Kredyty dla gospodarstw domowych były w marcu o 5 proc. mniejsze niż rok wcześniej. Z tak szybkim spadkiem nie mieliśmy jeszcze do czynienia.
– Początek roku napawa nas optymizmem – to najkrótsze podsumowanie rezultatów I kw. ze strony Michała Gajewskiego, prezesa Santander Bank Polska. To największy prywatny i zagraniczny bank działający na naszym rynku. To równocześnie instytucja, która otworzyła sezon publikacji wyników w krajowych bankach.
Spółka córka hiszpańskiego Santandera, jednego z największych graczy na rynku strefy euro, zarobiła w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku prawie 1,2 mld zł. Wynik był o niemal jedną czwartą wyższy niż rok wcześniej. W podobnym stopniu zwiększyły się dochody, przede wszystkim z odsetek. Dochody z – mówiąc w uproszczeniu – różnicy w oprocentowaniu kredytów i depozytów były w I kw. o prawie 40 proc. wyższe niż rok wcześniej.
Wysoki wzrost dotyczy praktycznie całego sektora bankowego. To efekt podwyżek stóp procentowych. W I kw. br. podstawowa stopa Narodowego Banku Polskiego wynosiła 6,75 proc. Rok wcześniej było to średnio 2,7 proc.
Wyniki sektora za pierwsze trzy miesiące tego roku nie są jeszcze znane. W okresie styczeń–luty krajowe banki zarobiły 6,1 mld zł, prawie o połowę więcej niż rok wcześniej. Zakładając, że przez resztę roku wyniki byłyby podobne, banki miałyby ok. 17-proc. stopę zwrotu z kapitału.
– Jako sektor musimy się skupić na budowie kapitałów własnych, które mogłyby posłużyć realizacji projektów ważnych dla gospodarki, jak transformacja energetyczna. Nasza nadwyżka kapitałowa pozwala na dalszy wzrost i zaadresowanie różnych czynników ryzyka – stwierdził w trakcie prezentacji wyników Michał Gajewski.
Banki notują dobre wyniki. Gorzej idzie im pod względem rozwoju skali działania. Kuleje zwłaszcza akcja kredytowa. Santander podkreśla, że w końcu marca portfel kredytów dla przedsiębiorstw był tam o 11 proc. wyższy niż rok wcześniej. Miał wartość niemal 80 mld zł. Ale równocześnie w kredytach dla klientów indywidualnych był spadek o 3 proc., do 83,5 mld zł.
Maciej Reluga, członek zarządu Santander BP odpowiadający za finanse, podkreślał, że saldo kredytów obniżają kwestie związane z ryzykiem prawnym walutowych kredytów hipotecznych. Banki tworzą wysokie rezerwy, które mają je zabezpieczać na wypadek przegranej w procesach z frankowiczami. Ponoszą też koszty ugód zawieranych z tą grupą klientów – przewalutowanie kredytu wiąże się ze zmniejszeniem salda pozostającego do spłaty.
– Jeśli chodzi o kredyty gotówkowe, to sprzedaż jest na dość dobrym poziomie. Ona nie zawsze się przekłada na bilansową wielkość, bo dochodzi do rolowania kredytów, które są w bilansie lub konsolidacji. W hipotekach złotowych w I kw. mieliśmy pewne odbicie w sprzedaży. Ono było widoczne w marcu. Jeśli będzie kontynuowane w kolejnych miesiącach, to w II kw. będzie widać ożywienie – dodał Reluga.
Jak wynika z danych opublikowanych we wtorek przez Narodowy Bank Polski, wartość portfela całego sektora wynosiła 1,36 bln zł. Była o 5,2 mld zł większa niż rok wcześniej. Ale w skali roku urosła o zaledwie 0,4 proc. To najniższa dynamika od połowy 2021 r. Roczne tempo spadku kredytów dla gospodarstw domowych przekroczyło w marcu 5 proc. Nigdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z tak szybkim kurczeniem się portfela.
W poprzednich kwartałach bankowcy podkreślali w tym kontekście znaczenie dokonywanych przez klientów wcześniejszych spłat kredytów. Kredytobiorcy bronią się w ten sposób przed wzrostem obciążeń związanym z wyższymi stopami procentowymi. Wartość kredytów dla klientów indywidualnych zmniejszyła się w marcu do 781,6 mld zł. To najmniej od sierpnia 2020 r.
Rezerwy na tzw. złe kredyty w polskim Santanderze wyniosły w I kw. 233 mln zł. Były mniejsze niż w poprzednich dwóch kwartałach. – Obserwujemy wzrost kosztu ryzyka. Spadek w ujęciu kwartalnym to efekt sprzedaży portfela kredytów niepracujących. Jest ryzyko opóźnionych efektów hamowania gospodarki, wysokiej inflacji i wysokich stóp procentowych – wyjaśniał członek zarządu Santander BP. ©℗