Rozwój polskiego rynku kapitałowego i GPW spowodował, że funkcjonujący od prawie 20 lat WIG20 zostanie zastąpiony przez WIG30. Stanie się tak ostatecznie dopiero z końcem 2015 r., a do tego czasu oba wskaźniki będą funkcjonować równolegle. Opinie na temat debiutującego dzisiaj nowego indeksu blue chipów na giełdzie są podzielone
Mariusz Staniszewski, prezes Noble Funds TFI, nie ma wątpliwości, że WIG30 pozytywnie wpłynie na naszą giełdę. – Ponieważ poszerzamy liczbę spółek, które będą na celowniku analityków, staną się one potencjalnie również obiektem zainteresowania zagranicznych inwestorów. W efekcie na warszawskiej giełdzie więcej się będzie działo – uzasadnia menedżer. Chodzi o to, że spora grupa podmiotów w ogóle nie inwestuje w spółki, dla których nie są wystawiane rekomendacje czy bieżące raporty, i nie interesują się nimi analitycy, nie informują o nich międzynarodowe agencje prasowe. Spółki, które znajdą się w składzie indeksu blue chipów, automatycznie staną się przedmiotem zainteresowania zespołów analitycznych, agencji informacyjnych. – Nie wyobrażam sobie, żeby w takiej sytuacji zagraniczni inwestorzy nie sięgnęli po akcje przynajmniej części takich firm – mówi Staniszewski. Szczególnie że niektóre z nowych spółek będą mogły pokazywać nawet lepsze wyniki niż te, które raportują firmy dotychczas znajdujące się w WIG20. – Stworzenie WIG30 to bardzo dobry krok, ponieważ po pierwsze taki indeks lepiej odzwierciedla polską gospodarkę, a po drugie pozwoli umiędzynarodowić naszą giełdę – podsumowuje szef Noble Funds TFI.
W opinii Staniszewskiego część funduszy, które budują swoje portfele na podstawie benchmarku, od razu zainteresuje się nowymi spółkami, ale pełnego efektu można się spodziewać w średnim terminie, czyli w ciągu trzech do dziewięciu miesięcy.
– To zmiana, która była już potrzebna – uważa również Krzysztof Polak, dyrektor Biura Maklerskiego Alior Banku. Jego zdaniem w dłuższym horyzoncie przyniesie pozytywne skutki, jakich oczekują giełda oraz inwestorzy, czyli przede wszystkim wzrost obrotów i płynności. – Myślę, że już w przyszłym roku zagraniczne podmioty, szczególnie te, które budują swoje portfele inwestycyjne, bazując na benchmarkach, będą dużo uważniej patrzyć właśnie na ten indeks – dodaje Krzysztof Polak.
– Początkowo miałem dość sceptyczne podejście do tego rozszerzenia – przyznaje z kolei Jarosław Skorulski, prezes Allianz TFI. Powód? Tylko kilka największych spółek z WIG20 może się wykazać pożądaną płynnością. Dlatego, zdaniem menedżera, wprowadzenie do indeksu blue chipów kolejnych firm, których płynność nie będzie na odpowiednio wysokim poziomie, może niedobrze rokować dla kontraktu na ten indeks, który będzie bardziej podatny na manipulację. – Na szczęście przez jakiś czas mają być notowane równolegle kontrakty na WIG20 i na WIG30 – dodaje. Menedżer przyznaje jednak, że dzięki nowemu indeksowi rosną szanse na wzrost zainteresowania kolejną grupą spółek, a co za tym idzie, także zwiększenie płynności.
– Obrót akcjami kolejnych 10 spółek, które wejdą do indeksu blue chipów, zapewne wzrośnie, ale obawiam się, że będzie to miało nikłe znaczenie dla całego rynku. Nie sądzę, aby w krótkim okresie wprowadzenie WIG30 miało jakiś wpływ na zainteresowanie inwestorów zagranicznych naszą giełdą, może w dłuższym czasie – uważa z kolei Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.
– Korzyść jest iluzoryczna – twierdzi z kolei pragnący zachować anonimowość szef jednego z biur maklerskich. Według niego wprowadzenie nowego indeksu może być dla brokerów pewnego rodzaju kłopotem, gdyż stosowane przez nich obecnie produkty są oparte w dużym stopniu na starym indeksie WIG20. – Giełda powinna odpowiadać na zapotrzebowanie rynku, a nie narzucać mu swoje pomysły – podsumowuje.