Czy gospodarka to wyłącznie Excel z zapisanymi formułami, który musi się kalkulować i wypluć wynik? W konstytucji mamy różne wartości, które wymagają honorowania. Z Pawłem Gruzą wiceprezesem zarządu PKO BP, kierującym pracami zarządu rozmawia Łukasz Wilkowicz.

Na swojej pierwszej konferencji mówił pan o wspieraniu sektora bankowego w dialogu z administracją. Jaki jest wpływ polityki na bank?
Ma pan na myśli jakiś konkretny bank?
Ten konkretny bank w tej konkretnej sytuacji.
PKO BP, którego głównym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, to bank, który jest liderem rynku pod względem skali działania, kapitałów własnych, kredytów, liczby klientów oraz wielkości sieci dystrybucji. Jako lider rodzimego sektora bankowego odgrywamy szczególną rolę w krajowej gospodarce. W związku z tym PKO BP musi zachowywać się w sposób odpowiedzialny, ze zrozumieniem swojej roli w tworzeniu PKB oraz finansowaniu potrzeb obywateli i przedsiębiorstw. Czynimy to od wielu lat i będziemy kontynuowali tę misję.
Jakie zadania zostały przed panem postawione, gdy pan tutaj trafił?
Szczegóły dotyczące mojej rozmowy z radą nadzorczą nie powinny być ujawniane publicznie. Nie dlatego, że mam coś do ukrycia, ale dlatego, że tak stanowi dobry obyczaj i biznesowy standard. Jednak wyzwania, które stoją przed bankiem, są dosyć jasne. Jesteśmy w trakcie przygotowania strategii, która w tym bardzo turbulentnym czasie ma dać nam szansę na najlepszy możliwy rozwój.
Oczywiste jest to, że największy bank na rynku musi brać pod uwagę różne rzeczy, ale co pan rozumie przez dialog z administracją?
Na przykład chodzi o wypracowanie bezpiecznego modelu nowych wskaźników referencyjnych do kredytów o zmiennej stopie procentowej. To zadanie, które nie może odbywać się bez współpracy regulatorów, banków i ustawodawcy. Kolejne wyzwanie to wypracowanie modelu udzielania kredytów hipotecznych ze stałą stopą procentową. To też w oczywisty sposób musi się dziać w pewnym konsensusie prywatno-publicznym. Jest wiele innych tematów o być może mniejszej wadze finansowej, ale także o daleko idącym wpływie społecznym. Mam na myśli np. techniczne kwestie dotyczące konstrukcji wielu typów umów pomiędzy bankami a klientami.
Wspomniał pan o reformie wskaźników referencyjnych. Myśli pan, że od 1 stycznia przyszłego roku nowy wskaźnik będzie już w użyciu?
Zgodnie z przedstawioną przez KNF „mapą drogową” proces zastąpienia wskaźników referencyjnych będzie rozłożony w czasie, a definitywne pożegnanie z WIBOR nastąpi w 2025 r. Mam nadzieję, że ten proces zakończy się sukcesem.
A czy toczą się prace wewnętrzne w banku zmierzające do zaoferowania kredytów na nowej stawce? Inaczej mówiąc: jak szybko po tym, jak zostanie zatwierdzona, w PKO BP, pojawią się np. hipoteki oparte na stopie WIRD, a nie na WIBOR?
Jesteśmy na etapie kreowania odpowiedniej struktury organizacyjnej, która zmierzy się z tym wyzwaniem. Ale ze względu na skalę działania – liczbę umów oraz klientów – proces przechodzenia z jednego wskaźnika na drugi jest szczególnym wyzwaniem właśnie dla PKO BP. Również profil naszych klientów może powodować, że będziemy musieli użyć innych narzędzi do zmiany umów.
O jakich narzędziach pan mówi? Trzeba będzie aneksować umowy?
Nasza oferta jest dostępna dla klientów we wszystkich możliwych kanałach, także tradycyjnych. To powoduje, że logistyka ze względu na skalę biznesu może stanowić większe wyzwanie niż w innych bankach.
A więc kiedy pojawią się nowe kredyty oparte na WIRD?
Nie chcę uprzedzać faktów. Wskaźnik musi być wprowadzony w sposób bezpieczny i powszechny. Wtedy będziemy go uwzględniać w naszej ofercie.
Czy można powiedzieć, że istniejące kredyty po zmianie stawki będą tańsze? Czyli płacone przez klientów raty spadną?
Prowadzimy w tym zakresie analizy, ale taka była główna intencja wprowadzania tych zmian.
Mówił pan też o kredytach na stałą stopę. W tej chwili w ogóle niedużo kredytów hipotecznych się sprzedaje, ale jak wygląda proporcja między stałą a zmienną stopą?
Tak, mamy istotny spadek sprzedaży kredytów hipotecznych. Może mieć to negatywne konsekwencje nie tylko dla samego profilu sprzedaży produktów w PKO BP, lecz także dla całego sektora bankowego. Myślę, że będzie to wyzwanie na przyszłe lata również dla pozostałych stron kredytu hipotecznego: branży budowlanej i konsumentów. Taka raptowna wyrwa zaburza pewien ciąg na rynku nieruchomości. Na pewno jest przestrzeń regulacyjna, aby ten uszczerbek ograniczyć po to, aby w przyszłych latach konsekwencji tego szoku nie było.
Co można zrobić?
Jest wiele zmiennych, które wpływają na sytuację. Oczywiście są stopy procentowe, ale je należy traktować jako dane z góry. Są jednak inne elementy, które determinują zdolność kredytową obywatela czy rodziny poszukującej kredytu mieszkaniowego. Są np. kwestie obciążeń publicznoprawnych związanych czy to z danym kredytem, czy zakupem.
Patrząc na to, co można zmienić od strony banków: jest kwestia 5-punktowego bufora stopy procentowej przy wyliczaniu zdolności kredytowej, który mógłby wrócić do poziomu sprzed kilku miesięcy, czyli 2,5 pkt. Albo kwestia podatku bankowego, jeśli mówi pan o obciążeniach publicznoprawnych. Albo obniżenie wagi ryzyka przy kredytach hipotecznych. Kiwa pan głową...
Mogę tylko powiedzieć, że jest wiele instrumentów, które można zastosować, aby udrożnić ten element działalności banków. Ale tu nie chodzi o nasz sektor, tylko o zdrowie całych gałęzi gospodarki, która generuje metry kwadratowe dla obywateli.
Czy PKO BP jest w programie gwarancji BGK pokrywających brak wkładu własnego w kredytach hipotecznych?
Tak.
Udzieliliście już jakichś kredytów z tą gwarancją?
Udzieliliśmy, natomiast nie jest to istotna liczba.
Wystarczy palców dwóch rąk?
W tym momencie wolałbym nie udzielać aż tak precyzyjnej odpowiedzi. To nie jest kwestia problemów po stronie oferty banku. To ograniczenia dotyczące zdolności kredytowej czy wysokość stóp procentowych determinują skalę zainteresowania.
Wakacje kredytowe: czy korzystanie z rozwiązania jest zgodne z tym, co szacowaliście przed wejściem w życie przepisów?
Tak, do tej pory z wakacji kredytowych skorzystała prawie połowa klientów PKO BP, którzy kwalifikowali się do programu.
W wymiarze finansowym widzi pan wakacje kredytowe jako kłopot dla banku?
Analizujemy sytuację na bieżąco. W tym momencie nie przewidujemy zmiany naszych szacunków dotyczących kosztu programu dla banku.
Zanim przepisy weszły w życie, mówiło się o tym, że w szczególnie trudnej sytuacji będą banki hipoteczne. Do PKO BP należy największy bank hipoteczny na rynku. Czy konieczne będzie jego dokapitalizowanie?
W tym momencie tego nie przywidujemy. W III kw. szacujemy, że koszt wakacji kredytowych dla całej grupy kapitałowej sięgnie 3 mld zł.
Czy w dłuższym terminie wakacje kredytowe wpłyną na zachowania klientów? Czy nie jest tak, że uczymy ludzi, że jak sytuacja jest dobra, to kredyt się spłaca, a jak się pogarsza – a może się pogarszać z różnych powodów – to wyciągamy rękę po pomoc do państwa? Choć akurat w tym przypadku państwo pomaga, korzystając z zasobów banków.
Dobre pytanie, ale odpowiedź powinna być rozważana w szerszym kontekście: po co istnieje państwo?
Ktoś by powiedział: żeby pilnować przestrzegania umów.
To prawda, ale ważne jest też inne pytanie. Czy gospodarka to wyłącznie Excel z zapisanymi formułami, który musi się kalkulować i wypluć wynik? W konstytucji mamy różne wartości, które wymagają honorowania i dla mnie ten matematyczny obraz gospodarki czy relacji między przedsiębiorcą a obywatelem – excelowy, twardy, rynkowy – nie jest jedyny. W pogarszającej się sytuacji warto wspólnie znaleźć rozwiązanie, bo w dłuższej perspektywie będzie to generować większy dobrobyt społeczeństwa i większe zyski przedsiębiorstw. Czy wakacje kredytowe są idealnym instrumentem ku temu? Niech każdy sam to oceni. Myślę, że eliminowanie tego typu rozwiązań a priori w myśl excelowego postrzegania gospodarki nie jest uzasadnione.
Jeśli wakacje są dobre, może to powinno być rozwiązanie działające stale?
Chciałbym, żeby pana pytanie szybko stało się nieaktualne, abyśmy wrócili do stabilnej sytuacji rynkowej. Żeby inflacja spadła, sytuacja makroekonomiczna w Polsce i na świecie się polepszyła, nie było wojny i szantażu energetycznego.
Rozmawiamy niedługo po tym, jak Szwajcarzy podnieśli stopy procentowe. PKO BP ma ciągle duży portfel hipotek frankowych. Czy wzrost oprocentowania kredytów zwiększy atrakcyjność programu ugód frankowych?
Trudno wyrokować, czy akurat ten ostatni ruch Szwajcarskiego Banku Narodowego spowoduje istotną zmianę. Natomiast sam proces, który toczy się w banku od wielu miesięcy, jest sukcesem – mamy już 18 tys. ugód.
Czy myślicie o tym, by uatrakcyjnić ofertę ugód, żeby zwiększyć zainteresowanie nimi i szybciej sobie poradzić z tym problemem?
Program ugód jest odpowiedzią na oczekiwania klientów, których sytuacja pogorszyła się z powodu umocnienia kursu szwajcarskiego franka. Rozwiązanie zakłada konwersję waluty kredytu na złotówki, jakby od początku był kredytem złotowym. W ten sposób umożliwiamy klientom uwolnienie się od ryzyka walutowego. Nasz program jest atrakcyjny i sprawiedliwy, czego dowodzi liczba zakończonych pozytywnie mediacji.
Jedni klienci się godzą, inni wnoszą pozwy przeciwko bankom. Czy PKO BP kieruje kontrpozwy przeciw frankowiczom dotyczące wynagrodzenia za korzystanie z kapitału?
Sytuacja prawna jest skomplikowana. Pozwy banków wynikają z ryzyka przedawnienia roszczeń, które bank ma wobec klientów w przypadku orzeczenia nieważności umowy i zasądzenia od banku na rzecz klienta zwrotu spłacanych przez niego rat kredytu. W takiej sytuacji bank zmuszony jest wnieść roszczenie o zwrot wypłaconego klientowi kapitału i roszczenie o zwrot bezpodstawnie uzyskanej korzyści z tytułu korzystania z kapitału.
Zatem tego typu pozwy są?
Tak, takie pozwy są.
Ostatnio głośne były wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że trwają rozmowy z państwowymi bankami na temat podwyżek oprocentowania lokat. Jak takie rozmowy wyglądają w PKO BP?
Oczywiście śledzimy uważnie debatę publiczną, ale przeglądamy także benchmarki rynkowe dotyczące lokat i prowadzimy własne analizy. Po ostatnich zmianach nasza oferta jest bardzo atrakcyjna. Jesteśmy największym bankiem, mamy bardzo dobre wskaźniki kapitałowe i musimy być postrzegani jako bank bardzo bezpieczny, w związku z czym nasza oferta w oczywisty sposób także musi uwzględniać te czynniki. Nasze lokaty są dostępne we wszystkich możliwych kanałach: od aplikacji mobilnej przez stronę internetową aż po oddział. Mamy lokaty dla osób 60 plus, a także produkty o bardziej skomplikowanej naturze z oprocentowaniem na poziomie 9 proc. w skali roku w ostatnim okresie oszczędzania. Myślę, że odpowiadamy na potrzeby społeczeństwa, które są wyrażane przez wszystkich uczestników życia publicznego.
Czy powiedziałby pan, że mamy na rynku wojnę depozytową.
Nie użyłbym takiego sformułowania, ale w oczywisty sposób bierzemy pod uwagę oferty rywali, często zawierające bardzo wiele gwiazdek, zastrzeżeń i skomplikowanych warunków, których my z kolei próbujemy unikać.
Zwykle największe banki nie są liderami, jeśli chodzi o stawki oprocentowania depozytów. Jeśli podnoszą, robią to raczej na końcu. A teraz mamy sytuację, że największe banki, te państwowe, w tym PKO BP, są w czołówce podnoszących oprocentowanie. Czy to nie jest destabilizujące dla całego rynku?
Nie. Z satysfakcją podejmujemy decyzje, które powodują, że mamy szanse na osiągnięcie celów biznesowych, które sobie założyliśmy.
Czy pan widzi możliwość zwiększenia skali działania banku poprzez akwizycje?
Co do zasady nie komentujemy takich działań. Jesteśmy w trakcie przygotowania strategii rozwoju na najbliższe lata – i ten temat także jest przedmiotem dyskusji. Naszym podstawowym obowiązkiem jest wzrost organiczny przy jednoczesnym monitorowaniu zmian własnościowych na rynku w Polsce i w najbliższej okolicy.
Uważa pan, że mocniejsze wyjście za granicę miałoby sens?
Odpowiem tak: ekspansja gospodarcza kraju musi być zrównoważona. Nie możemy wysyłać przedsiębiorców za granicę, licząc, że sami sobie poradzą. Widziałem ekspansję firm zagranicznych w latach 2000. w Polsce. One korzystały z zaprzyjaźnionych banków, kancelarii prawnych, firm audytorskich oraz doradczych. Sukces tych firm w naszym kraju polegał także na tym, że one były „zaopiekowane” przez podmioty, które znały ich potrzeby oraz standardy. Jeżeli wysyłamy polskie przedsiębiorstwo na obcy rynek, nawet bliski, to ono powinno mieć możliwość korzystania w tej nowej przestrzeni z zaufanego banku czy doradcy. My mamy oddziały korporacyjne za granicą i będziemy otwierać kolejne.
Mówił pan o oddziałach zagranicznych w modelu, który funkcjonuje w tej chwili, a nie o filiach, spółkach zależnych, które próbowałyby sił na rynkach detalicznych za granicą. Bank się chwali cyklicznie tym, jak wysoko oceniane jest IKO – aplikacja mobilna.
To prawda. Liczba aktywnych aplikacji IKO przekroczyła właśnie rekordowe na polskim rynku bankowym 7 mln. Stale odnotowujemy też nowe rekordy liczby i wartości transakcji wykonywanych w kanale mobilnym.
Może niewielkim nakładem środków dałoby się zrobić z tego bank paneuropejski?
Jest to dostrzeżona przez nas silna strona, którą możemy wykorzystać.
To kiedy rusza „euroIKO”?
(śmiech) Dziękuję za propozycję nazwy. Poczekajmy na strategię.
Mówił pan o zagranicy. A rynek krajowy? Na przykład przejmowanie tu słabych banków, czyli taka misja ratunkowa. Czy to wchodzi w grę z waszej strony?
Zmuszony jestem ponownie odpowiedzieć, że nie komentujemy tego typu spraw. Natomiast jestem przekonany, że polski system bezpieczeństwa finansowego sprosta wyzwaniom, które pan przytoczył. Dowodem jest przymusowa restrukturyzacja Getin Noble Banku, która była oczekiwana przez cały sektor bankowy. Sytuacja kapitałowa GNB była trudna od lat i znana publicznie. Jego niekontrolowany upadek stwarzałby ryzyko dla sektora, które byłoby trudne do zarządzenia. Banki, poprzez System Ochrony Banków Komercyjnych (SOBK), wsparły finansowo proces restrukturyzacji, ale zgodnie z prawem nie mają wpływu na jej przebieg – od strony decyzyjnej i operacyjnej procesem zarządza Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Główną motywacją ośmiu największych banków, które powołały SOBK, była odpowiedzialność za bezpieczeństwo środków klientów oraz stabilność całego systemu. Chcę także podkreślić, że klienci GNB nie mają powodów do niepokoju, z ich perspektywy nic się nie zmienia. Bezpieczeństwo ich środków gwarantuje BFG.
Niedawno pojawiły się informacje, że Bank Pocztowy może być odkupiony przez PKO BP. Po co? I co z nim będzie, jeśli do tego dojdzie?
Tu znów uchylę się od komentarza. Bank Pocztowy ma swoje ograniczenia i szanse, i tak powinien być postrzegany przez potencjalnego nabywcę.
Jeśli mówi pan o szansach, to znaczy, że związki z Pocztą Polską pozostaną?
Główną zaletą Banku Pocztowego jest powszechność placówek, bliskość do klienta w miejscach, w których żaden inny bank nie ma możliwości ulokowania oddziału.
Była mowa o wysokich stopach procentowych. Jak pan widzi ich wpływ w połączeniu ze spowolnieniem gospodarczym – nie brak obaw, że będzie recesja – z punktu widzenia ryzyka kredytowego. Czy należy się spodziewać tego, że w sektorze znacząco wzrośnie?
Akurat w tym kontekście chciałbym się odnieść konkretnie do PKO BP. My jesteśmy zarówno pod względem wysokości udziału kredytów niepracujących, jak i kosztów ryzyka w bardzo dobrej pozycji wyjściowej. Oczywiście pogarszająca się sytuacja gospodarcza może spowodować presję na te współczynniki, ale czujemy swoją siłę, jeśli chodzi o prognozę na najbliższe miesiące czy najbliższy rok.
A co z kosztami? Czy wysoka inflacja nie powoduje presji na ich ograniczanie?
Każde przedsiębiorstwo próbuje ograniczać koszty, szczególnie w sytuacji wysokiej inflacji czy wzrostów cen energii. Mamy np. program racjonalizacji powierzchni biurowej, oczywiście bez ograniczania liczby placówek czy dostępności do naszych usług. Tak jak zapewne wszystkie przedsiębiorstwa w kraju mamy wyższe koszty energii i niektórych usług. Przygotowujemy plany na przyszły rok, ale jest jeszcze za wcześnie, żeby je kwantyfikować w zakresie kosztów.
Ale czy należy się spodziewać tego, że będzie więcej zwolnień pracowników, więcej ograniczania liczby oddziałów? Sprzyja temu też to, że duża część klientów korzysta z usług przez internet, już nie chodzi do oddziałów.
Nie mamy w tym momencie zapisanego w strategii – ani dotychczasowej, ani w przyszłej – ograniczenia tego kanału dostępu klienta, choć mocno akcentujemy konieczność rozwijania aplikacji mobilnej i powiększenia wachlarza jej funkcji. Szanujemy dziedzictwo oddziałów, ale rozwijamy także nowoczesne sposoby bankowania z klientami.
Co to znaczy, że szanujecie dziedzictwo oddziałów?
Nie mamy planu istotnej redukcji liczby oddziałów, choć są banki, które stawiają to sobie za główny cel, czy to finansowy, czy strategiczny.
Czy kryzys energetyczny zmienia coś w waszym podejściu do ESG (Środowisko, Społeczna odpowiedzialność, Ład korporacyjny)? Jest bank, który zapowiedział, że znowu będzie kredytował projekty związane z brudną energią. Czy w PKO BP będzie podobnie?
Brudną?
Z węgla.
Co do zasady kryzys nie zmienia naszej polityki ESG. I w nowej strategii zapiszemy kompleksowe i strukturalne rozwiązania w tym zakresie. Ale kryzys powoduje też, że powstają w naszym otoczeniu gospodarczym potrzeby, których zaspokojenie wymaga podstawienia instrumentów finansowych umożliwiających zachowanie ciągłości produkcji energii w kraju. Jako odpowiedzialny uczestnik sektora bankowego i gospodarki nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby umożliwić uczestnictwo banku w tego typu instrumentach finansowych, mając na względzie bezpieczeństwo energetyczne państwa. Nie oznacza to zmiany ogólnego kierunku, czyli nastawienia banku na chęć finansowania projektów o niskim śladzie węglowym.
Gdy mówił pan o kompleksowych rozwiązaniach, to miał pan na myśli konkretne produkty, które znajdą się w nowej strategii, czy zapowiedzi w rodzaju, że „będziemy mieć w portfelu X udziału zielonych aktywów”?
Jeszcze niedawno miałem okazję uczestniczyć w pracach stowarzyszenia przemysłu górniczego miedzi, gdzie toczyły się dyskusje, czy i jak kwantyfikować odchodzenie od węgla czy paliw generujących CO2. To były burzliwe rozmowy, opierające się na bardzo precyzyjnych technicznie ograniczeniach dotyczących możliwości terminacji paliw kopalnych z miksu energetycznego. To mi unaoczniało, jak trudny to proces nawet w perspektywie 2050 r. Bardzo łatwo jest teoretyzować i dawać ambitne zobowiązania, dopóki się nie wie, jak w rzeczywistości wygląda odchodzenie od chociażby diesla w ciężarówkach.
Ma pan na myśli tych bankowców, którzy deklarują zeroemisyjność w perspektywie 2030 czy 2050 r.?
Nie mnie to oceniać. Natomiast jeżeli PKO BP zdecyduje się w nowej strategii na kierunek zeroemisyjności, to tylko w przypadku pogłębionej analizy i oceny oddziaływania takiego postulatu na naszych klientów.
Czy widzi pan możliwość zaangażowania PKO BP w projekty atomowe, które mają powstawać w Polsce?
Jak najbardziej. Choć to wielkie wyzwanie i wymaga współpracy zarówno sektorowej, jak i pozasektorowej.
Czyli tak, ale PKO Bank Polski bardziej jako dodatek?
Raczej jako istotny element.
Co może pan powiedzieć o sytuacji ukraińskiego Kredobanku, który należy do PKO BP?
Bardzo uważnie przyglądamy się sytuacji. Sama sytuacja płynnościowa Kredobanku, ze względu na to, że jego główna część działalności zlokalizowana jest na zachodzie kraju, utrzymuje się na stabilnym i bezpiecznym poziomie. Bierzemy jednak pod uwagę możliwość dokapitalizowania Kredobanku.
Mówił pan kilka razy o strategii. Co w pracach nad nią zmieniło to, że mamy takie gwałtowne zawirowania geopolityczne, gwałtowny wzrost inflacji, stóp procentowych?
Nad strategią pracujemy nie tylko w centrali, lecz także w regionach. Ona nie jest pisana z góry do dołu, tylko z dołu do góry. Mam nadzieję, że to sprawi, że kadra menedżerska wyższego i średniego szczebla będzie się z tym dokumentem identyfikować. Wszyscy widzimy, jak szybko się zmienia otoczenie, i to powoduje, że zamiast polegać na skomplikowanych modelach przewidywania przyszłości, po prostu koncentrujemy się na konkretnych rzeczach do zrobienia, aby wzmocnić odporność banku na bieżące wydarzenia. Ale też wzmocnić bank w jakości oferty, szybkości generowania nowych rozwiązań. To na trudne, mało przewidywalne czasy będzie najlepsze rozwiązanie.
Czy cele finansowe będą bardziej wyśrubowane niż dotąd, czy to będzie raczej utrzymanie dotychczasowej pozycji.
To nie jest strategia pisana poprzez formułowanie celów finansowych i określania, co należy zrobić, żeby osiągnąć dany parametr.
Ale zapewne cele typu zwrot z kapitału czy relacja kosztów do dochodów się w niej pojawią.
Ta strategia ma dać nam najlepszą ofertę i efektywność. Propozycje są spisywane i one będą musiały się również przełożyć na współczynniki, o których pan wspomniał.
Ale czy te współczynniki się poprawią.
Oczywiście, wszystkie działania mają usprawnić procesy, zmniejszyć koszty, zwiększyć uproduktowienie klientów. To w oczywisty sposób będzie wpływać na parametry. Ale jesteśmy jeszcze w tym momencie, w którym te zmienne nie są ostatecznie ustalone.
Kiedy można się spodziewać ogłoszenia strategii?
Zakładam, że ogłosimy ją na przełomie listopada i grudnia, żeby mieć miesiąc na opracowanie precyzyjnego planu operacjonalizacji strategii. Tak, aby 1 stycznia już wejść z całym szeregiem decyzji formalnych i organizacyjnych, które będą ją wprowadzać.
Zapowiada pan jakieś większe zmiany w organizacji banku?
Konieczne będą zmiany. Nie wiem, czy większe. W porównaniu z czym?
Wiadomo, że w PKO BP są dziesiątki różnych departamentów…
Wszystkie są zaangażowane w przygotowanie strategii.
Gdy mowa o zmianach, to czy ma pan na myśli np. uproszczenie struktury i ograniczenie liczby departamentów?
Sposób, w jaki przygotowujemy strategię, otwarty i angażujący menedżerów różnego szczebla, powoduje, że żaden punkt operacjonalizacji nie powinien być zaskoczeniem dla naszej kadry. ©℗
Czy wakacje kredytowe są idealnym instrumentem? Niech każdy sam to oceni. Myślę, że eliminowanie tego typu rozwiązań a priori w myśl excelowego postrzegania gospodarki nie jest uzasadnione
Paweł Gruza od sierpnia 2022 r. wiceprezes zarządu PKO BP kierujący pracami zarządu / Dziennik Gazeta Prawna