Poniedziałek był dniem wolnym w USA (Dzień Pamięci) i Wielkiej Brytanii (wiosenne święto bankowe). W sytuacji, gdy dodatkowo dzisiejsze kalendarium świeciło pustkami, nie trzeba być wielkim znawcą rynku, żeby przewidzieć niewielką zmienność i spadek obrotów w notowaniach złotego. Tak też wyglądał poniedziałek na forexie. O godzinie 16:32 za dolara trzeba było zapłacić 3,2415 zł, euro kosztowało 4,1934 zł, a szwajcarski frank 3.3670 zł.
Ograniczoną zmienność można też było obserwować w notowaniach eurodolara. Jedyne wydarzenie dzisiejszego dnia, wypowiedź Jörga Asmussena z Europejskiego Banku Centralnego, odnośnie toczącej się w banku dyskusji nt. ujemnych stóp procentowych i ryzykach z nimi związanych, nie wywołała wielu emocji. Kurs EUR/USD przez większość godzin europejskich pozostawał w wąskim przedziale 1.2930-1,2950 dolara.
We wtorek sytuacja na rynku walutowym, wraz z inwestorami z USA i Wielkiej Brytanii, powinna wrócić do normy. Uwaga rynków będzie się koncentrować na amerykańskich indeksach S&P/Case-Shiller (prognoza: 10,2% R/R), Conference Board (prognoza: 71 pkt) i Fed z Filadelfii. Nastroje na rynkach globalnych oraz sytuacja na polskim rynku długu będą miały decydujący wpływ na notowania złotego.
Znacznie więcej wydarzyło się w poniedziałek na warszawskiej giełdzie. O ile jeszcze do godziny 14:00 indeks dużych spółek, po wzroście w pierwszych minutach notowań, stał w miejscu, to po tej godzinie zaczął systematycznie piąć się w górę, zyskują ponad dwie godziny później 2,6%. Co ciekawe, wzrost ten nie szedł w parze z równie silną zwyżką, parkietów we Frankfurcie i Paryżu. To pozytywny sygnał. Nie pierwszy zresztą w ostatnim czasie. Nie jest wykluczone, że wzorem ubiegłego roku, giełda w Warszawie będzie się teraz zachowywać relatywnie lepiej niż inne parkiety, a WIG20 będzie się wspinał na coraz wyższe poziomy.