Teoretycznie ważniejszym wydarzeniem od publikacji danych był wczorajszy wieczorny komunikat ze strony FOMC. Rezerwa Federalna oczywiście parametrów swojej polityki nie zmieniła, ale inaczej oceniła rozwój gospodarczy, który w opinii komitetu postępuje aktualnie w "skromnym" tempie, podczas gdy wcześniejsza ocena wskazywała na "umiarkowane" tempo rozwoju. Zwrócono również większą uwagę na ryzyko związane z niską inflacją.
Fed nie dał więc co prawda wskazówek odnośnie ewentualnego ograniczenia programu QE w przyszłości, ale język komunikatu był bardzo gołębi, co ryzykowne aktywa powinno wspierać. Tak się jednak do końca nie stało, gdyż dopiero po nocnych danych z Chin apetyt na ryzyko zaczął się poprawiać. Tamtejszy oficjalny wskaźnik PMI dla przemysłu wzrósł bowiem z 50,1 pkt. do 50,3 pkt. wobec oczekiwanego spadku poniżej poziomu 50 pkt. Rynek doszukiwał się w tej informacji nadziei na lepszą drugą połowę roku dla gospodarki Państwa Środka, mimo że wskazanie indeksu publikowanego przez HSBC - zgodnie ze wstępnymi wskazaniami - znalazło się na 11-miesięcznym minimum.
Zdecydowanie lepsze okazały się dane z Europy i Polski. Zarówno bowiem na Zachodzie jak i w kraju indeksy po wielomiesięcznej przerwie znalazły się po właściwej, wzrostowej stronie. Nad Wisłą odczyt na poziomie 51,1 pkt. zaskakiwał wyraźnie pozytywnie i był kolejną już informacją potwierdzającą nadchodzące ożywienie. Do kompletu inwestorzy dostali lepsze od prognoz wyniki BRE Bank, czyli już trzeciej z kolei instytucji finansowej, która skutecznie opiera się negatywnej koniunkturze.
Wszystko to sprawiło, że już samo otwarcie przebiegało pomyślnie i indeks WIG20 zyskiwał ok. 0,8%. Późniejsze informacje również należały do pomyślnych, ale już lokalnie sentymentu specjalnie nie poprawiały. Chodziło o najniższą od początku 2008 roku ilość wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, skok indeksu ISM dla amerykańskiego przemysłu do poziomu najwyższego od połowy 2011 roku oraz wciąż łagodną politykę ze strony EBC oraz Banku Anglii. Co ciekawe dzisiejszy głos Mario Draghiego nie był na rynkach tak donośnie słyszany jak to miało miejsce jeszcze miesiąc wcześniej. Wynikało to zapewne z faktu, że najważniejsza treść komunikatu zmianie nie uległa, tzn. „kluczowe stopy procentowe ECB pozostaną na obecnych lub niższych poziomach przez dłuższy czas”.
Tyle pozytywnych wieści przełożyło się na nowe rekordy na Wall Street, ale ich oddźwięk w Warszawie był znikomy. Mimo więc radości ze wzrostów o 1%, czuć można pewien niedosyt. Nie jest on jednak obcy, gdyż krajowym inwestorom towarzyszy już od dwóch lat, kiedy kondycja na GPW jest zauważalnie gorsza niż na parkietach zagranicznych. Należy mieć jednak nadzieję, że pączkujące ożywienie tę tendencję powoli zacznie zmieniać, tak jak zmianie uległo nastawienie inwestorów do branży bankowej, która dzisiaj po raz kolejny należała do giełdowych prymusów.