Kolejny dzień spadków cen akcji i obligacji. Zyskuje waluta Szwajcarii.
/>
Niespodziewana niedzielna obniżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych nie doprowadziła do stonowania sytuacji na rynkach finansowych. Tylko na niektórych giełdach azjatyckich (w krajach, które zdają się najlepiej radzić sobie z pandemią koronawirusa) spadki głównych indeksów ograniczyły się do 2–3 proc. Na wielu rynkach skala przeceny przekraczała 10 proc. Handel na giełdzie w Nowym Jorku został przerwany zaraz na początku sesji, po tym, jak główny indeks – Standard&Poor’s 500 – spadł o 7 proc. Inwestorzy obawiali się o perspektywy spółek w kontekście znaczącego ograniczenia funkcjonowania całych gospodarek. Po wznowieniu sesji wahania sięgały kilku procent – najpierw w górę, na czym skorzystał i nasz rynek, później znów w dół. W momencie oddawania tekstu do druku dzienny spadek przekraczał 9 proc.
W Warszawie główny indeks, czyli WIG20, obniżył się wczoraj przejściowo nawet poniżej 1250 pkt. Tym samym znalazł się najniżej od 2003 r. Po południu fala wzrostów za oceanem poprawiła nastroje na GPW i sesja zakończyła się spadkiem o 1,8 proc., mniejszym niż na innych giełdach.
Najmocniej potaniały spółki z branży odzieżowo-obuwniczej: CCC i LPP.
„Wprowadzone ograniczenia w działaniu galerii handlowych, w których znajdują się salony CCC, będą miały z dużym prawdopodobieństwem negatywny wpływ na wyniki finansowe pierwszego kwartału” – informowała już w piątek pierwsza z tych firm. W poniedziałek zapowiedziała zamknięcie wszystkich sklepów i sprzedaż tylko w ramach e-commerce. Kurs spadł o 25 proc.
„W związku z decyzjami rządów Polski, Czech, Słowacji, Bułgarii, Kazachstanu, Litwy, Słowenii, Bośni i Hercegowiny o zamknięciu galerii handlowych, Zarząd LPP był zmuszony zamknąć sklepy wszystkich marek w tych krajach. Realizowana jest jedynie sprzedaż sklepów internetowych” – podało LPP, którego kurs w poniedziałek po południu był o 10 proc. niższy niż na piątkowym zamknięciu. Ta firma podkreślała jednocześnie, że dostawcy z Chin wznowili produkcję.
Duże wahania dotyczyły nie tylko akcji. Podobnie było na rynkach walutowych czy w handlu obligacjami.
Obniżka stóp w USA sprawiła, że na atrakcyjności stracił nieco dolar. Obniżył się jego kurs w stosunku do euro (wczoraj po południu za euro płacono 1,11 dol.) oraz franka szwajcarskiego (0,95 franka za dolara). Dla inwestorów obecnych na rynkach wschodzących nie miało to jednak wielkiego znaczenia. Wyprzedawali aktywa i zamieniali lokalne waluty na „zielonego”. Najniższe w historii były notowania meksykańskiego peso czy indyjskiej rupii. Osłabienie dotknęło również złotego. Za euro w poniedziałek po południu trzeba było zapłacić ponad 4,42 zł – najwięcej od grudnia 2016 r. Za franka – nawet ponad 4,2 zł, najwięcej od czerwca 2016 r.
Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych Polski wzrosła w poniedziałek nawet do 2,3 proc. (to oznacza spadek ceny). Jeszcze tydzień temu wynosiła niewiele ponad 1,3 proc. Dochodowość podobnych papierów rządu Włoch przekroczyła 2,1 proc. (to poziom widziany ostatnio w czerwcu ub.r.). Rentowność 10-letnich papierów Hiszpanii – to inny kraj mocno dotknięty przez pandemię – przekroczyła 0,8 proc., ale to i tak najwięcej od maja ub.r.
Obawy o globalną recesję przyczyniają się również do spadków cen większości surowców. Europejska ropa brent potaniała w poniedziałek o niemal 12 proc. Pierwszy raz od ponad czterech lat kosztowała mniej niż 30 dol. za baryłkę. Miedź po ponad 3-proc. spadku była najtańsza od jesieni 2016 r. O 2 proc. podrożał natomiast węgiel, co na naszej giełdzie sprzyjało notowaniom Jastrzębskiej Spółki Węglowej (kurs wzrósł wczoraj o 15 proc.).
Na najniższym poziomie w tym roku znalazły się notowania złota. Uncja metalu kosztowała niespełna 1,5 tys. dol. Wczoraj cena spadła o ponad 2 proc. O jedną dziesiątą potaniało srebro – uncja kosztowała 13 dol.