Rok temu miała miejsce pierwsza od wybuchu kryzysu finansowego podwyżka stóp procentowych w USA. Dziś kolej na następną.
/>
Amerykański system banków centralnych prawdopodobnie podniesie dziś stopy procentowe. Wynik posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) Rezerwy Federalnej poznamy wieczorem naszego czasu. Wśród analityków właściwie nie ma takich, którzy nie spodziewaliby się podwyżki. Jeśli prognozy okażą się trafne, stopa funduszy federalnych określająca cenę krótkoterminowych pożyczek międzybankowych w USA znajdzie się w przedziale 0,5–0,75 proc., o 0,25 pkt proc. wyższym niż obecnie.
Przekonanie, że do podwyżki dojdzie dziś, zawdzięczamy Janet Yellen, szefowej Rezerwy Federalnej. Kilka tygodni temu, występując w amerykańskim Kongresie, stwierdziła, że podwyżka „może być odpowiednia relatywnie szybko”. Mało konkretny zwykle język bankierów centralnych specjaliści z rynków finansowych przetłumaczyli na „podwyżka nastąpi w grudniu”. Zdaniem wielu ekonomistów do zaostrzenia polityki pieniężnej mogło dojść już wcześniej. O takiej możliwości mówiło się np. we wrześniu. W listopadzie na przeszkodzie w podniesieniu stóp stanęły odbywające się kilka dni później wybory prezydenckie w USA. Yellen podkreślała, że konsekwencją zwłoki w podwyższaniu stóp mogłaby być konieczność dokonania później bardziej zdecydowanego ograniczenia kosztu pieniądza. Podwyżki stóp oznaczają wyższe oprocentowanie kredytów w bankach, co skutkuje spowolnieniem akcji kredytowej. W efekcie hamuje to wzrost popytu w całej gospodarce.
Amerykański bank centralny powinien dążyć do równoczesnego zrealizowania dwóch celów: stabilności cen i pełnego zatrudnienia (w Europie, w tym w Polsce, na pierwszym miejscu jest brak inflacji, a dbałość o wzrost gospodarczy pozostaje na drugim planie). Z inflacją w USA nie ma problemu: w październiku była najwyższa od dwóch lat, ale wynosiła jedynie 1,6 proc. Jedynie, bo celem jest taka na poziomie 2 proc. Rynek pracy również nie jest przeszkodą w podwyżkach: stopa bezrobocia od kilku miesięcy waha się wokół 5 proc., co przez ekonomistów jest uznawane za poziom optymalny. W listopadzie wartość ta spadła nawet do 4,6 proc., najniższego poziomu od 2007 r. Inna sprawa, że ostatnie spadki bezrobocia były spowodowane nie rosnącą liczbą etatów, ale wypadnięciem części osób z rynku pracy.
Warunki makro pozwalają więc na podwyżkę. Ale dla amerykańskiego systemu banków centralnych ważna jest również sytuacja na rynkach finansowych. „Ultrałagodna” polityka pieniężna w trakcie kryzysu (stopy zostały sprowadzone do zera, Rezerwa Federalna prowadziła też na dużą skalę program dodruku pieniądza) pozwalała na wzrosty na giełdach, nie tylko w USA. Skutkowała też spadkiem rentowności na rynku długu. Obligacje były rekordowo drogie, co pozwalało pożyczać wyjątkowo tanio – sprawa nie bez znaczenia dla amerykańskiego rządu, zadłużonego na ponad 100 proc. PKB. Podwyżki stóp i dla rynku akcji, i dla rynku obligacji będą niekorzystne. Wyższe oprocentowanie aktywów w Stanach Zjednoczonych może wywołać większy napływ pieniądza na tamtejszy rynek, czyli w efekcie umocnić dolara.
Za euro na rynku walutowym trzeba było wczoraj zapłacić niewiele ponad 1,06 dol. A amerykańskie giełdy – mimo perspektywy podwyżki stóp – biją w ostatnich dniach historyczne rekordy notowań. Dziś wiele będzie jednak zależało nie tylko od decyzji o poziomie stóp procentowych. Zaprezentowane będą również najnowsze prognozy makroekonomiczne FOMC. A także to, co najmocniej przyciąga uwagę inwestorów: przewidywania poszczególnych członków komitetu co do poziomu stóp procentowych w perspektywie kilku kwartałów. To głównie one będą w najbliższym czasie kształtować rynkowe oczekiwania co do kosztu pieniądza na amerykańskim rynku.