Większość w radzie grozi „dysydentom” odpowiedzialnością prawną. Na razie nie ma to wpływu na kształt polityki pieniężnej. Ale możliwe, że to się zmieni.

„Nie akceptujemy i wyrażamy skrajną dezaprobatę wobec działań, które w naszej ocenie mogą stanowić naruszenie przepisów prawa, a w związku z którymi uznajemy za zasadne rozważenie skierowania w tej sprawie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa” - napisało w oświadczeniu opublikowanym wczoraj przez Narodowy Bank Polski pięciu członków Rady Polityki Pieniężnej, w tym prezes NBP Adam Glapiński.
W oświadczeniu przywołane są przepisy ustawy o NBP mówiące o bezstronności członków RPP oraz o zakazie podejmowania przez nich innej działalności niż praca naukowa, dydaktyczna lub twórczość autorska, a także regulamin rady, który mówi o utajnieniu (lub nadaniu klauzuli „zastrzeżone”) przebiegu posiedzeń i wyników głosowań RPP.
Autorzy oświadczenia przedstawili je „w związku z ostatnimi wypowiedziami publicznymi i opublikowanymi tekstami niektórych członków RPP”, jednak bez wskazania, które konkretnie wystąpienia mieli na myśli. Pod oświadczeniem nie podpisały się Gabriela Masłowska i Iwona Duda, wybrane do RPP w ubiegłym tygodniu przez Sejm. One po wyborze nie zabierały jeszcze głosu w sprawie stóp procentowych czy inflacji. Nie ma też podpisów trzech osób wybranych do RPP przez kontrolowany przez opozycję Senat.
Biuro prasowe NBP nie odpowiedziało wczoraj na pytanie DGP, czy przed podpisaniem, publikacją oświadczenia z jego treścią zostali zapoznani wszyscy członkowie RPP.
W ostatnich dniach kontrowersje mogły wzbudzić wystąpienia Joanny Tyrowicz i Przemysława Litwiniuka.
Joanna Tyrowicz w weekend przedstawiła alternatywną wersję komunikatu po ostatnim posiedzeniu RPP, na którym wbrew oczekiwaniu większości analityków nie doszło do podniesienia stóp procentowych. Sformułowała też szereg krytycznych komentarzy do treści zawartych w dokumencie przyjętym przez radę. Pisała m.in., że nie ma podstaw do stwierdzenia, że wysoka inflacja wynika głównie ze wzrostów cen surowców rolnych i energetycznych na światowych rynkach.
Członkini RPP, która w przeszłości pracowała w banku centralnym, zastrzegała, że przepisy nie pozwalają jej na informowanie, jak głosowała, ani nawet czy była obecna na październikowym posiedzeniu rady. - Mogę jedynie podzielić się swoją percepcją rzeczywistości - napisała w mediach społecznościowych.
Z kolei Przemysław Litwiniuk w poniedziałek udzielił wywiadu w TOK FM. Mówił tam o utrudnianiu pracy członkom RPP. Chodziło mu przede wszystkim o ograniczanie dostępu do analityków banku centralnego. Ujawnił też, że z członkami RPP chcieli się spotkać przedstawiciele niedawnej misji Międzynarodowego Funduszu Walutowego, najważniejszej globalnej instytucji finansowej. NBP odpowiedział, że członkowie RPP nie mają czasu - choć nie zostali o to zapytani.
- Problem z krytyką polityki monetarnej prowadzonej pod dowództwem Glapińskiego jest taki, że jest ona niemerytoryczna. Do krytycznych komentarzy ze strony analityków zbyt łatwo podłączają się politycy, którzy mają inne cele niż analitycy. Teraz rozległ się głos krytyki ze strony członków RPP, którzy są niezależni od prezesa Glapińskiego, i to ma określoną wagę - mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
- Na razie to wszystko nie ma wpływu na kształt polityki pieniężnej. Ale jeżeli ten spór będzie ewoluować w kierunku, który próbują wytyczyć członkowie RPP podpisani pod oświadczeniem, to oczywiście wpłynie destrukcyjnie na pracę rady, na atmosferę w banku - dodaje Jankowiak.
Sytuacja w RPP zaogniła się w wakacje po tym, gdy zostało upublicznione nagranie rozmowy prezesa Glapińskiego z kobietą spotkaną na sopockim molo, jak się okazało - działaczką AgroUnii. Przewodniczący RPP zadeklarował tam, że jeśli RPP podniesie jeszcze stopy procentowe, to będzie to niewielka podwyżka, rzędu 0,25 pkt proc. Taka właśnie decyzja została podjęta na wrześniowym posiedzeniu. Niektórzy członkowie RPP publicznie zapowiadali, że będą domagać się wyjaśnień w sprawie „wywiadu na molo” od prezesa NBP.
Na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej Glapiński odnosił się do wcześniejszych krytycznych głosów ze strony RPP. - Nie można pobierać 37,7 tys. zł za udział w jednym spotkaniu miesięcznie i krytykować działania całego ciała - mówił.
Osoby wybrane przez Senat mają w 10-osobowej RPP trzy głosy. Większość członków rady ma w polityce pieniężnej nastawienie podobne do Glapińskiego. Zdaniem analityków pozycję prezesa umocni jeszcze ubiegłotygodniowe powołanie Dudy i Masłowskiej. ©℗