Nieobecność świętujących inwestorów amerykańskich oraz brak istotnych danych makroekonomicznych spowodowały, że europejskich parkietach niewiele się działo. Na większe wrażenia trzeba będzie poczekać.

Choć od ubiegłego piątku zza oceanu napływają głównie dobre informacje, początek tygodnia nie przyniósł ich przełożenia na europejskie parkiety. Te pozytywne informacje to lepsze dane makroekonomiczne (rynek pracy i nieruchomości), kolejne rekordy indeksów na Wall Street i chytra sztuczka Republikanów, która przesuwa w czasie nerwowość związaną z podniesieniem limitu zadłużenia USA. Jak się okazuje, europejscy inwestorzy nie są w stanie zareagować na te pozytywy bez wskazówek od samych Amerykanów. A ci ostatni w poniedziałek świętowali dzień Martina Luthera Kinga i giełdą się kompletnie nie zajmowali.

ikona lupy />
Roman Przasnyski, Open Finance / Media

W obraz rynkowego marazmu idealnie wpisała się warszawska giełda. Na otwarciu wartość głównych indeksów różniła się od tej z piątkowego fixingu o zaledwie kilka setnych części procenta. Niewiele się ta sytuacja zmieniała w ciągu dnia. Wczesnym popołudniem Indeks szerokiego rynku rósł o 0,2 proc., a WIG20 zwyżkował o 0,1 proc. Wartość tego ostatniego zmieniała się o kilkanaście punktów. Nawet chwilowe poranne zejście pod kreskę nie robiło na nikim wrażenia. Nieco większy ruch panował w segmencie małych i średnich spółek. sWIG80 rósł około południa o 0,5 proc., a mWIG40 o 0,3 proc.

Nuda nie była jednak wszechobecna. W gronie blue chips miło było popatrzeć na sięgający 4,5 proc. wzrost akcji Kernela. Nie traci blasku gwiazda PGNiG, którego papiery drożały przed południem o ponad 2 proc., choć rano widać było niewielką realizację zysków. Kurs sięgający 5,86 zł osiągnął poziom najwyższy w historii i znacznie przekroczył najwyższe wyceny formułowane przez analityków biur maklerskich. Nieźle też radziły sobie zwyżkujące o 1 proc. papiery KGHM i JSW. Przekraczającej 1 proc. przecenie ulegały zaś akcje Lotosu i PKO.

Wśród mniejszych firm uwagę zwracały drożejące momentami o 6 proc. akcje Aliora. Trudno się dziwić, bowiem zainteresowali się nimi analitycy renomowanych banków, takich jak Barclays, Morgan Stanley i Renaissance Capital. Wyceny przez nich podawane są wyższe od obecnych notowań o ponad 40 proc. W oczekiwaniu na decyzje walnego zgromadzenia, które miało podjąć uchwały o emisji akcji i dalszym istnieniu spółki, o ponad 5 proc. w górę szły walory Bomi. Po pozytywnej rekomendacji i sięgającej 100 zł wycenie przez analityków BZ WBK o niemal 7 proc. rosły akcje Comarchu. Nie mieli natomiast tęgich min posiadacze akcji Polskiego Jadła i Sfinksa, patrząc na 4-5 proc. spadki notowań.

Na głównych giełdach europejskich zmiany były także niewielkie. Tym razem zgodnie o 0,3-0,4 proc. zwyżkowały wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie. Sięgającą 0,1-0,2 proc. spadkową korektę po niedawnych szaleństwach zaliczał londyński FTSE. Na pozostałych parkietach dynamika indeksów w większości przypadków nie przekraczała 0,5 proc. Wyjątkiem był zwyżkujący o 0,7 proc. Stambuł i rosnąca o 0,8 proc. Sofia.

Na półtorej godziny przed końcem sesji na warszawskiej giełdzie nasz indeks największych spółek zyskiwał 0,15 proc., WIG rósł o 0,25 proc., mWIG40 o 0,2 proc., a sWIG80 o 0,7 proc. Obroty wynosiły 375 mln zł.

Roman Przasnyski