Produkcja w maju mocno urosła w skali roku, ale w porównaniu z kwietniem spadła. Eksperci mówią o hamowaniu.
Maj był pierwszym od dwóch lat miesiącem, w którym wzrost średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw był mniejszy od inflacji. Według GUS przeciętna płaca brutto w firmach niefinansowych zatrudniających co najmniej 10 osób wyniosła w ubiegłym miesiącu 6,4 tys. zł. Była o 13,5 proc. większa niż rok wcześniej. Ceny płacone przez konsumentów podniosły się w tym czasie o 13,9 proc.
Dynamika płac była mniejsza niż w kwietniu i niższa od oczekiwań analityków. Według nich z jednej strony to dobrze, bo zmniejsza obawy przed spiralą płacowo-cenową – żądaniami podwyżek w odpowiedzi na wzrost cen. Z drugiej strony, bo realny spadek płac ogranicza możliwości konsumpcji.
„Silny napływ uchodźców z Ukrainy, którzy znaleźli pracę w usługach, może wywierać negatywną presję na płace w tym sektorze” – podkreślają ekonomiści Santander Bank Polska.
Realny spadek płac ogranicza możliwości konsumpcji
Według resortu rodziny od wybuchu wojny w Ukrainie na podstawie uproszczonej procedury zatrudnienie znalazło niemal ćwierć miliona Ukraińców. Jednak w statystykach zatrudnienia tego nie widać. W maju w sektorze przedsiębiorstw obniżyło się ono o 5 tys. etatów. Analitycy są zdania, że uchodźcy nie mają umów o pracę, które są podstawą danych o zatrudnieniu.
Sygnały osłabienia koniunktury wysyła nie tylko rynek pracy. Produkcja sprzedana przemysłu była w maju co prawda o 15 proc. większa niż rok wcześniej, ale drugi raz z rzędu wynik firm wytwórczych był słabszy niż rok wcześniej. Według Adama Antoniaka, ekonomisty ING Banku Śląskiego, w II kw. PKB powinien być o ok. 6 proc. wyższy niż rok wcześniej, ale wynik drugiego półrocza będzie już wyraźnie słabszy.
Produkcja sprzedana przemysłu była w poprzednim miesiącu o 15 proc. większa niż rok wcześniej. Dane okazały się nieco słabsze od oczekiwań analityków. Wzrost niewiele przekraczałby 10 proc., gdyby nie to, że maj w tym roku miał o dwa dni robocze więcej niż rok temu.
„Twarde dane potwierdziły sygnał płynący z załamania wskaźnika PMI za maj, że przemysł wszedł w okres spowolnienia” - komentują ekonomiści Santander Bank Polska. Podkreślają, że w maju drugi raz z rzędu nastąpił spadek produkcji w porównaniu z poprzednim miesiącem. To sygnał silnego hamowania, które przełoży się na roczną dynamikę w kolejnych miesiącach.
Najmocniej zwiększyła się produkcja sprzedana górnictwa, które jest beneficjentem wysokich notowań surowców ciągnących w górę ogólny wskaźnik cen w przemyśle. W ujęciu realnym wynik tej branży był o 17,9 proc. większy niż rok wcześniej. Ale równocześnie dynamika okazała się najsłabsza w tym roku. Hamowanie dotknęło również energetykę. Majowy wzrost rok do roku wyniósł 12,1 proc., podczas gdy średni z poprzednich sześciu miesięcy zbliżał się do 50 proc.
Przyspieszenie miało za to miejsce w najważniejszej części przemysłu - przetwórstwie. Tu produkcja urosła o 15,2 proc., wyraźnie mocniej niż w poprzednich dwóch miesiącach.
„W maju odnotowano przyspieszenie produkcji w kategoriach, w których
sprzedaż w dominującym stopniu skierowana jest na eksport” - podkreślają analitycy Credit Agricole Bank Polska.
Wyniki przemysłu z minionego miesiąca mogą zapowiadać ożywienie w inwestycjach i hamowanie konsumpcji. W przypadku dóbr inwestycyjnych wzrost produkcji sięgnął 23 proc. To najlepszy wynik od roku. Produkcja trwałych dóbr konsumpcyjnych była o niecałe 2 proc. większa niż rok wcześniej, podczas gdy w kwietniu notowano spadek. Tu wpływ mogą mieć mniejsze zamówienia z zagranicy, ponieważ Polska jest dużym producentem sprzętu telewizyjnego czy AGD.
Na konsumpcję będzie miała wpływ sytuacja na rynku pracy. Tu majowe dane były gorsze od oczekiwań. Wzrost zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw wyniósł w skali roku 2,4 proc. Był mniejszy od oczekiwań. W samym maju odnotowano spadek liczby etatów o ok. 5 tys. Główny Urząd Statystyczny jako powody wymienia
zwolnienia w firmach oraz zwiększoną absencję pracowników z powodu chorób.
Mniejszy, niż się spodziewano, był również majowy wzrost płac. Wyniósł 13,5 proc., co oznacza, że w ujęciu realnym wynagrodzenia się obniżyły.
- Taki wzrost wynagrodzeń nie jest złym wynikiem. Postrzegamy go jednak jako zwiastun hamowania presji płacowej. W perspektywie kilku miesięcy czynnik ten ma szansę przerwać spiralę płacowo-cenową, jaką obserwujemy co najmniej od jesieni ub.r. Sugeruje to, że inflacja niedługo osiągnie swój szczyt i zacznie się stopniowo obniżać - komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao.
Analitycy tej instytucji spodziewają się, że na przełomie tego i przyszłego roku przemysł, zamiast kilkunastoprocentowych wzrostów, będzie już notował spadki. Eksperci spodziewają się, że PKB w II kw. jeszcze wyraźnie urośnie, ale druga połowa roku przyniesie widoczne hamowanie. - Dynamika PKB w całym 2022 r. pozostanie solidna, natomiast w przyszłym roku nie przekroczy zapewne 2 proc. - ocenia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. ©℗
Płace i produkcja
/
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe