Spadające notowania indeksów odbijają się na oszczędnościach Polaków zgromadzonych w TFI, OFE czy PPK. Po wielu miesiącach przeceny na parkietach można jednak liczyć na odbicie.

Ten rok dla inwestorów na rynku kapitałowym okazał się zimnym prysznicem. Główne światowe indeksy weszły w bessę, schodząc do poziomów najniższych od 2020 r. Jeszcze gorzej zachowuje się rodzimy parkiet. Zdaniem ekspertów końcówka roku może przynieść ulgę.

Giełdy zanurkowały

W piątek WIG20 tracił trzeci dzień z rzędu i ponownie zbliżał się do granicy 1400 pkt. W samym III kw. główny indeks warszawskiego parkietu spadł o około 19 proc., a licząc od początku roku - o ponad 38 proc. Ostatni cios polska giełda otrzymała przez zapowiedź podatku od nadmiarowych zysków, choć już wcześniej indeksy były pod presją, m.in. za sprawą wojny w Ukrainie czy wakacji kredytowych, które uderzyły w wyceny banków. Źle, choć nie tak jak w Polsce, jest również na giełdach w Europie i USA. Niemiecki DAX od początku roku spadł o ponad 20 proc., francuski CAC 40 o 17 proc. Obiecująco rozpoczął się kwartał na Wall Street, gdzie według danych Dow Jones Market S&P 500 osiągnął największy dwudniowy wzrost od kwietnia 2020 r. i zarazem najlepszy początek kwartału od 1938 r. Kolejne dni przyniosły jednak powrót do spadków. Inwestorzy bacznie obserwowali w piątek najnowszy raport NFP o zatrudnieniu w sektorze pozarolniczym w Stanach Zjednoczonych. We wrześniu przybyło 263 tys. etatów wobec 315 tys. miesiąc wcześniej, ale odczyt był lepszy od prognoz, które sugerowały 250 tys. Stopa bezrobocia spadła do 3,5 proc. wobec 3,7 proc. miesiąc wcześniej. Przewodniczący Fed Jerome Powell wskazywał na silny rynek pracy jako jeden z czynników wspierających dalsze podwyżki stóp.
Wyprzedaż na rynkach akcji odbija się na oszczędnościach Polaków ulokowanych w TFI, OFE czy PPK. W minionym kwartale fundusze akcji polskich uniwersalne straciły ponad 11 proc. Stosunkowo najlepiej poradziły sobie fundusze lokujące kapitał w amerykańskich akcjach, gdyż ich strata sięgnęła zaledwie 1,1 proc. W przypadku OFE spadki w III kw. sięgnęły między 10,2 proc. a 11,9 proc. Z kolei niektóre PPK zdołały wyjść na lekki plus, ale zdecydowana większość poniosła stratę, z czego największą Compensa 2065 UFK - 11,2 proc.

Co dalej?

Jak wskazuje Łukasz Bugaj, doradca inwestycyjny Millennium DM, w ostatnim czasie dość dobrze sprawdzają się rynkowe sezonowe wzorce, zgodnie z którymi po letniej minihossie następuje spadek cen u progu jesieni. - Jeżeli rynki miałyby nadal podążać zgodnie z sezonowym schematem, to na przełomie października i listopada sytuacja na nich powinna się uspokajać, jednocześnie prowadząc do wsparcia cen ryzykownych aktywów. Być może więc zbliżamy się do momentu, w którym większość ujawnionych dotychczas negatywnych wiadomości zostanie już uwzględniona w cenach i trend spadkowy się zatrzyma. Niestety, niekoniecznie musi to oznaczać koniec bessy, głównie z tego powodu, że wyceny akcji na głównych parkietach wciąż ciężko jest uznać za okazyjne - mówi Łukasz Bugaj.
Również Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities, przyznaje, że analizując perspektywy na IV kw. 2022 r., widzi przestrzeń do odreagowania mocnych spadków z 2022 r., czyli osiągnięcia przez indeksy dołka w październiku i próbę odbicia, która potrwa blisko do połowy grudnia. - Argumentem jest bardzo mocna przecena oraz weryfikacja kondycji spółek przy publikacji wyników za III kw. 2022 r. Warto dodać, że nadal dobre dane z amerykańskiej gospodarki (rynek pracy, ISM usług) sprzyjają wynikom spółek, choć i zwiększają mandat Fedu do dalszych podwyżek stopy procentowej - mówi Sobiesław Kozłowski. Dodaje również, że spadek notowań ropy naftowej czy generalnie surowców zdaje się kończyć hossę tych aktywów, choć Europa nadal boryka się z historycznie wysokimi notowaniami gazu naturalnego, przy czym notowania są po blisko 50-proc. przecenie, ale nadal 7-8 razy powyżej cen z 2019 r.
Marcin Kiepas, analityk Tickmill, zakłada, że indeksy na Wall Street wyznaczyły już swoje dołki po dziewięciu miesiącach spadków, co przełożyło się na trzy kolejne spadkowe kwartały, czyli najdłuższą taką serię od kryzysu z lat 2007-2009. - Oczekuję, że presja inflacyjna będzie się zmniejszać, a gospodarka USA hamować, co ograniczy strach przed podwyżkami stóp i twardym lądowaniem gospodarki, zachęcając jednocześnie do kupna przecenionych akcji - mówi Kiepas. Jego zdaniem podobną ścieżką powinny pójść giełdy europejskie (w tym także GPW). Tu jednak dodatkową niewiadomą jest to, jak rozwinie się kryzys energetyczny. To ważny czynnik ryzyka. W dużej mierze zależny od pogody w Europie. Stąd też w październiku WIG20, w ślad za indeksami w USA, powinien powoli wspinać się w kierunku 1500-1550 pkt. Zachowanie indeksu w listopadzie i grudniu będzie jednak zależało od rozwoju sytuacji na rynku energetycznym.
- Niemniej jednak, jeżeli odrzucimy skrajne scenariusze, to jest bardzo duża szansa, że ani w tym roku, ani w latach następnych nie zobaczymy WIG20 poniżej tegorocznego dołka na poziomie 1344 pkt. Reasumując, obecnie jest więcej argumentów przemawiających za tym, że zarówno indeksy na Wall Street, jak i rodzimy WIG20 wyznaczyły dołki bessy. Stąd IV kw. 2022 powinien przynieść wzrostowe odreagowanie na giełdach - mówi analityk Tickmill. ©℗
Spadki na światowych giełdach odbijają się na oszczędnościach Polaków / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe