Świat bardziej obawia się nakręcania spirali inflacyjnej niż spowolnienia gospodarczego. Słabość koniunktury nie powstrzymuje największych banków centralnych przed podwyżkami stóp procentowych. Ważniejsze jest dla nich zahamowanie inflacji

Federalny Komitet ds. Otwartego Rynku (FOMC) amerykańskiej Rezerwy Federalnej podniósł w środę przedział, w którym jest utrzymywana tzw. stopa funduszy federalnych, o 0,25 pkt proc., do 5–5,25 proc. Fed nie jest jedynym spośród głównych banków centralnych, który podnosi koszt pieniądza.

Wypatrywanie sygnałów

Inwestorzy wyczekiwali nie tylko decyzji FOMC, lecz także jej uzasadnienia. Spodziewali się wskazówek, że majowa podwyżka była ostatnią w cyklu trwającym od wiosny ub.r.

Wiele wskazuje, że się doczekali. W trakcie środowej konferencji prasowej Jerome Powell, szef Rezerwy Federalnej, wielokrotnie podkreślał, że teraz ocena sytuacji w gospodarce będzie dokonywana z posiedzenia na posiedzenie. – W komunikacie FOMC znika sformułowanie wskazujące na kolejne podwyżki stóp. Przed nami operacyjna pauza, a kolejnym ruchem będzie raczej obniżka niż podwyżka stóp – skomentował Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

„Amerykański system bankowy jest zdrowy i odporny” – ocenił FOMC. Dlaczego to zdanie ma znaczenie? Na początku tygodnia przeprowadzono przymusową restrukturyzację banku First Republic. To trzeci tzw. bank regionalny uchroniony przed upadkiem poprzez przejęcie przez agencję odpowiedzialną za gwarantowanie depozytów. Zdrowa część działalności First Republic została natychmiast sprzedana największemu amerykańskiemu bankowi – JP Morgan.

Problemy banków w USA są konsekwencją dotychczasowych podwyżek stóp. Doprowadziły one do spadku wycen portfeli obligacji i pojawienia się miliardowych strat. To budzi nerwowość klientów i prowadzi w niektórych przypadkach do masowego wycofywania depozytów.

Zatrzymanie cyklu podwyżek stóp w USA osłabia dolara. Kurs euro krótko po decyzji FOMC zbliżył się do 1,11 dol. To najwyższy poziom od marca ub.r.

Dziś zbiera się Rada Prezesów Europejskiego Banku Centralnego. Analitycy spodziewają się podwyżki głównej stopy o 0,25–0,5 pkt proc., do 3,75–4 proc. Tu również ważne będą wskazówki Christine Lagarde, prezes EBC, co do perspektyw dalszego zaostrzania polityki pieniężnej. Rynek przewiduje jeszcze jedną lub dwie decyzje w sprawie podwyżek stóp procentowych w najbliższych miesiącach.

Banki centralne w USA i strefie euro starają się zachowywać w sposób przewidywalny. W tym tygodniu mieliśmy już jednak niespodzianki. W środę w Malezji główną stopę procentową podniesiono wbrew oczekiwaniom rynkowym o 0,25 pkt proc., do 3 proc. Była to pierwsza podwyżka od listopada ub.r.

Jeszcze większym zaskoczeniem była wtorkowa podwyżka w Australii – z 3,6 proc. do 3,85 proc. Taki ruch to wynik oceny, że chociaż inflacja ostatnio spadała, to poziom 7 proc. jest wciąż zbyt wysoki. Bank centralny podkreślił, że konieczne może być dalsze zaostrzenie polityki pieniężnej.

Nie wszędzie spadki

Zachowanie inflacji pozostaje największym zmartwieniem dla bankierów centralnych. W wielu krajach jest ona niższa niż jeszcze kilka miesięcy temu, ale nie wszędzie jest kontynuowany trend spadkowy. U nas, jak podał w ubiegłym tygodniu Główny Urząd Statystyczny, roczne tempo wzrostu cen obniżyło się w kwietniu do 14,7 proc., z 16,1 proc. miesiąc wcześniej. Inflacja jest najniższa od 10 miesięcy.

Ekonomiści podkreślają jednak, że działają głównie efekty statystyczne: z rocznego wskaźnika inflacji „wypadają” duże wzrosty cen z ubiegłego roku. Równocześnie jednak miesięczny wzrost cen na poziomie 0,7 proc. w kwietniu był najniższy w tym roku.

Zaskoczeniem były dane ze strefy euro, gdzie nastąpił wzrost do 7 proc. „Niespodziewane przyspieszenie jest rezultatem odbicia inflacji cen energii, a także nieco wyższej inflacji cen usług” – ocenili ekonomiści holenderskiej grupy ING. Podkreślili, że o ile początkowo wyższa inflacja miała charakter podażowy (rosły ceny żywności i paliw), o tyle teraz ma już głównie charakter popytowy.

Podejmowanie decyzji o podwyżkach stóp procentowych dodatkowo komplikują niejednoznaczne sygnały dotyczące koniunktury.

Publikowane w ostatnich dniach wskaźniki PMI (indeksy menedżerów logistyki) za kwiecień były w wielu krajach gorsze niż miesiąc wcześniej. W dół poszły m.in. PMI w przemyśle Włoch, Holandii czy Austrii. We wszystkich tych krajach wskaźniki są poniżej poziomu 50 pkt, umownej granicy między ekspansją a recesją w przemyśle. Spadku doświadczyła również Polska. PMI obniżył się o 1,7 pkt, do 46,6 pkt.

Równocześnie jednak w strefie euro stopa bezrobocia jest na rekordowo niskim poziomie. Eurostat, unijne biuro statystyczne, podał w środę, że bez pracy pozostawało 6,5 proc. mieszkańców krajów unii walutowej. W USA dane za kwiecień poznamy w piątek. Na razie dysponujemy raportem firmy ADP, z którego wynika, że w kwietniu sektor prywatny stworzył 296 tys. miejsc pracy – dwa razy więcej, niż spodziewali się analitycy. ©℗

PMI w przemyśle (pkt) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe