Nad GPW krąży widmo likwidacji akcyjnej części OFE, a więc de facto nacjonalizacji istotnej części spółek na niej notowanych. Jedynym sposobem, by wyzwolić giełdę od tej klątwy, jest likwidacja funduszy i przeniesienie ich aktywów do trzeciego filaru. Zmiany w systemie emerytalnym dokonane w latach 2011 i 2013 radykalnie zmieniły działanie jego części kapitałowej. Rząd PO-PSL zapewniał, że nie odbiją się one na kondycji GPW.

Minister Rostowski w kwietniu 2013 r. mówił, że „ważne jest, aby reforma OFE zapewniła utrzymanie środków, które są zainwestowane na giełdzie, jak i dalsze zasilenie warszawskiego parkietu”. Temu celowi miało służyć przeniesienie do ZUS jedynie części obligacyjnej aktywów funduszy.

Dlatego wszystkie środki 16 mln członków funduszy, które przed lutym 2014 r. były zainwestowane na GPW, nadal tam pozostały, niezależnie od tego, czy dana osoba wybrała dwu-, czy jednofilarowy system emerytalny. Zabieg ten, choć uchronił giełdę przed drastyczną przeceną, a notowane na niej spółki przed zamianą części kapitału prywatnego na państwowy, nie wystarczył do zatrzymania fali dekoniunktury, która przyszła na nasz parkiet po 2011 r. Dlaczego tak się stało?

Nadzieja ministra Rostowskiego, że forsowane przez niego zmiany ominą GPW, okazała się płonna. Skurczył się z 8 mld zł rocznie do nieco ponad 3 mld zł strumień środków, jakie OFE inwestują na GPW. Skutkiem było obniżenie wyceny spółek giełdowych, która wcześniej uwzględniała oczekiwany wzrost popytu na akcje ze strony OFE w przyszłości. Zaś wprowadzenie suwaka bezpieczeństwa, obowiązkowego transferu środków osób, które dzieli od wieku emerytalnego 10 lat, wymusiło na funduszach przekazanie części aktywów na ten cel. W 2015 r. było to ponad 4 mld zł – o 1,3 mld więcej niż napływ nowych składek. I roczne saldo przepływów kapitałowych między OFE a GPW zmniejszyło się o 10 mld zł, zmieniając znak ze zdecydowanie dodatniego na wyraźnie ujemny.

Dla inwestorów giełdowych znaczenie miał też precedens sięgnięcia po środki z OFE. Okazało się, że pieniądze emerytów zarządzane przez prywatne fundusze w ramach systemu publicznego mogą być im w każdej chwili zabrane i trafić pod zarząd ZUS. Taką interpretację wydarzeń usankcjonował wyrok Trybunału Konstytucyjnego z listopada 2015 r. Odtąd dla wszystkich stało się jasne, że nad OFE wisi widmo nacjonalizacji. Precedens przejęcia obligacji i jego prawne usankcjonowanie otwierają drogę do przejęcia przez państwo także części akcyjnej, która w sensie formalnoprawnym niewiele się różni. Jedyne, co stoi na przeszkodzie, to fakt, że koszty polityczno-ekonomiczne przewyższałyby ewentualne korzyści. Nie jest to jednak stan trwały.