Po fatalnych danych inflacyjnych i zjeździe PMI analitycy ankietowani przez DGP spodziewają się kilku kwartałów spadku PKB. Mimo to nie będzie znaczącego wzrostu bezrobocia.
Po fatalnych danych inflacyjnych i zjeździe PMI analitycy ankietowani przez DGP spodziewają się kilku kwartałów spadku PKB. Mimo to nie będzie znaczącego wzrostu bezrobocia.
Opublikowane w piątek dane utwierdziły ekonomistów w oczekiwaniu, że zaczynające się półrocze przyniesie znaczące spowolnienie. A równocześnie nie widać, by inflacja miała w najbliższym czasie odpuszczać.
Według firmy S&P Global, PMI - indeks koniunktury w polskim sektorze przetwórczym - spadł w czerwcu do 44,4 pkt z 48,5 pkt miesiąc wcześniej. Ekonomiści spodziewali się pogorszenia, ale nie aż takiego. Warto dodać, że wskazanie poniżej 50 pkt mówi, że aktywność przemysłu się zmniejsza.
- Najnowsze dane wykazały zapierające dech w piersiach spadki zamówień i produkcji oraz niespotykane wcześniej, poza przestojami związanymi z pandemią w 2020 r. oraz szczytem światowego kryzysu finansowego w 2008 r., tempa spadków. Wskazuje to na gwałtowne wyhamowanie ekspansji w sektorze i, jak można się spodziewać, skłania firmy do ograniczania działalności z powodu coraz bardziej niepewnych prognoz na przyszłość - komentuje Paul Smith, ekonomista S&P Global.
Jak podał Główny Urząd Statystyczny, ceny płacone przez konsumentów były w czerwcu o 15,6 proc. wyższe niż rok wcześniej. Oznacza to, że mieliśmy najwyższą inflację od marca 1997 r. Paliwa w ciągu roku podrożały o 47 proc., a żywność i napoje bezalkoholowe - o 14,1 proc. W ten sposób znajduje odbicie skok cen surowców energetycznych i żywnościowych na świecie. Ale ekonomiści zwracają uwagę, że w czerwcu nadal przyśpieszała inflacja bazowa, która pokazuje wpływ popytu na ceny. W czerwcu wynosiła już prawie 9,5 proc. wobec 8,5 proc. miesiąc wcześniej.
Wśród ekspertów panuje zgoda co do tego, że trzy-cztery najbliższe kwartały będą stały pod znakiem hamowania gospodarki. Jeszcze w II kw. wzrost produktu krajowego brutto w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku może przekraczać 6 proc. (w pierwszych trzech miesiącach wynosił 8,5 proc.). Na początku 2023 r. będzie już tylko na minimalnym plusie.
Zdaniem analityków nie unikniemy tzw. technicznej recesji - czyli dwóch kwartalnych spadków PKB (w porównaniu z poprzednim kwartałem). - To scenariusz na drugą połowę tego roku. Być może recesja przedłuży się na I kw. 2023 r., szczególnie w przypadku utrzymywania się problemów z dostawami surowców energetycznych - ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista banku PKO BP.
Część uczestników naszej ankiety ocenia, że słabo wypadnie jeszcze II kw. przyszłego roku.
Biorąc pod uwagę prognozy wyników całorocznych, rok 2023 zapowiada się gorzej niż obecny: PKB ma urosnąć wtedy o 2,2 proc. wobec 4,3 proc. w 2022 r. Analitycy podkreślają jednak, że wpływ na to mają efekty statystyczne związane z mocnym początkiem br. Przyszły rok wypadnie gorzej pod względem tempa wzrostu konsumpcji, której przeszkadza wysoki wzrost cen skutkujący obniżką realnych dochodów. W przypadku inwestycji ekonomiści są zdania, że rok 2023 będzie bardziej udany.
Niewykluczone, że przed końcem pierwszej połowy 2023 r. RPP zacznie obniżać stopy
- Na wzrost aktywności inwestycyjnej będzie miał wpływ Krajowy Plan Odbudowy. To będzie też ostatni rok rozliczania starej perspektywy finansowej Unii Europejskiej - podkreśla Piotr Bujak. Według niego pewną rolę odegra też zwiększanie nakładów typowe dla okresów przedwyborczych. - Widzimy też szansę na wzrost inwestycji prywatnych - zaznacza ekonomista PKO.
Eksperci są zdania, że jeśli nie dojdzie do wyraźnego wzrostu stopy bezrobocia, to okres słabszej koniunktury okaże się niezbyt bolesny społecznie. Tu prognozy są dość zróżnicowane. Część analityków jest zdania, że na koniec 2023 r. zarejestrowanych w urzędach pracy będzie 4 proc. czynnych zawodowo. Ale są też prognozy na poziomie 6 proc. lub tylko nieznacznie poniżej.
Nie ma wątpliwości, że we znaki nadal będzie się dawać inflacja. Eksperci są zdania, że nie powinna ona przekraczać 16 proc., ale wyraźnie powyżej 10 proc. może pozostawać nawet do połowy przyszłego roku. Wiele będzie zależało od sytuacji międzynarodowej, a także od tego, czy i na jak długo będą jeszcze przedłużane rządowe działania osłonowe.
Obecne prognozy wskazują, że w końcu przyszłego roku tempo wzrostu cen powinno spowolnić w okolice 6-7 proc.
Od perspektyw inflacji będzie zależeć wysokość stóp procentowych. W tym tygodniu odbędzie się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, na którym jest oczekiwana kolejna - dziesiąta z rzędu - podwyżka. Analitycy oceniają jednak, że cykl zacieśniania polityki pieniężnej zbliża się ku końcowi. Przeważa pogląd, że główna stopa Narodowego Banku Polskiego, która obecnie wynosi 6 proc., dojdzie do 7 proc. Są jednak i tacy ekonomiści, którzy uważają, że górny pułap wyniesie 8 proc. Niewykluczone, że przed końcem pierwszej połowy 2023 r. RPP zacznie obniżać stopy. Mediana prognoz wskazuje, że w grudniu przyszłego roku podstawowa stopa banku centralnego będzie wynosić 6,25 proc.
W ankiecie DGP wzięły udział następujące instytucje: Alior Bank, Bank Gospodarstwa Krajowego, Bank Handlowy, Bank Millennium, Bank Ochrony Środowiska, Bank Pekao, Bank Pocztowy, Crédit Agricole Bank Polska, ING Bank Śląski, Krajowa Izba Gospodarcza, mBank, PKO BP, Polski Instytut Ekonomiczny, PZU, Raiffeisen Bank International, Santander Bank Polska.
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama