Początek roku przyniósł w giełdowych instytucjach finansowych skok zysków. Ale gdyby doliczyć wpływ zmian cen obligacji, byłaby strata.
Początek roku przyniósł w giełdowych instytucjach finansowych skok zysków. Ale gdyby doliczyć wpływ zmian cen obligacji, byłaby strata.
Ponad 4,4 mld zł na plusie - taki był łączny wynik za I kw. 11 krajowych banków, których akcje są notowane na warszawskiej giełdzie - wynika z podsumowania DGP. Rok wcześniej też był zysk, ale wyniósł 2,5 mld zł. Ponad trzykrotnie ubiegłoroczny wynik poprawił Bank Pekao. Dwa razy więcej zarobił ING Bank Śląski. Getin Noble Bank, który rok wcześniej notował stratę, tym razem był na plusie. Jedyną instytucją, której wynik się pogorszył, był Bank Handlowy, który przed rokiem zanotował nadzwyczajne zyski dzięki sprzedaży obligacji.
Główne źródło poprawy: dochody z odsetek. Banki skorzystały na wzroście stóp procentowych. Większość portfela kredytowego ma oprocentowanie zmienne. Gdy główna stopa Narodowego Banku Polskiego, a wraz z nią rynkowe stawki WIBOR idą w górę, to samo dzieje się z dochodami z kredytów. Oprocentowanie lokat do niedawna zmieniało się bardzo powoli.
W giełdowych bankach wynik odsetkowy - różnica między dochodami z aktywów: kredytów, obligacji, a kosztami pasywów, czyli depozytów - był w I kw. tego roku średnio o 45 proc. większy niż rok wcześniej. Ale Handlowemu udało się go podwoić, a w takich instytucjach, jak Bank Ochrony Środowiska, mBank czy Getin Noble, był wzrost rzędu 60 proc.
Jeszcze ostatnio bankowcy nastawiali się na to, że ten trend się utrzyma. Sytuację zmienił niedawny apel premiera Mateusza Morawieckiego o to, by instytucje finansowe „podzieliły się zyskami” z klientami poprzez podniesienie oprocentowania lokat. Szef rządu zapowiedział też sprzedaż nowych obligacji detalicznych, których oprocentowanie ma odpowiadać co najmniej głównej stopie NBP. Dziś to 5,25 proc.
W odpowiedzi banki wyraźnie poprawiły ofertę. Prym wiodły spółki kontrolowane przez państwo, jak PKO BP czy Pekao, które jednocześnie mają najwyższe udziały w rynku depozytowym. W przeszłości, z uwagi na dużą nadpłynność i brak potrzeby ściągania pieniędzy z rynku, proponowały jedne z najniższych stawek na rynku. Od piątku w PKO BP dostępna jest lokata dająca 5,75 proc. w skali roku (czas trwania: miesiąc). Można ją założyć w bankowej aplikacji w smartfonie. W podobnym rozwiązaniu Pekao oprocentowanie wynosi 5 proc. w ujęciu rocznym (czas trwania: trzy miesiące). W tym drugim banku dostępna jest również trzyletnia lokata dająca 6 proc. rocznie.
- Dzięki temu możemy pozyskiwać nowych klientów oraz utrzymywać i aktywizować istniejących, wraz z ich środkami w Banku Pekao, i odpowiedzieć na działania konkurencji, która również jest aktywna w depozytach. Oczywiście bank, ustalając oprocentowanie depozytów, kierował się, oprócz atrakcyjności dla klientów, która ma spełniać cele biznesowe, także stopami procentowymi na rynku, w połączeniu z celem utrzymywania długoterminowej stabilności płynności - twierdzi Paweł Jurek, rzecznik Pekao.
- Od wielu kwartałów konsekwentnie podkreślamy, że oprocentowanie depozytów będzie na wyższym poziomie. Tylko kwestia czasu, kiedy sektor się dostosuje. Decyduje o tym płynność poszczególnych banków czy sposób akwizycji klientów - wyjaśniał przy okazji prezentacji wyników PKO BP jego wiceprezes Bartosz Drabikowski. - Duża część oszczędności w gospodarce jest w gotówce. Zakładamy, że te pieniądze powinny wrócić do banków - tłumaczył, wskazując, że gotówka z uwagi na inflację traci na wartości.
Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego, przyznał niedawno, że konkurencja na rynku depozytowym rośnie.
Instytucje kredytowe wykazują wysokie zyski, ale równocześnie tracą z powodu rosnących stóp procentowych. Decyduje o tym przecena obligacji skarbowych oraz instrumentów zabezpieczających. Indeks obligacji skarbowych stracił w I kw. prawie 5 proc.
Z perspektywy inwestorów indywidualnych przekłada się to na spadki wycen funduszy inwestycyjnych. Dla banków, na które przypadało w końcu marca ponad 470 mld zł długu Skarbu Państwa, oznacza to wielomiliardowe straty. Większości z nich nie widać w rachunkach wyników, bo są rozliczane przez bilans - powodują pomniejszenie funduszy własnych. Skutek: w instytucjach notowanych na giełdzie przy 4,4 mld zł zysku „całkowite dochody” (uwzględniające zmianę wyceny obligacji czy instrumentów zabezpieczających) były ponad 6 mld zł na minusie. Pod kreską znalazły się wszystkie banki. Część z nich odczułaby spadek cen obligacji jeszcze mocniej, ale w trakcie pandemii w UE wprowadzono możliwość uwzględniania obniżki wyceny tylko w części.
- W naszym przypadku minus wynika przede wszystkim z negatywnej wyceny instrumentów zabezpieczających przepływy pieniężne, głównie IRS, czyli swapów stopy procentowej. Bezpośrednią przyczyną negatywnej wyceny jest wyższa krzywa dochodowości i wyższe stopy procentowe. W mniejszym stopniu ujemne całkowite dochody wynikają z negatywnej wyceny obligacji - wyjaśnia Piotr Utrata, rzecznik ING Banku Śląskiego.
Ujemne całkowite dochody skutkują zmniejszeniem funduszy własnych. Oznacza to obniżenie współczynnika wypłacalności i zmniejsza możliwości rozwijania akcji kredytowej. ©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama