- Spadki cen żywności od lipca do września będą mniejsze niż w poprzednim roku - uważa Marta Petka-Zagajewska, dyrektorka Biura Analiz Makroekonomicznych w PKO BP.
Marta Petka-Zagajewska: Myślę, że to przede wszystkim efekt czynników fundamentalnych. Widzimy wzrosty miesięczne produktów, których ceny hurtowe rosły w ostatnich tygodniach. Przykładem jest kategoria „napoje bezalkoholowe”, które w czerwcu, w porównaniu z majem, były droższe aż o 0,8 proc. Mamy do czynienia z silnymi wzrostami kakao i czekolady w proszku, co jest efektem dynamicznych wzrostów notowań surowca na giełdach światowych w następstwie czynników pogodowych. W tej kategorii rosną też ceny soków, co też jest efektem dość wyraźnego wzrostu cen surowca.
Efekt przywrócenia pełnej stawki VAT na żywność być może dodatkowo nakłada się na poszczególne kategorie, ale nie jest dominujący. Wydaje się, że spełniają się założenia, które można było zrobić po danych kwietniowych, że przełożenie wyższego VAT na konsumenta będzie bardzo mocno rozłożone w czasie. Ponadto dystrybutorzy mogą szukać wyższej marży na produktach, których stawka VAT się w kwietniu nie zmieniła.
Ewidentnie widać, że czynniki pogodowe zaczynają windować ceny. Efekt sezonowości przez lata sprawiał, że czerwiec był miesiącem, kiedy w przypadku owoców i warzyw obserwowaliśmy spadki cen. W tym roku mamy zaburzenie. Zmiany klimatyczne, anomalie, takie jak susze czy powodzie, to zjawiska, z którymi coraz częściej musimy się mierzyć i długoterminowo będzie to element podnoszący globalne ceny żywności. I właśnie w czerwcu doświadczyliśmy tego efektu w danych dla Polski, jeśli chodzi o owoce i warzywa. Mamy też duży, prawie 5-proc., wzrost cen pieczywa w porównaniu z zeszłym rokiem. Wydaje się, że tu jednak w grę nie wchodzą czynniki krajowe, bo od kilku miesięcy obserwujemy tylko niewielkie wzrosty cen mąki na rynku hurtowym, i w tym przypadku to wybicie cenowe to prawdopodobnie reakcja na rosnące koszty energii i pracy.
Kolejny miesiąc z rzędu mamy ponadprzeciętne wzrosty cen drobiu, które podbijają nam kategorię „mięso ogółem”. To zapewne efekt zwiększonego popytu na ten gatunek mięsa ze strony konsumentów na świecie, co wyraźnie odczuwa nasz rynek. Gdy patrzymy na dane z kilku miesięcy, w oczy rzucają się też duże wahania cen olejów i tłuszczów. W kwietniu w ujęciu miesięcznym wzrosły o 3,2 proc., w maju spadły o 0,5 proc., w czerwcu znów wzrosły o 1,6 proc., z czego samo masło aż o 2,6 proc. Masło jest produktem „reklamowym”, który sieci sklepów wykorzystują do wojen cenowych, średnie ceny miesięczne ulegają więc dużym zmianom.
Efekt sezonowości w tegorocznym lecie będzie słabszy niż w latach poprzednich. Wstępnie, pamiętając, że to dopiero połowa miesiąca, prognozujemy, że w lipcu nastąpi spadek miesięczny cen żywności o 0,2 proc. To mniej, niż było w zeszłym roku, przez co utrzyma się trend wzrostowy, jeśli chodzi o dynamikę roczną. Zakładamy, że i lipiec, i sierpień, i wrzesień będą miesiącami, które pokażą bardzo umiarkowane spadki cen żywności, słabsze, niż wskazywałby wzorzec sezonowy, i słabsze, niż miało to miejsce w lecie 2023 r.
Spodziewamy się, że w lipcu roczny wskaźnik inflacji żywności wyniesie 3,6 proc. wobec 2,5 proc. w czerwcu. Stawiamy tezę, że z miesiąca na miesiąc wzrosty będą przyspieszać, ścieżka będzie się przesuwać w górę w kierunku 4–5 proc. na koniec roku. O ile przez I połowę roku dezinflacja po stronie żywnościowej obniżała inflację ogółem, to wydaje się, że ten etap już się zakończył i inflacja żywności w ujęciu rok do roku będzie coraz wyższa, co zaś będzie podnosić wskaźnik dla towarów i usług ogółem. ©℗