIG80 większą część dnia spędził pod kreską.

Na głównych giełdach europejskich daleko było do optymizmu. Indeksy zaczęły dzień w okolicach środowego zamknięcia i do południa lekko zniżkowały. Niewielką poprawę można było zauważyć dopiero wczesnym popołudniem. W najlepszym momencie DAX zyskiwał 0,3 proc., a CAC40 rósł o 0,15 proc. Większych ruchów nie było widać na parkietach naszego regionu. Jedynie wskaźnik w Bukareszcie zyskiwał 1,3 proc. Liderem wzrostów był zwyżkujący o 2 proc. indeks w Madrycie.

Wrażenia na inwestorach nie robiły dane makroekonomiczne zza oceanu. Pozytywnie zaskoczył wzrost z 760 do 812 tys. liczby wydanych zezwoleń na budowę domów, rozczarowała liczba rozpoczętych budów. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wyniosła 366 tys. i była zgodna z oczekiwaniami. Indeks Fed z Filadelfii wyniósł minus 7,1 punktu i był gorszy niż się spodziewano, choć w porównaniu do lipca zanotował poprawę.

W pierwszych godzinach handlu na Wall Street wskaźniki nie oddalały się od poziomu środowego zamknięcia o więcej niż kilka setnych procent.
Na godzinę przed końcem handlu indeks naszych największych spółek zyskiwał 1,2 proc.

Roman Przasnyski