Inwestorzy finansowi na świecie przestają wierzyć w jego potencjał i wycofują kapitał z funduszy, które w nie inwestują. Ale jubilerzy z Azji kupują kruszec na potęgę, co może ograniczać dalsze spadki cen tego metalu
Złoto źle zniosło pierwszą decyzję o ograniczeniu przez amerykańską Rezerwę Federalną skali skupu aktywów. Zmniejszenie puli dolarów dostarczanych na rynek o 10 mld miesięcznie inwestorzy uznali za sygnał, że sytuacja w gospodarce USA się poprawia. To spowodowało wzrost cen akcji, ale zaszkodziło notowaniom kruszcu, którego kupowanie było postrzegane jako sposób zabezpieczenia kapitału w trakcie kryzysu. W ciągu ostatnich dwóch tygodni grudnia cena uncji złota spadła o 2,6 proc. – z 1235 dol. do 1202 dol.
Dalsze wycofywanie się Fed z programu drukowania dolara powinno przyczynić się do kontynuacji spadku cen złota – tak przynajmniej twierdzi część analityków. Powodem może być też utrzymywanie się niskiej inflacji w głównych gospodarkach świata: prognoza wskaźnika wzrostu cen dla USA w przyszłym roku to zaledwie 1,7 proc., w strefie euro ceny mają rosnąć o 1,2 proc. Bartosz Sawicki, analityk TMS Brokers, przypomina, że kupowanie złota zwykle jest traktowane także jako sposób zabezpieczenia wartości majątku przed nadmiernym wzrostem cen. Skoro zaś ten czynnik przestaje mieć znaczenie, zmienia się podejście inwestorów. Na przykład fundusze ETF, które na początku kryzysu były odpowiedzialne za wzrost ceny uncji, teraz sprzedają ten metal. W ubiegłym roku zmniejszyły swoje zaangażowanie na tym rynku o 33 proc.
Z drugiej jednak strony, gdy spytać o konkretne prognozy ceny złota, eksperci nie obstawiają dużego spadku kursu. Według danych zebranych przez Bloomberga uncja może kosztować (średnio) 1226 dol., co oznacza, że analitycy spodziewają się raczej stabilizowania cen kruszcu.
Za oczekiwaniem na stabilizację notowań stoi kilka przyczyn. Pierwsza: skala ubiegłorocznej przeceny była już bardzo duża, złoto potaniało o 28 proc. To był największy roczny spadek ceny uncji od 1981 r. Druga: duży popyt na złoto fizyczne – czyli kruszec w materialnej postaci. Według danych World Gold Council – organizacji zajmującej się monitoringiem rynku złota – między styczniem a końcem września 2013 r. jubilerzy na całym świecie kupili ok. 1614 ton złota, o 200 kg więcej niż rok wcześniej. Jubilerzy – zwłaszcza Azjaci – wykorzystują spadki cen do zakupów. Ostatni przykład to 64-proc. wzrost importu złota do Turcji w grudniu. Popyt jest na tyle duży, że cena złota fizycznego w dostawie natychmiastowej na giełdzie w Szanghaju w ostatni piątek była wyższa o 20 dol. na uncji od ceny spot wyznaczanej przez giełdę w Londynie. Informacje o azjatyckich zakupach były zresztą jedną z przyczyn odbicia cen złota na globalnym rynku w pierwszych dniach nowego roku (uncja podrożała do 1230 dol.).
Inflacja ważniejsza niż Fed
Koniec drukowania dolara przez Fed powinien być jednym z powodów, dla których polska Rada Polityki Pieniężnej mogłaby zacząć podwyższać stopy procentowe – ocenia Paweł Radwański, ekonomista Raiffeisen Polbanku. Podwyżki stóp miałyby ograniczać odpływ kapitału z polskiego rynku. Ale jak zastrzega Radwański, to tylko teoria, bo w praktyce dla RPP ważniejsza będzie krajowa inflacja, która na razie jest niższa, niż oczekiwali tego ekonomiści. Jego zdaniem jest prawdopodobne, że RPP nawet opóźni cykl podwyżek i zamiast dwóch takich decyzji w drugiej połowie roku zwiększy stopy tylko raz, w listopadzie (o 25 pkt bazowych). Ryzyko opóźnienia cyklu widzi też Agnieszka Decewicz z BZ WBK. Jak mówi, wynika to ze zmiany układu sił w RPP: do rady dołączył Jerzy Osiatyński, postrzegany jako zwolennik utrzymania łagodnego kursu w polityce pieniężnej, zastępując jastrzębią Zytę Gilowską.