Decyzje Europejskiego Banku Centralnego nie przełożyły się na stopy w Polsce. Niemniej nasza Rada zapowiada: będziemy uważnie śledzić sytuację w Eurolandzie.
W czwartek Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego, zaskoczył skalą poluzowania polityki pieniężnej w strefie euro. Od stycznia wiadomo było, że EBC ułatwi dostęp do pieniądza. Spodziewano się, że stopa depozytowa (oprocentowanie lokat banków komercyjnych w EBC) może być obniżona z -0,3 do -0,4 proc. Mniej mówiło się jednak o tym, że stopa operacji refinansowych (oprocentowanie pożyczek z EBC dla banków) może być obniżona z 0,05 proc. do zera. Spodziewano się także zwiększenia skali dodruku pieniądza w ramach trwającego od roku programu skupu obligacji i być może objęcia nim nie tylko obligacji skarbowych, ale i korporacyjnych. Jednak mało kto oczekiwał, że program urośnie z 60 mld euro miesięcznie aż do 80 mld.
Ekonomiści tak mocne rozluźnienie polityki i korzystanie z niekonwencjonalnych rozwiązań jak ujemne stopy czy drukowanie pieniądza na dużą skalę obrazowo określają jako użycie bazooki – broni przeciwpancernej. Kolejnych instrumentów, nawet gdyby były potrzebne, bank centralny już nie ma. Draghi powiedział w czwartek, że na mocniejsze rozluźnienie polityki pieniężnej nie należy liczyć.
Pierwszego dnia efektem decyzji EBC było umocnienie euro i spadki cen (wzrost rentowności) obligacji skarbowych państw strefy euro. Dzień później notowania papierów skarbowych wzrosły. W górę poszły też kursy akcji. I to nie tylko na parkietach europejskich (giełda w Mediolanie zyskała 4,8 proc., w Madrycie 3,7 proc., a we Frankfurcie 3,5 proc.), ale niemal na całym świecie (nasz WIG20 urósł o 1,25 proc.). Większy dodruk pieniądza oznacza bowiem, że pojawi się więcej środków, które będą mogły zostać zainwestowane również w akcje.
Konsekwencje czwartkowej decyzji EBC widać było również na naszym rynku walutowym. Złoty zyskał w piątek ponad 1 proc. W ubiegłym tygodniu pierwszy raz od stycznia kurs znalazł się poniżej 4,3 zł za euro. Za dolara płacono poniżej 3,85 zł – najmniej od początku listopada ub.r. Rentowność naszych 10-letnich obligacji skarbowych spadła z kolei poniżej 2,9 proc. Różnica między dochodowością takich papierów polskich i niemieckich zmalała do 2,6 pkt proc. (w ub.r. była średnio na poziomie 2,17 pkt proc.).
W takich warunkach w piątek decyzję w sprawie stóp podejmowała nasza Rada Polityki Pieniężnej (w posiedzeniu udział brała nowa RPP, wybrana przez Sejm, Senat i prezydenta w ostatnich tygodniach; do kompletu brakowało jednego członka z nominacji Sejmu). Zgodnie z oczekiwaniami stopy w Polsce pozostawiono bez zmian. Główna stopa NBP od marca ub.r. wynosi 1,5 proc.
– Obserwujemy wpływ decyzji EBC na zachowanie rynku w Polsce: kurs i popyt na skarbowe papiery wartościowe. Zaobserwowaliśmy natychmiastowe efekty. Ale one były niezbyt silne i przejściowe – mówił po posiedzeniu rady jej przewodniczący Marek Belka. – Patrzymy na niebezpieczeństwa płynące z nasilenia ilościowego luzowania na nasz rynek finansowy, na nasze banki. Nie można wykluczyć pewnego wpływu ujemnych stóp depozytowych na Zachodzie na sytuację polskich banków – dodawał szef NBP. Według niego problemem dla naszych banków mógłby się okazać zwiększony napływ gotówki z Europy Zachodniej, gdzie stopy procentowe są ujemne, do naszego kraju, gdzie oprocentowanie lokat nawet jeśli bliskie zera, to cały czas dodatnie.
Według Belki ostatnie działania EBC to wyraz determinacji w walce z deflacją. – Dla wielu krajów strefy euro jest ona zjawiskiem bardzo niebezpiecznym. W sytuacji nadmiernego zadłużenia zarówno publicznego, jak i prywatnego, jak i umiarkowanego tempa wzrostu – potrzebne jest działanie ze strony polityki pieniężnej. W Polsce nie ma takiej sytuacji. Wzrost przyspieszył. Sytuacja na rynku pracy się poprawia. A przy tym nie sądzimy, by obniżanie stóp mogło spowodować obniżenie oprocentowania kredytów. One rosną w tempie, którego Europa może nam zazdrościć – uzasadniał prezes NBP. – Wzmagają się pewne czynniki ryzyka płynące głównie ze strony rynków wschodzących. Nie można wykluczyć nawet pojawienia się zjawisk kryzysowych w gospodarce światowej. Na takie czasy dobrze jest mieć trochę amunicji – czyli stopy takie, przy których na gwałtowne pogorszenie się sytuacji można reagować – zadeklarował Marek Belka. Według niego najbardziej prawdopodobny obecnie scenariusz to utrzymanie stóp w Polsce bez zmian.
Prognozy inflacji w dół
Na marcowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej dysponowała nową projekcją inflacji i PKB przygotowaną przez analityków Narodowego Banku Polskiego. W porównaniu z poprzednim takim opracowaniem – z listopada ub.r. – obniżeniu uległy prognozy inflacji, natomiast wyższe są przewidywania dotyczące wzrostu gospodarczego.
Zgodnie z najnowszą projekcją roczna dynamika cen z 50-proc. prawdopodobieństwem w tym roku znajdzie się w przedziale od -0,9 do 0,2 proc. W listopadzie NBP szacował, że inflacja w 2016 r. wyniesie 0,4–1,8 proc. Wzrost cen spodziewany w przyszłym roku to obecnie 0,2–2,3 proc. (wobec 0,4–2,5 proc. w projekcji z listopada) oraz 0,4–2,8 proc. w 2018 r.
Oznacza to, że dopiero w przyszłym roku lub za dwa lata roczna inflacja znajdzie się powyżej dolnej granicy odchyleń od celu RPP. Cel to inflacja na poziomie 2,5 proc. Dopuszczalne odchylenie to 1 pkt proc. w górę lub w dół.
Niższa inflacja to w głównej mierze efekt czynników niezależnych od działań banku centralnego: spadku cen surowców i żywności.
Roczne tempo wzrostu PKB według najnowszej projekcji znajdzie się z 50-proc. prawdopodobieństwem w przedziale 3,0–4,5 proc. w 2016 r. (wobec 2,3–4,3 proc. w projekcji z listopada 2015 r.), 2,6–4,8 proc. w 2017 r. (wobec 2,4–4,6 proc.) oraz 2,1–4,4 proc. w 2018 r. Te informacje wskazują, że zdaniem analityków NBP w kolejnych latach nie będziemy mieli – wbrew deklaracjom rządu – przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Szczegóły projekcji będą opublikowane jutro.
Na czwartkowe posiedzenie rady Europejskiego Banku Centralnego swoją projekcję przygotował także bank centralny strefy euro. Tam również obniżono oczekiwania dotyczące inflacji. W tym roku spodziewany jest wzrost cen konsumpcyjnych o 0,1 proc. W poprzedniej projekcji oczekiwano, że będzie to 1 proc. Prognozę na przyszły rok zmniejszono z 1,6 proc. do 1,3 proc. W 2018 r. spodziewana inflacja wynosi 1,6 proc. Cel europejskiego banku to inflacja możliwie blisko 2 proc. (ale poniżej tego poziomu).
Według nowych prognoz EBC wzrost gospodarczy w strefie euro w tym roku wyniesie 1,4 proc. (dotychczas oczekiwano, że będzie to 1,7 proc.), a w przyszłym 1,7 proc. (w poprzedniej prognozie: 1,9 proc.). W 2018 r. EBC spodziewa się wzrostu PKB w unii walutowej na poziomie 1,8 proc.