Niekorzystny wyrok w postępowaniu przed luksemburskim trybunałem zmusi banki do gigantycznych odpisów. Niektóre mogą upaść - mówi Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego.

Odebranie bankom prawa do „wynagrodzenia za korzystanie z kapitału” przy unieważnianiu kredytów walutowych skutkowałoby stratami prowadzącymi do kryzysu bankowego.

Przystąpienie do sprawy frankowiczów

Korzystając z uprawnień prokuratorskich, przystąpił on do sprawy frankowicz kontra bank, w której sąd zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE o opinię i zapytał o możliwość pobierania przez bank wynagrodzenia (odsetek) za udostępniony kapitał w przypadku unieważnienia umowy. Szef KNF podkreślał na wtorkowym spotkaniu z dziennikarzami, że nie opowiada się za żadną ze stron, chce tylko w Luksemburgu przedstawić swoją ocenę. Jest ona odmienna od oficjalnego stanowiska polskiego rządu. Nadzór wysłał już wcześniej do TSUE stanowisko pisemne, ale nie zostało ono przyjęte, bo rozpatrywanie sprawy wkroczyło już w kolejny etap.

Wyrok może kosztować sektor bankowy nawet 100 mld złotych

Według szefa KNF skutkiem braku możliwości pobierania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału byłaby konieczność dokonania ogromnych odpisów. – Dla banków to jednorazowy koszt wynoszący ok. 100 mld zł – mówił Jastrzębski dziennikarzom. Wskazał, że to kwota przekraczająca nadwyżki kapitału ponad wymagania regulacyjne wobec sektora. Oznacza to, że po niekorzystnym dla siebie rozstrzygnięciu TSUE sektor nie spełniałby wymogów nadzorczych.

– Groziłaby nam upadłość jednego albo nawet kilku dużych banków. Obciążyłoby to również banki mniejsze, bez portfeli kredytów walutowych – ostrzegał Jastrzębski. Doszłoby do tzw. efektu zarażania. A równocześnie banki bez portfeli frankowych byłyby też obciążone większą składką na fundusze gwarantowania depozytów.

Na dzisiejszym posiedzeniu TSUE nie należy się spodziewać finalnego rozstrzygnięcia. Jego wydanie może nastąpić za kilka miesięcy do roku.

Dziś kwestią wynagrodzenia za korzystanie z kapitału zajmie się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. W posiedzeniu weźmie udział m.in. Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Aby zaprezentować swoją argumentację, przystąpił on do sprawy, w której zadano pytanie TSUE. Szef KNF skorzystał z uprawnienia zaangażowania się w sprawę w charakterze prokuratora.

Opłata za korzystanie z kapitału

Dlaczego się na to zdecydował? Bo ma inną opinię niż rząd, który w swoim stanowisku wspiera kredytobiorców. – Stanowisko rządowe było wypracowywane z udziałem wielu instytucji. Byliśmy w tym procesie konsultowani, ale nadal dostrzegam potrzebę swojego wystąpienia – wyjaśniał Jastrzębski na wtorkowym spotkaniu z dziennikarzami.
„Skoro KNF przystąpił do sprawy, to powołamy go na świadka w sprawie toczącej się w Polsce. Spytamy o szereg zagadnień zawartych w stanowiskach KNF” – napisał na Twitterze Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu. To jego sprawą przeciwko Bankowi Millennium będzie się dziś zajmował TSUE.
Według stowarzyszenia SBB do sprawy prócz szefa KNF przyłączyli się również rzecznik finansowy, rzecznik praw obywatelskich i prokuratura. „Przedstawiciele Rzecznika Finansowego wezmą udział w jutrzejszej rozprawie przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej” – informowało nas wczoraj biuro prasowe RF.
Nie będzie za to przedstawiciela Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. „Natomiast przedstawione tam stanowisko rządu RP uwzględnia prezentowany do tej pory pogląd prezesa UOKiK, że w sytuacji, kiedy unieważnienie umowy kredytowej następuje ze względu na zamieszczenie w niej przez bank klauzul niedozwolonych, to nie do przyjęcia jest możliwość żądania przez bank wynagrodzenia za korzystanie z kapitału wypłaconego konsumentowi w takich okolicznościach. W ocenie prezesa UOKiK w takim przypadku konsument może być co najwyżej zobowiązany do zwrotu wypłaconej mu na podstawie unieważnionej umowy kwoty kredytu i to w nominalnej wysokości” – przekazało nam biuro prasowe urzędu antymonopolowego.
Zdaniem szefa KNF, gdyby TSUE przesądził, że nie ma możliwości pobierania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, wysokość odpisów, jakich musiałyby dokonać banki, zabrałaby im dużą część kapitału. – Prowadziłoby to do zachwiania stabilności rynku finansowego, a w skrajnym przypadku nawet do załamania – mówił wczoraj. – Chcę postawić tezę, że drugą stroną nie są banki, a gospodarka i społeczeństwo – dodawał.