Liczba upadłości firm w lipcu br. wyniosła 73 wobec 69 rok wcześniej, podał Euler Hermes na podstawie oficjalnych danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego.

„Od początku roku opublikowano informacje o 435 upadłościach wobec 465 w tym samym okresie ub. roku (-6%)" – czytamy w komunikacie.

W budownictwie zanotowano mniej upadłości w lipcu, lecz to nie efekt odbicia w branż. Jak na razie upadli już ci najgorzej przygotowani do przestoju w inwestycjach, kolejna fala bankructw – zapewne po sezonie budowlanym. W handlu – największa liczba upadłości hurtowni od trzech lat, w przemyśle odnotowano najwięcej upadłości (22), także największych pod względem obrotu firm. Dużo upadłości firm małych w Małopolsce, z kolei odwrotnie na Mazowszu – tu wciąż upada mniej przedsiębiorstw niż przed rokiem, chociaż z reguły są one trochę większe niż w innych regionach, podał Euler Hermes.

Wygasa stopniowo zjawisko spadku liczby upadłości – zgodnie z przewidywaniami było ich po siedmiu miesiącach jeszcze o 6% mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Tymczasem po I kwartale opublikowanych bankructw było o prawie o 15% mniej niż przed rokiem, wskazano również.

„Nie ma jednej przyczyny stojącej za stopniowym wyhamowywaniem tempa poprawy kondycji firm (wyrażanej zmniejszającą się liczbą ich upadłości). Cały drugi kwartał wskazywał na budownictwo, jako koło spowalniające, a nie zamachowe polskiej gospodarki. W sektorze tym rosła wtedy liczba upadłości. Budownictwo nie wyszło jeszcze na prostą, druga fala upadłości wystąpi w nim zapewne w IV kwartale, ale etykietę sektora z problemami przejął w lipcu handel i przemysł. Inne sektory, inne przyczyny – już nie tylko wygaszanie inwestycji firm prywatnych oraz paraliż tych publicznych" – powiedział członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka Tomasz Starus, cytowany w komunikacie.

Dodał, że rosnące koszty w handlu (jeszcze przed wejściem wchodzącego od września podatku) sprawiają, że coraz jest mniej chętnych do finansowania czy inwestowania w te mniej rentowne sieci dystrybucyjne czy detaliczne.

„Produkcja na obydwu krańcach skali (zarówno przemysłu ciężkiego, jak i spożywczego) wiąże się z dużą konkurencją cenową, z której zwycięsko wychodzą tylko ci najwięksi. Do tego dochodzi oczywiście wiele specyficznych czynników o charakterze bieżącym, które wpływają na popyt (sankcje w handlu z Rosją – nadprodukcja żywności w Europie; kryzys w krajach rozwijających się i niskie ceny surowców – spadek inwestycji i popytu w nich na wyroby maszynowe, nadprodukcja wyrobów metalowych)" – stwierdził Starus.