Europejski Bank Centralny zaczął cykl podwyżek stóp procentowych. Cykl długo oczekiwany, co nie znaczy, że sam w sobie będzie długi. Stopy w Eurolandzie, które były na poziomie zera i poniżej, mogą dojść w okolice 2 proc. Nikt nie myśli o tym, by zawędrowały chociaż w pobliże rejonów, w których znajduje się koszt pieniądza w takich krajach jak Polska (6,5 proc.), Czechy (7 proc.) czy Węgry (9,25 proc.).

Ale i te stosunkowo niewielkie podwyżki wraz z nienotowaną od dekad inflacją i słabymi perspektywami wzrostu gospodarczego wywołują całkiem dużą nerwowość na europejskim rynku długu. Nawet w Niemczech dochodowość 10-letnich papierów rządowych, która na początku roku była ujemna, dziś przekracza 1 proc. A we Włoszech czy w Grecji jest to ponad 3 proc. Pojawia się lęk, że mocno zadłużone kraje Eurolandu, jak te dwa ostatnie, w warunkach rosnących stóp sobie nie poradzą. Powstaje samonapędzający się mechanizm - obawy, co się stanie, gdy rentowność wzrośnie, powodują wzrost rentowności i obawy wyglądają na coraz bardziej uzasadnione.
We Frankfurcie, w którym ma siedzibę EBC, zdają sobie z tego sprawę. Dlatego w ostatnim czasie zastanawiano się tam nad tym, w jaki sposób temu mechanizmowi przeciwdziałać. Innymi słowy: jak dać sobie możliwość podnoszenia stóp procentowych, czyli normalizowania polityki pieniężnej. I równocześnie z decyzją o podwyżce ogłoszono nową metodę pomagania rynkom długu w poszczególnych krajach - instrument ochrony transmisji (Transmission Protection Instrument, TPI).
„Instrument TPI będzie uzupełnieniem zestawu narzędzi Rady Prezesów i może zostać aktywowany w celu przeciwdziałania nieuzasadnionej, chaotycznej dynamice na rynku stanowiącej poważne zagrożenie dla transmisji polityki pieniężnej w strefie euro. Skala skupu w ramach tego instrumentu zależy od tego, jak poważne są zagrożenia dla transmisji polityki pieniężnej. Skup nie jest ograniczony ex ante. Instrument TPI będzie chronić mechanizm transmisji, co pozwoli Radzie Prezesów skuteczniej wypełniać mandat do utrzymania stabilności cen” - napisano w komunikacie po czwartkowym posiedzeniu rady EBC.
Inaczej mówiąc: gdy w którymś z krajów na rynku długu pojawią się przesadne wahania (lepiej byłoby powiedzieć: wzrosty) rentowności, to EBC będzie mógł kupować obligacje emitowane przez rządy, inne instytucje publiczne, niewykluczone są też zakupy długu firm. Kupować niebezpośrednio od emitentów, co ma chronić europejski bank przed zarzutami finansowania deficytów budżetowych.
Ale z TPI nie będzie mógł skorzystać każdy. Tylko kraje, które mają zdrowe finanse publiczne i prowadzą sensowną politykę gospodarczą. Wśród warunków, które trzeba będzie spełnić, jest np. to, że kraj nie znajduje się w unijnej procedurze nadmiernego deficytu ani w procedurze nadmiernych nierównowag, ma odpowiednią „trajektorię długu” i prowadzi politykę gospodarczą zgodną z zaleceniami Komisji Europejskiej. Na pozór brzmi to paradoksalnie: wsparcie jest oferowane tym krajom, które nie powinny jej potrzebować. Ale będzie w tym wszystkim spora doza uznaniowości. A weźmy pierwszy z brzegu warunek: brak procedury nadmiernego deficytu. Spełniają go w tej chwili wszystkie kraje Eurolandu, w tym Włochy, zaś w całej Unii Europejskiej podlega jej wyłącznie Rumunia. Drzwi do TPI nie są więc jakoś szczególnie szeroko otwarte, ale kto będzie potrzebował, zapewne się przez nie przeciśnie.
Najważniejsze jednak, że jak to często bywa z instrumentami, które mają służyć stabilności, TPI może w ogóle nie być wykorzystywany. EBC w swoim komunikacie mówi wprost, że „jeśli chodzi o przeciwdziałanie zagrożeniom dla mechanizmu transmisji związanym z pandemią, pierwszą linią obrony pozostaje elastyczność przy reinwestowaniu spłat kapitału z tytułu zapadających papierów wartościowych z portfela nadzwyczajnego programu zakupów w czasie pandemii (PEPP)”. Chodzi o to, co będzie się robić z pieniędzmi wracającymi z wykupywanymi w terminie przez emitentów papierami, które EBC i inne banki centralne Eurolandu kupowały w ramach kolejnego programu tzw. ilościowego luzowania polityki pieniężnej, który wystartował po wybuchu pandemii.
Wprowadzenie TPI ma przede wszystkim służyć zwiększeniu zaufania. Jak inny program EBC - OMT. W jego ramach istnieje możliwość kupowania obligacji państw, w których pojawiłyby się problemy z mechanizmem transmisji polityki pieniężnej. Często podkreśla się, że program wprowadzony zaraz po tym, jak ówczesny szef EBC Mario Draghi (tak, ten sam, którego problemy z koalicją rządową we Włoszech dziś są jedną z przyczyn rosnącej rentowności papierów rządu w Rzymie) zadeklarował, że zrobi „wszystko, co będzie trzeba”, żeby utrzymać strefę euro, zadziałał. Właśnie dzięki zaufaniu, bo OMT w praktyce nigdy nie został użyty. ©℗
Równocześnie z decyzją o podwyżce stóp ogłoszono nową metodę pomagania rynkom długu