Dochodowość polskich filii międzynarodowych firm była w ubiegłym roku wyraźnie wyższa niż w przeszłości. Właściciele liczą na więcej i zostawiają pieniądze nad Wisłą.
Dochodowość polskich filii międzynarodowych firm była w ubiegłym roku wyraźnie wyższa niż w przeszłości. Właściciele liczą na więcej i zostawiają pieniądze nad Wisłą.
Dochody zagranicznych podmiotów z tytułu dokonanych w Polsce inwestycji bezpośrednich w 2021 r. osiągnęły historycznie największą wartość 122,7 mld zł - podaje Narodowy Bank Polski. W porównaniu z poprzednim rokiem zwiększyły się o 40 proc. Rok bieżący może być jeszcze lepszy. W pierwszym półroczu zagraniczni właściciele polskich spółek zarobili na nich 68 mld zł, o 11 proc. więcej niż rok wcześniej.
Za granicę wypływa mniej niż połowa dochodów inwestorów spoza Polski. Zdecydowana większość pozostaje w kraju w postaci reinwestowanych zysków. „Reinwestowane zyski zanotowały najwyższy w historii poziom 75,6 mld zł, co wynikało z bardzo dobrej sytuacji finansowej przedsiębiorstw z udziałem kapitału zagranicznego” - podsumowują statystycy w NBP.
Pozostawianie w spółkach zależnych wypracowywanego przez nie zysku może również świadczyć o tym, że zagraniczni właściciele widzą w swoich polskich filiach potencjał rozwojowy. Potwierdzeniem tego potencjału są pojawiające się u nas nowe projekty. Polska Agencja Inwestycji i Handlu na początku tego tygodnia informowała, że obecnie obsługuje ponad 200 zagranicznych projektów w naszym kraju o wartości 12 mld euro (57,6 mld zł).
Lepiej zostawić, niż zabrać
W 2021 r. reinwestowane zyski stanowiły największą część dochodu zagranicznych właścicieli w krajowych spółkach przemysłowych. Ich zarobek wyniósł 47,6 mld zł, z czego 70 proc. pozostawiono w polskich filiach. W poprzednich ośmiu latach była to średnio połowa dochodów. Na zwiększanie możliwości działania w Polsce stawiali zwłaszcza inwestorzy z branży produkcji maszyn i przemysłu metalowego.
Do 28 proc. ze średnio 44 proc. w poprzednich latach skurczył się za to w przemyśle odsetek dochodów, które zagraniczni właściciele spółek przemysłowych faktycznie wypłacili sobie w postaci dywidendy.
Zbliżone proporcje dywidendy i reinwestowanych zysków były w trzeciej branży pod względem wielkości dochodów zagranicznych właścicieli - informacja i komunikacja. Ich dochody wyniosły 9,8 mld zł, o 38 proc. więcej niż rok wcześniej. Drugie miejsce pod względem wielkości zarobków właścicieli spoza Polski zajmuje handel i naprawa pojazdów. Zagraniczni udziałowcy polskich spółek handlowych zarobili 26,6 mld zł, o 45 proc. więcej niż rok wcześniej. Jako dywidendę wypłacili sobie 42 proc. tej kwoty. W ich przypadku reinwestycje osiągnęły rekordowy pułap 57 proc.
Zdarza się, że pozostawianie zysku w spółkach zależnych jest wymuszane przez przepisy albo lokalnych regulatorów. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia po wybuchu pandemii w bankach i ubezpieczeniach. Komisja Nadzoru Finansowego, chcąc zadbać o bezpieczeństwo sektora, ograniczyła możliwość wypłaty dywidendy. I w 2020 r. cała branża przekazała właścicielom spoza Polski wyjątkowo małą kwotę - 1,3 mld zł. Rok później było to już jednak 4,8 mld zł, a udział dywidendy w dochodach inwestorów zagranicznych sięgnął 53 proc. To najwięcej od 2016 r.
Połowa zaangażowania z zysków
„Podobnie jak w roku poprzednim, wysoki udział reinwestowanych zysków odnotowano w przypadku krajów o największych stanach z tytułu zagranicznych inwestycji bezpośrednich, tj. Niderlandów (18,0 mld zł), Niemiec (12,8 mld zł) i Luksemburga (11,2 mld zł)” - informuje NBP. Te trzy kraje były również liderami pod względem ogólnej kwoty dochodów. Na podmioty stamtąd przypada więcej niż połowa całkowitych dochodów inwestorów bezpośrednich w Polsce.
Firmy niemieckie są faktycznie mocno zaangażowane w naszym kraju. To jeden z powodów, dla których Niemcy są największym odbiorcą naszego eksportu. Ale Holandia i Luksemburg to tylko przystanek dla międzynarodowych grup z innych kontynentów. Ze względu na korzystne regulacje, w tym podatkowe, korporacje z Azji czy Ameryki lokują w tych krajach swoje europejskie spółki holdingowe, które są bezpośrednimi właścicielami firm w innych krajach, w tym w Polsce. To powoduje również, że na Europę przypada 95 proc. ogólnej kwoty zaangażowania inwestorów bezpośrednich w naszym kraju.
Piotr Bielski ekonomista Santander Bank Polska
/
Materiały prasowe
Niedawno był pan w Brazylii i Londynie na spotkaniach z inwestorami, w tym funduszami hedgingowymi, opowiadając o polskiej gospodarce. Jak zarządzający funduszami, którzy szukają miejsca do inwestycji, patrzą na nasz kraj i perspektywy polskiej gospodarki?
Są zaniepokojeni. Wynika to m.in. z globalnego kontekstu: ogólnie na świecie sytuacja jest bardzo złożona, a Europa stoi w obliczu namacalnego niedoboru energii na zimę. W wielu krajach rządy zmagają się z dylematem, co w takiej sytuacji zrobić. W wielu krajach decydują się na pomoc gospodarstwom domowym, nie tylko tym najbardziej potrzebującym. Więc ta fala płynie szerokim strumieniem, co zwiększa obawy o źródła finansowania tych wydatków. Pojawiają się pytania, czy to ma sens przy narastającym problemie inflacji. W ostatnich dniach mieliśmy doskonały przykład z Wielkiej Brytanii. Jeśli pomysły rządu idą za daleko, to nawet tak rozwinięty rynek może przeżyć olbrzymie turbulencje, w tym osłabienie waluty.
Polski rząd też planuje kolejne dodatki związane z kryzysem energetycznym, a także choćby 13. czy 14. emeryturę w 2023 r.
- Polityka gospodarcza w Polsce nie idzie optymalnym kursem, ale inwestorzy na razie uważnie nam się przyglądają. To nie jest tak, że już pali się czerwona lampka, raczej wciąż miga pomarańczowe światło ostrzegawcze. Narastają obawy o to, czy scenariusz ekonomiczny, który odbywa się w warunkach kampanii wyborczej, nie doprowadzi do zjawisk, które będą niebezpieczne. Nie wszyscy są przekonani, że to będzie katastrofa. Opinie są zróżnicowane, zależnie, gdzie się jest. W Brazylii, gdzie jest dużo funduszy hedgingowych, inwestorzy są przekonani, że w Polsce stopa NBP nie zatrzyma się na ok. 7 proc. Zresztą oni od ponad roku grają (i wygrali na tym spore pieniądze) na to, że stopy będą większe, niektórzy wręcz stawiali na to, że będą nawet dwucyfrowe.