Gdy w czerwcu 2015 roku Donald Trump ogłosił swoją kandydaturę w wyborach na prezydenta USA z ramienia Partii Republikańskiej - nie zabrakło zdziwienia, krytyki ani uszczypliwości. Prędko okazało się jednak, że entuzjazm przedsiębiorcy jest na tyle duży by zarazić nim amerykańskich wyborców. Dziś cały świat z uwagą śledzi realizację wyborczych obietnic oraz planów prezydenta, a jego sukcesy i porażki zapisane zostają również na wykresach walutowych.
Historyczna niespodzianka
Wielu wydawało się, że szansę na zwycięstwo Donald Trump ma jedynie w serialu “The Simpsons”, jednak wraz z rosnącym poparciem dla biznesmena, rynek walutowy z coraz większą uwagą zaczął przyglądać się sondażom. Ewentualne zwycięstwo Republikanina odbierane było jako czynnik niepewności i ryzyka. Uwidoczniło się to na wykresie dolara, który zyskiwał w momentach, gdy szala zwycięstwa przechylała się na stronę Hillary Clinton. Mimo trwającej batalii politycznej w tamtym okresie dla inwestorów ważne były jednak przede wszystkim dane makroekonomiczne, ponieważ czekano wówczas nie tylko na decyzję wyborców, ale również decydentów Rezerwy Federalnej. To ona miała stać się przyczyną umocnienia dolara pod koniec roku. 8 listopada amerykańska waluta zyskała jednak dodatkowe wsparcie. - Pięćdziesiąte ósme wybory prezydenckie przejdą do historii, zarówno tej politycznej, jak i walutowej. Niespodziewane zwycięstwo Donalda Trumpa miało potencjał by wywołać zamieszanie na rynku - i tak też się stało. Po ogłoszeniu wyniku wyborów dolar, jak przewidywano, stracił na wartości, jednak dość szybko zaczął odbudowywać siłę. Powodem takiej reakcji były nadzieje pokładane w planach gospodarczych Donalda Trumpa - zaznacza Katarzyna Orawczak, analityk walutowy Ekantor.pl.
Entuzjazm Trumpa gaśnie?
Wiadomym jest, że jedno zdanie wypowiedziane przez wpływową osobę potrafi odmienić nastroje na rynku walutowym. A Donald Trump mówi wiele, obiecuje jeszcze więcej i w dodatku potrafi to robić tak, by mu uwierzono. Zapewnia to wiele emocji na parach powiązanych z amerykańską walutą, dla której plany nowego prezydenta stały się czynnikiem wspierającym. Widać było to zwłaszcza po konferencjach z udziałem prezydenta-biznesmena. Styczniowa okazała się rozczarowaniem i można było odnieść wrażenie, że rynek potrzebuje więcej konkretów, a pięknie rysowane wizje potęgi Ameryki już do niego nie przemawiają. Mimo to kolejne wystąpienie prezydenta - tym razem już po miesiącu sprawowania władzy - ponownie spotkało się z entuzjazmem. Inwestorzy ponownie zaufali słowom składanym przez Donalda Trumpa. Wiara, za którą nie idą czyny, nie zdołała się jednak długo utrzymać. Problemy z przeforsowaniem reformy Obamacere rzuciły cień, na tak głośno zapowiadaną w kampanii reformę podatkową. Nie bez znaczenia są dla dolara również utrzymujące się wokół Białego Domu afery, związane z udziałem Rosji w listopadowych wyborach. Obietnice składane przez prezydenta tracą powoli moc, a inwestorzy czekają na konkretne działania. Można się jednak spodziewać, że Trump nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
W środę prezydent USA rozpoczął dwudniową wizytę w Polsce. Choć bez wątpienia jest to wydarzenie o dużym znaczeniu w kontekście przyszłych stosunków obu krajów i podkreślenia pozycji Polski, to wpływ jego wpływ na kurs USD/PLN jest jednak ograniczony - mówi analityk walutowy Ekantor.pl.