Ok. godz. 16.30 za euro trzeba było zapłacić 4,25 zł, za dolara 3,79 zł, za franka szwajcarskiego 3,89 zł, a za funta 5,41 zł.
"Jedynym wyjątkiem był kurs GBP/PLN, który wzrósł o ok 2 gr do 5,4250. Osłabienie złotego wobec funta to efekt siły brytyjskiej waluty, która (we wtorek) była jedną z najmocniejszych na świecie (...). Kończący się w tym tygodniu pierwszy kwartał bieżącego roku prawdopodobnie okaże się najgorszym dla funta od 2009 r. W tym okresie stracił on wobec złotego prawie 7 proc." - zaznaczył Zajkowski.
Według analityka obecnie brak jest istotnych przesłanek do trwalszego osłabienia złotego. "Do końca tygodnia kluczowe znaczenie powinny mieć doniesienia ze świata, w tym wystąpienie szefowej FED (System Rezerwy Federalnej w USA - PAP) Janet Yellen oraz piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy i chińskiego sektora przemysłu. Niewykluczone, że do piątku kurs EUR/PLN spadnie do wsparcia na 4,23. Dopiero ten poziom może stać się silną barierą, od której rozpocznie się techniczna korekta w stronę 4,30" - wskazał.
Z kolei główny analityk Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska Marek Rogalski wskazał, że w trakcie wtorkowego notowania złoty pozostawał stabilny, czekając na popołudniowe wystąpienie szefowej FED (według czasu polskiego o godz. 18.20 we wtorek - PAP).
"Jego znaczenie jest o tyle duże, gdyż może ono pomóc w ocenie, na ile zapowiedzi przemawiających w ubiegłym tygodniu pięciu członków FED (...)należy brać na poważnie w temacie ewentualnej podwyżki stóp już w końcu kwietnia. Jeżeli Yellen pozostanie "gołębia", to dolar na tym może stracić" - zaznaczył Rogalski.
Według analityka złoty powinien też pozostać mocny w relacji do euro, gdyż w sytuacji luźnej polityki głównych banków centralnych Polska przy relatywnie silnej gospodarce i dodatnich stopach procentowych pozostaje atrakcyjnym miejscem do inwestowania.