Gminy, powiaty i miasta na dodatkową naukę języka polskiego dla dzieci z Ukrainy dostały ekstra pieniądze. Tam, gdzie takich uczniów było wielu, wsparcie z budżetu państwa było niewystarczające. Te samorządy, gdzie było mało dzieci uchodźców, nie wykorzystały wszystkich środków. Obawiają się, że będą musiały je zwracać.

Po wybuchu wojny w Ukrainie do polskich szkół łącznie trafiło 200 tys. uczniów zza wschodniej granicy. Resort edukacji szacuje, że po wakacjach liczba ta może się jeszcze podwoić. Dla samorządów, które prowadzą szkoły, to duże wyzwanie. Dzieciom trzeba zapewnić m.in. dodatkowe zajęcia z nauki języka polskiego. I tu pojawia się problem. Bo chociaż samorządy dostają na ten cel całkiem niemałe pieniądze, bo 9 tys. zł rocznie na jednego ucznia z zagranicy (dla porównania: na jednego uczącego się przez cały rok dotacja wynosi 6,1 tys. zł), to szczególnie w tych samorządach, gdzie jest dużo dzieci z Ukrainy, okazuje się, że to za mało. Samorządy muszą wtedy dokładać dodatkowe środki z własnych budżetów. To jednak jedna strona medalu. Druga jest taka, że te jednostki terytorialne, gdzie takich dzieci jest mało, a dostały dotację z budżetu i jej nie wykorzystały, powinny ją zwrócić. O tym, czy tak się stanie, decyduje premier.

Dobry przelicznik

Zdaniem ekspertów od lat tzw. waga przeliczeniowa, od której jest liczone wsparcie dla uczących się u nas cudzoziemców, jest bardzo korzystna dla samorządów. Tylko w tym roku na naukę uczniów z Ukrainy z tzw. funduszu pomocowego wypłacono 680,7 mln zł. - Zanim wybuchła wojna u naszych sąsiadów, w polskich szkołach pojawiały się dzieci z zagranicy, ale nie była to liczba grupa. Aby szkoły było stać na opłacenie dodatkowej pracy nauczycieli, samorządy musiały dostać dodatkowe pieniądze. Ku zaskoczeniu wielu ekspertów tych środków nie obniżono po napływie wielu uczniów z Ukrainy - wyjaśnia Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEiN.
- Na takiego ucznia tzw. waga wynosi ok. 9 tys. zł w skali roku, a jeśli uczniów jest w grupie 10, to paradoksalnie można uznać, że samorządy mają nadwyżkę środków. Dlatego mają problemy z rozliczaniem tych pieniędzy. Nie wiedzą też, czy trzeba je zwrócić, czy można przeznaczyć na inne cele oświatowe - dodaje ekspert.

(Bez)zwrotne pieniądze

Z powodu wątpliwości resort finansów przygotował wyjaśnienia dotyczące rozliczenia tych pieniędzy. Wynika z nich, że w sytuacji niewykorzystania powinny być one zwrócone do publicznej kasy. Resort powołuje się przy tym na ustawę z 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa (Dz.U. z 2022 r. poz. 1383). - Jeśli w ciągu kwartału pieniądze na dzieci z Ukrainy nie zostaną wydane, to premier wyznacza datę zwrotu tej nadwyżki. Problem w tym, że może taką decyzję podjąć nawet za pół roku. Nie ma terminu, który obligowałby go do takiej decyzji - wskazuje Grzegorz Pochopień.

Nie doszacowali

DGP przeprowadził w samorządach sondę, jak poszczególne z nich radziły sobie z wydaniem tych specjalnych pieniędzy. Bydgoszcz na wsparcie nauki uczniów z Ukrainy dostała ok. 6 mln zł. Wszystkie pieniądze zostały wydane. Podobnie było w Białymstoku, który od państwa dostał 2 mln zł i drugie tyle dołożył ze swojego budżetu. Poznań wydał ponad 9 mln zł, czyli całość uzyskanych pieniędzy. Anna Pietryk z urzędu gminy w Kobierzycach wylicza, że na naukę dzieci z zagranicy było 1,1 mln zł, pieniądze zostały wydane w 100 proc. Warszawa dostała 52 mln zł. - Wszystko zostało wydane, co więcej, całkowite wydatki na ten cel to ponad 90 mln zł - mówi Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy.
Są jednak takie samorządy, które otrzymały za dużo pieniędzy na wsparcie dzieci uchodźców. Na przykład Częstochowa dostała ponad 559 tys. zł, do wydania pozostało jeszcze 211 tys. zł. Tychy również nie wykorzystały wszystkich pieniędzy. Podobnie jest w przypadku Nowego Dworu Mazowieckiego. - Na naukę dzieci z Ukrainy trafiło do samorządu ponad 406 tys. zł, a wydatkowano 51,8 tys. zł. Ponad 353 tys. zł do końca czerwca tego roku nie zostało wydane - wylicza Elżbieta Tokarska z tamtejszego urzędu miasta. Lokalni włodarze nie spieszą się ze zwracaniem pieniędzy, bo te środki często ratują ich budżety i przeznaczają je na inne zadania edukacyjne.
DGP zapytał kancelarię premiera o ewentualny termin zwrotu niewykorzystanych pieniędzy. Na odpowiedź czekamy.
Dotychczasowa pomoc i udogodnienia dla uczniów z Ukrainy na terenie Polski / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe