Domy maklerskie od ponad roku tracą na swojej podstawowej działalności. Odbija się na nich trudna sytuacja na GPW. To zła wiadomość dla polskiej gospodarki i firm poszukujących kapitału na rozwój. Ostatnie miesiące przynoszą jednak nadzieję na poprawę.
W 2014 r. domy maklerskie straciły na podstawowej działalności ponad 31,6 mln zł. W I kwartale 2015 r. ich strata z działalności maklerskiej wyniosła niemal 21 mln zł. To efekt niskich obrotów i małej zmienności notowań, co odbija się na pobieranych prowizjach, oraz dużego spadku wartości pierwotnych ofert publicznych. Do tego doszła mniejsza aktywność inwestorów, co jest pokłosiem m.in. ubiegłorocznej reformy otwartych funduszy emerytalnych.
Ostatnie miesiące przyniosły jednak nadzieję na odwrócenie tego trendu. W maju łączne obroty na głównym rynku akcji BPW wzrosły w porównaniu z 2014 r. o 2 proc., do 19,13 mld zł, a te realizowane bezpośrednio w ramach zleceń składanych w trakcie sesji o 5,5 proc. do 17,2 mld zł. W kwietniu urosły odpowiednio o 8,6 proc. i 15,5 proc. Tymczasem w całym I kwartale obroty te były o 10,7 i 13,7 proc. niższe niż rok wcześniej. Poprawia się też sytuacja na rynku ofert publicznych, głównie pod względem wartości. W ramach pięciu IPO, które odbyły się na GPW od kwietnia, spółki sprzedały akcje za 1,24 mld zł. Doliczając styczniowe IPO spółki budowlanej i deweloperskiej Dekpol, kwota ta sięga 1,27 mld zł. Dla porównania w całym 2014 r. debiutanci sprzedali akcje za 1,31 mld zł.
– Mam nadzieję, że jeśli chodzi o wyniki, już zobaczyliśmy dno. Obawiam się jednak, że poziom obrotów w kwietniu i maju na giełdzie był jeszcze za mały, aby branża w II kwartale pokazała zysk, nawet mimo ożywienia na rynku ofert publicznych. Decydującą kwestią dla domów maklerskich będzie koniunktura na światowych rynkach akcji. Wiosenne ożywienie wyraźnie pokazało, że notowania na GPW są silnie skorelowane z sytuacją na giełdach światowych – wskazuje Krzysztof Polak, dyrektor Biura Maklerskiego Alior Banku.
Podobnie sytuację ocenia Jacek Rachel, prezes Beskidzkiego Domu Maklerskiego. Faktycznie, w II kwartale można było zaobserwować pewne symptomy ożywienia, ale jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o trwałej tendencji w tym zakresie. – Skala obrotów i przychodów jest wciąż niewystarczająca, aby zapewnić rentowność branży maklerskiej na poziomie podstawowej działalności. Moim zdaniem osiągnięcie takiego wyniku w tym roku jest mało prawdopodobne – przyznaje.
– Poza poprawą w obrotach i lepszą sytuacją na rynku ofert pierwotnych konieczne byłoby jeszcze zwiększenie zmienności notowań – dodaje Paweł Tamborski, prezes warszawskiej giełdy.
Giełda, w miarę swoich możliwości, stara się ożywić handel oraz przyciągać inwestorów i emitentów. W tym roku ruszyła z serią spotkań „Kapitał dla rozwoju” dotyczących możliwości finansowania rozwoju firm i samorządów przy wsparciu rynku kapitałowego. Odbędą się one w 16 regionach kraju. Kilka dni temu GPW razem z Krajowym Depozytem Papierów Wartościowych zdecydowały też o czasowym zniesieniu opłat pobieranych od animatorów średnich i małych spółek. Cel to wspieranie płynności obrotu ich akcjami notowanymi na głównym rynku oraz NewConnect. Promocja będzie trwać od 1 lipca do 31 grudnia 2015 r. Giełda promuje też rozwinięcie na warszawskim parkiecie segmentu spółek typu Real Estate Investment Trust (REIT). Dają one inwestorom, także indywidualnym, możliwość inwestowania w fundusze zarabiające na nieruchomościach i przychodach z czynszów.
– Istotną sprawą jest też zwiększenie aktywności inwestorów indywidualnych. Dużym krokiem w tym kierunku może być oferta publiczna Banku Pocztowego. Giełda została zaproszona do konsultacji przy tym projekcie. Liczymy, że oferta Banku Pocztowego nie będzie największym tegorocznym IPO i w 2015 r. pojawi się także inna, która przyciągnie uwagę inwestorów indywidualnych – zapowiada Paweł Tamborski.
Duże nadzieje z ofertą Banku Pocztowego wiążą też domy maklerskie. – Pojawiły się zapowiedzi, że będzie to oferta szeroko propagowana, realizowana w ramach programu akcjonariatu obywatelskiego – dodaje Krzysztof Polak.
W oczekiwaniu na poprawę koniunktury brokerzy szukają innych możliwości zarabiania. Jak wskazuje Jacek Rachel, część firm z branży uzupełniła ofertę o rynek forex, inni postawili na inwestycje na własny rachunek. Inne rozwiązania, po które sięga branża, to większa aktywność w usługach doradztwa finansowego czy zwiększanie sprzedaży funduszy inwestycyjnych. – W BDM postawiliśmy na zróżnicowaną ofertę i dywersyfikację przychodów. Gdy szwankuje biznes brokerski, staramy się ubytek przychodów zrównoważyć przychodami z transakcji poza rynkiem giełdowym i własnymi inwestycjami w ramach znacznie rozbudowanej działalności animatora – mówi szef BDM.
Dzięki takim działaniom w 2014 r. domom maklerskim udało się osiągnąć 396,4 mln zł zysku netto, a w I kw. 2015 r. 122,7 mln zł. Zaznaczają jednak, że choć zyskowna, to np. działalność na własny rachunek obarczona jest dodatkowym ryzykiem.
– Nie jest to sytuacja pożądana. Branża maklerska, której działalność podstawowa jest licencjonowana, wymagająca specjalistycznej wiedzy, kompetencji i doświadczenia, powinna być trwale rentowna. Tylko wtedy jest w stanie się rozwijać w sposób bezpieczny, zapewniając klientom komfort coraz lepszej i bezpieczniejszej obsługi – zaznacza Jacek Rachel.
Brokerzy podkreślają przy tym, że rynek kapitałowy odgrywa bardzo ważną rolę w finansowaniu wzrostu gospodarczego oraz potrzeb inwestycyjnych polskich przedsiębiorstw, głównie małych i średnich na wczesnym etapie rozwoju. O działania wspierające jego rozwój mocno apeluje w tym roku m.in. Izba Domów Maklerskich. Podczas tegorocznej konferencji programowej izby jej członkowie wskazywali, że strategia rozwoju rynku kapitałowego powinna stanowić część strategii rządowej, a także wspierać krajową bazę inwestorów i branżę domów maklerskich. Rola rynku kapitałowego w finansowaniu przedsiębiorstw oraz jego znaczenie dla gospodarki będą istotnymi kwestiami poruszanymi podczas zaczynającego się w poniedziałek w Sopocie Europejskiego Kongresu Finansowego.