Większość kategorii cen nadal pnie się w górę w tempie przekraczającym 10 proc. w skali roku. Wskaźnik podbija żywność, spowalniają paliwa.
Konsumenci za nabywane towary i usługi płacili w kwietniu średnio o 14,7 proc. więcej niż rok wcześniej. Główny Urząd Statystyczny potwierdził w poniedziałek wstępne szacunki inflacji podane dwa tygodnie wcześniej. Jeszcze w marcu inflacja wynosiła 16,1 proc.
Wskaźnik bazowy minimalnie w dół
Hamowanie inflacji to jednak w głównej mierze efekt statystyczny. W minionym miesiącu w porównaniu z marcem ceny podniosły się o 0,7 proc. Rok wcześniej był wzrost o 2 proc. Ta różnica wystarcza do wyraźnego obniżenia 12-miesięcznego wskaźnika wzrostu cen. Nie ma natomiast wiele wspólnego z faktycznym spadkiem presji inflacyjnej.
Żeby wiedzieć, jak ona wygląda, ekonomiści przyglądają się tzw. inflacji bazowej, przede wszystkim wskaźnikowi z wyłączeniem cen żywności i energii. Tu według szacunków analityków mieliśmy w kwietniu w najlepszym razie minimalny spadek z 12,3 proc. do 12,1–12,2 proc. w skali roku. Finalne dane na temat inflacji bazowej dziś poda Narodowy Bank Polski.
„Mimo nieznacznego spadku inflacji bazowej w kwietniu pozostaje ona na bardzo wysokim na tle historycznym poziomie, co wskazuje na utrzymującą się silną presję inflacyjną w polskiej gospodarce” – napisali w poniedziałkowym komentarzu analitycy Crédit Agricole Bank Polska.
„Spadek inflacji bazowej cieszy, ale na tle regionu Europy Środkowej to raczej skromna poprawa sytuacji inflacyjnej. W Czechach kwietniowa inflacja bazowa jest już o 4,5 pkt. proc. niższa od szczytu, w Rumunii o ok. 0,9 pkt. proc., na Węgrzech 0,8 pkt. proc., ale ten kraj schodzi z bardzo wysokiego poziomu” – wyliczali ekonomiści ING Banku Śląskiego.
Jak wyglądają perspektywy? „Nowe niedzielne (ogłoszone w niedzielę przez Jarosława Kaczyńskiego, prezesa Prawa i Sprawiedliwości – red.) wydatki wyborcze to 1 proc. PKB, a ciąg dalszy zobaczymy w czerwcu i wrześniu. Obecny obraz, jak i oczekiwana dalsza ekspansja fiskalna związana z kalendarzem wyborczym, oznacza utrzymanie uciążliwie wysokiej inflacji bazowej na dłużej” – dodali ekonomiści ING BSK.
Podwyżki są, tylko mniejsze
W podstawowych kategoriach obserwowanych przez GUS nie doszło w kwietniu do spadków cen, ale były takie, których miesięczne wzrosty okazały się wyraźnie niższe niż przed rokiem. Dotyczy to przede wszystkim żywności i napojów bezalkoholowych, które w porównaniu z marcem podrożały o 0,5 proc., podczas gdy przed rokiem był wzrost o 4,1 proc. To właśnie główny powód hamowania inflacji.
Zauważalna różnica w dynamice cen dotyczy również użytkowania mieszkania lub domu i nośników energii. Tu tym razem był wzrost o 0,2 proc., a przed rokiem o 1,9 proc. W kategorii rekreacja i kultura w kwietniu tego roku ceny zostały podniesione o 0,8 proc., a przed rokiem był wzrost o 2 proc.
Są jednak i takie kategorie cen, które tym razem poszły w górę wyraźnie mocniej niż rok wcześniej. Chodzi przede wszystkim o transport, którego ceny przed rokiem nie zmieniły się w relacji do marca, a teraz zwiększyły się o 0,8 proc. (o 16,6 proc. niższe niż w kwietniu ub.r. były ceny autogazu, o 6 proc. potaniał olej napędowy, ale benzyna poszła w górę o 5,8 proc.). Inny przykład to edukacja: w kwietniu podrożała o 1 proc., a w podobnym okresie przed rokiem o 0,4 proc.
To wszystko przekłada się na zmniejszenie dynamiki cen liczonej w skali roku, ale większość koszyka konsumpcji nadal drożeje w tempie przekraczającym 10 proc. W przypadku żywności i napojów bezalkoholowych kwiecień był pierwszym od siedmiu miesięcy, w którym dynamika cen obniżyła się do mniej niż 20 proc. W transporcie jeszcze w lutym roczne tempo wzrostu cen wynosiło prawie 24 proc. Teraz to niespełna 5 proc. To obecnie kategoria z najniższą dynamiką cen.
Przyjrzeliśmy się nie tylko miesięcznym czy rocznym zmianom, lecz także temu, jak ceny zachowywały się w dłuższym okresie. Za punkt wyjścia przyjęliśmy grudzień 2019 r., czyli jeden z ostatnich miesięcy przed wybuchem pandemii. Inflacja ogółem wyniosła w tym czasie 37,1 proc. Wzrosty przekraczające 30 proc. dotyczą większości cen. Dwukrotnie mocniej podskoczyły stawki wchodzące do kategorii użytkowanie mieszkania lub domu i nośniki energii. To m.in. ciepło, które tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy podrożało o 40 proc., czy prąd ze zwyżką o 22,4 proc. w porównaniu z kwietniem ub.r. Na drugim biegunie są odzież i obuwie. Tu w porównaniu z końcem 2019 r. jest wzrost cen nieprzekraczający 10 proc. To jednak kategoria, która jeszcze w 2020 r. notowała systematyczne obniżki, przy czym ceny podlegają silnym wahaniom sezonowym. ©℗