TSUE będzie potrzebował dużo czasu, żeby odpowiedzieć, czy banki mogą dochodzić wynagrodzenia za korzystanie z kapitału w przypadku unieważniania umów hipotek walutowych.

Do 16 lutego przyszłego roku rzecznik generalny ma przedstawić Trybunałowi Sprawiedliwości UE opinię dotyczącą tego, czy po unieważnieniu umowy kredytu walutowego - to obecnie częsta sytuacja w relacjach kredytobiorcy-banki - dopuszczalne jest żądanie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Wczoraj w TSUE odbyła się uważnie śledzona zarówno przez środowisko bankowe, jak i frankowiczów rozprawa dotycząca opłaty za korzystanie z kapitału. O dacie wyznaczonej przez sędziów poinformował rzecznik finansowy, który przystąpił do sprawy na wniosek powoda - Arkadiusza Szcześniaka, prezesa Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
Czas dla rzecznika generalnego wydłuży termin wydania rozstrzygnięcia przez TSUE. Według bankowców może to nastąpić nawet dopiero za rok.
Sprawa Szcześniak kontra Bank Millennium nie jest jedyną dotyczącą wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, jaka trafiła do TSUE. Wiadomo również o podobnym zagadnieniu dotyczącym mBanku.
W oczekiwaniu na zakończenie rozprawy w TSUE bankowcy i frankowicze przedstawiali swoje racje na spotkaniach z dziennikarzami.
Finansiści odwoływali się do zasad sprawiedliwości społecznej. - Nie może być tak, że jedna grupa kredytobiorców nic nie płaci, a druga - złotowi - w tym samym czasie musi płacić pełne raty. Z punktu widzenia prawa mamy do czynienia z bezpodstawnym wzbogaceniem. Klient, który korzystał z kapitału, wzbogacił się co najmniej o wartość, którą musiałby zapłacić, gdyby wziął kredyt w złotówkach - mówił Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich.
- Konsument otrzymał kapitał, który natychmiast został przekazany deweloperowi albo innemu kontrahentowi. Ale otrzymał też od banku drugie świadczenie - usługę, bo spłaca kredyt przez kilkanaście, kilkadziesiąt lat - wskazała Paulina Gasińska, dyrektor zarządzająca w mBanku. Według niej po unieważnieniu umowy bankowi powinien przysługiwać zwrot obu świadczeń. - Co do zasady pieniądz w czasie kosztuje - powiedziała.
Reprezentująca frankowiczów Martyna Balcerowicz-Dejko z kancelarii Radosław Górski i Wspólnicy podkreślała, że zgoda na wynagrodzenie za korzystanie z kapitału stałaby w sprzeczności z zasadą skuteczności unijnej dyrektywy dotyczącej ochrony konsumentów. - Niweczyłoby to efekt odstraszający dyrektywy. Zarobek przedsiębiorców byłby jedynie rozciągnięty w czasie, a nie byłoby obciążenia dla przedsiębiorcy, który wprowadzałby do umowy wadliwe zapisy - zaznaczyła.
Przedstawiciele stowarzyszenia SBB podkreślali też, że „instytucja darmowego kredytu nie jest niczym nowym”, bo przewiduje to ustawa o kredycie hipotecznym, jeśli bank przygotuje wadliwą umowę.
W posiedzeniu TSUE wzięli udział również przedstawiciele państwa: reprezentowany był m.in. rząd, rzecznik finansowy, a osobiście przed trybunałem stawił się Jacek Jastrzębski, szef KNF. Już w przeddzień rozprawy mówił on, że gdyby sędziowie nie zgodzili się na dochodzenie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, dla sektora oznaczałoby to jednorazowy odpis rzędu 100 mld zł.
„Zanegowanie możliwości dochodzenia przez banki wynagrodzenia za korzystanie z kapitału prowadziłoby do istotnego zachwiana stabilności polskiego systemu finansowego, a w wysoce prawdopodobnym scenariuszu - w efekcie nawet do jego załamania” - napisał Jastrzębski w tezach na wystąpienie przed TSUE.
O perspektywie „zniszczenia polskiego sektora bankowego” i „braku możliwości jego dalszego funkcjonowania” w konsekwencji niekorzystnego dla banków rozstrzygnięcia TSUE mówił Tadeusz Białek z ZBP. Przedstawiciele SBB komentowali natomiast, że „nie można traktować przyszłych dochodów zrealizowanych w sposób nieuczciwy jako straty”. Według nich szef nadzoru nie jest bezstronny. Podkreślali też, że jeden z sędziów miał powiedzieć podczas wczorajszej rozprawy, że kwestie finansowe nie będą brane pod uwagę przy rozstrzygnięciu TSUE.
Opinia szefa nadzoru idzie wbrew oficjalnej linii rządu oraz rzecznika finansowego. Na rozprawie konsekwentnie podtrzymał on stanowisko, że „bankom nie przysługuje tzw. wynagrodzenie za kapitał, czemu Rzecznik Finansowy dał wielokrotnie wyraz, prezentując swoje poglądy w obronie klientów pozwanych przez banki w postępowaniach sądowych, w tym włączając przedstawienie stanowiska Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej na etapie pisemnym, jak również przedstawiając uzasadnienie swojego stanowiska Sądowi Najwyższemu” - napisano w środowym komunikacie RF. Zaznaczono tam, że o roszczeniach klientów dotyczących wykorzystania kapitału przez banki powinny decydować sądy krajowe. ©℗
Wartość kredytów we frankach dla sektora niefinansowego (mln euro) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe