Rytm funkcjonowania rynku surowcowego wyznaczają cykle. Kiedy ceny na tym rynku rosną, firmy zwiększają inwestycje w wydobycie i trwa poszukiwanie ciekawych projektów, które można kupić. Padają rekordy. Na tym tle propozycja zakupu przez Skarb Państwa akcji spółki Tauron Wydobycie za 1 zł od obecnego właściciela, energetycznego Tauron, wygląda niezwykle.

Ceny węgla, nawet jeśli uznamy, że już w tym cyklu ustanowiły swój szczyt, kiedy w marcu, bezpośrednio po rosyjskiej agresji na Ukrainę, cena tony surowca energetycznego w Europie podskoczyła do 450 dol., w dalszym ciągu jest wysoka. 300–350 dol. za tonę to ceny, których przed 2022 r. rynek nie widział. Gdyby jednak przyjrzeć się aktywom, które kupuje Skarb Państwa, okazuje się, że proponowana kwota jest zawyżona. To przejaw typowego w okresie szczytu cen „szaleństwa” kupujących. Dla nich nieważna jest kwota. Ważne, żeby mieć upragnione aktywa.
Na aktywa Tauron Wydobycie składają się trzy kopalnie: Sobieski, Janina i Brzeszcze. Na uwagę w szczególności zasługuje kopalnia Brzeszcze, położona w okręgu wyborczym byłej premier Beaty Szydło. Zarządzanie takimi aktywami i ich restrukturyzacja mogły być trudne. W szczególności że Tauron jest spółką kontrolowaną przez Skarb Państwa.
Kopalnie Tauronu w zeszłym roku „wydobyły na powierzchnię” 772 mln zł strat. Wcześniej, przez trzy lata z rzędu strata netto przekraczała 1 mld zł. Wprawdzie krajowym spółkom zdarzało się raportować wielokrotnie większe straty – np. Orlen w 2014 r. czy KGHM w 2015 r. zanotowały ponad 5 mld zł strat – ale były one związane ze zdarzeniami nadzwyczajnymi, wynikającymi z korekty wartości części aktywów. Tymczasem straty Tauron Wydobycie związane są w przeważającej części z działalności operacyjną. Bez większego ryzyka można powiedzieć, że jest to jedna z najgorszych pod tym względem krajowych firm, która wciąż funkcjonuje. W bilansie Tauronu Wydobycie na koniec 2021 r. widnieje 4,1 mld zł niepokrytych strat z lat ubiegłych.
Odpowiedź na pytanie, jak to możliwe, że przedsiębiorstwo w dalszym ciągu działa, jest prosta. Straty wynikające z działalności Tauron Wydobycie brał na siebie właściciel. Pokrywał je pożyczkami albo obejmując kolejne emisje akcji. W 2018 r. Tauron wydobycie pozyskał netto (odliczając kwoty na spłatę zobowiązań) 712 mln zł. W 2019 r. apetyt na gotówkę wzrósł do 1,1 mld zł. W dwóch kolejnych latach już było skromniej, bo Tauron Wydobycie potrzebował łącznie 860 mln zł. Krótko mówiąc – Skarb Państwa kupuje finansową czarną dziurę i przepłaca, wykładając na nią 1 zł. Tauron natomiast zaksięguje zysk, bo wartość Tauronu Wydobycie w bilansie, jak nietrudno zgadnąć, wynosi zero.
Popatrzmy na potencjalną transakcję między Skarbem Państwa i Tauronem w szerszej perspektywie. Jak wszystkie działania związane z polskim górnictwem i energetyką przychodzi ona za późno. Giełdowa firma przez lata żyła z kamieniem u szyi, co znajdowało odbicie w kursie akcji. Kiedy ponad dekadę temu Tauron debiutował na GPW, akcjami handlowano po 5–6 zł. Obecnie kurs wynosi 2,5 zł. Wiosną 2020 r., kiedy wybuchła pandemia i firma stanęła na krawędzi przetrwania, notowania znalazły się poniżej 1 zł.
Podobną drogę przebyły kursy pozostałych koncernów energetycznych – PGE, Energi i Enei. Państwo sprzedało przed laty część ich akcji inwestorom giełdowym, obiecując regularną wypłatę dywidendy i marsz w kierunku zielonej energii. Tauron, notowany od 2010 r., już w 2013 r. z tej ścieżki się wyłamał, kupując akcje Południowego Koncernu Węglowego. W ten sposób powstał Tauron Wydobycie, którym w obecnej formie funkcjonuje od 2015 r.
Zamiast zmierzać w kierunku zielonej energii, wciąż kontrolowane przez państwo koncerny energetyczne podążyły ścieżką coraz ściślejszych związków z górnictwem, konserwując równolegle swój status wytwórców energii z węgla. Pomoc dla górnictwa, na początku polegająca np. na kupowaniu węgla na przedpłaty, skończyła się kupnem w 2016 r. akcji Polskiej Grupy Górniczej przez koncerny energetyczne i dokapitalizowaniem firmy kwotą 3,4 mld zł. Teraz trwa odwracanie tej transakcji. Przejęcie Tauron Wydobycie (na marginesie: miało to być sfinalizowane do końca zeszłego roku) jest pierwszym krokiem przejmowania kontroli nad górnictwem bezpośrednio przez Skarb Państwa.
W transformacji sektora górniczo-energetycznego powinniśmy być już dużo dalej. I biorąc pod uwagę to, co dzieje się za granicą, ale także uwzględniając nasz własny harmonogram. W dalszym ciągu brakuje szczegółów projektu Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, która ma odkupić od koncernów energetycznych elektrownie węglowe, umożliwiając im szybszy rozwój w kierunku zielonych źródeł energii. W połowie 2020 r. prezes PGE Wojciech Dąbrowski ostrzegał, że bez radykalnych działań jego firma, największy wytwórca energii w kraju, może upaść.
Nic radykalnego się nie wydarzyło. Co więcej, silny wzrost cen energii i kłopoty z podażą surowców, związane z wojną w Ukrainie, poprawiły wyniki finansowe i górnictwa i energetyki. To może sprawiać wrażenie, że mamy jeszcze trochę czasu. Oczywiście jest inaczej, ale logika działania firm państwowych nie polega na produkowaniu zysków, tylko trwaniu.
Przykład Tauronu Wydobycie dobrze to pokazuje. Jak wynika ze sprawozdań finansowych, do transakcji dochodzi, kiedy możliwości finansowania przez właściciela zostały wyczerpane. Teraz albo trzeba byłoby z dnia na dzień zakończyć wydobycie, albo padłby cały Tauron.