Nie zmienia to jednak faktu, iż sytuacja w Grecji, a także Hiszpanii nadal będzie uważnie śledzona przez inwestorów. Dzisiaj dolar nadal słabnie, chociaż wiele będzie zależeć od publikowanych w najbliższych dniach danych z USA.
Wygląda na to, że rynek nie obawia się zbytnio negatywnego wpływu huraganu Sandy na amerykańską gospodarkę (straty mogą okazać się bliższe 10 mld USD), co jest jednym z głównych czynników sprzyjających poprawie nastrojów. Niemniej kluczowe dane makroekonomiczne są dopiero przed nami – dzisiaj o godz. 13:30 poznamy indeks Chicago PMI. Po spadku poniżej 50 pkt. we wrześniu, teraz powinniśmy odnotować odbicie do 51 pkt. – inaczej inwestorzy zaczną się obawiać, iż sytuacja nie jest aż taka dobra – zwłaszcza, że indeks najpewniej będzie nieco słabszy w listopadzie za sprawą Sandy.
Z kolei w nocy ze środy na czwartek poznamy kluczowe dane z Chin, tj. rządowy indeks PMI za październik (godz. 2:00). Powinien być on znacznie lepszy, niż 50 pkt., aby inwestorzy uwierzyli w to, iż odbicie w chińskiej gospodarce w IV kwartale może być wyraźne. Na początku tygodnia pojawiły się spekulacje, iż podstawy do zwyżki PKB mogą nie być aż takie mocne. O godz. 2:45 poznamy też ostateczne wyliczenia dla PMI obliczanego przez Markit/HSBC (pierwsze szacunki wynosiły 49,1 pkt.). Ewentualne rozczarowanie chińskimi danymi może pogorszyć nastroje w końcu tygodnia. W czwartek uwagę skupią też odczyt ADP (teoretycznie ważny, ale ostatnio często różnił się względem tego co faktycznie podawał Departament Pracy w piątek), oraz PMI i ISM dla przemysłu. Wstępny PMI podawany ostatnio był lepszy (szacunki mówią o 51,3 pkt.), a ISM ma się utrzymać na poziomie z września (51,5 pkt.).
Ewentualnie rozczarowanie po stronie ISM popsuje nastroje, podobnie jak publikowany o godz. 16:00 indeks zaufania konsumentów Conference Board (szacunki październikowe to 72,5 pkt. wobec 70,3 pkt., ale będzie on zestawiany z rewelacyjnym odczytem indeksu liczonego przez Uniwersytet w Michigan). I wreszcie piątek, gdzie kluczowe będą przemysłowe indeksy PMI ze strefy euro (chociaż publikowane ostatnio szacunki były słabe, więc nie będzie czym rynku zaskoczyć), a także dane Departamentu Pracy USA. Padają głosy, iż mogą zadecydować o losach kampanii prezydenckiej, chociaż to gruba przesada (w większym stopniu Obamę mógł wesprzeć huragan Sandy, gdyż utwierdził wyborców w tym, że lepiej wybierać znanego i sprawdzonego już polityka).
Oczekuje się, że stopa bezrobocia odbiła w październiku do 7,9 proc. wobec wyraźnego spadku do 7,8 proc. we wrześniu (generalnie utrzymanie się poniżej 8 proc. będzie dość dobrym wynikiem), a gospodarka wygenerowała 124 tys. nowych etatów w sektorze pozarolniczym (we wrześniu było to 114 tys.). Jak podejść do tych publikacji? Teoretycznie lepsze dane z rynku pracy to mniejsze szanse na zwiększenie programu QE3 przez FED w grudniu, a zatem sygnał przemawiający za umocnieniem dolara. Chociaż tak naprawdę te dane i tak nie są na tyle dobre, aby zadowolić FED. Dlatego też warto rozważyć inne podejście – niezależnie od tego jakie publikacje zobaczymy, dolar zyska, gdyż – inwestorzy będą dość niepewni wyniku wyborów prezydenckich, które odbędą się już 6 listopada, a także losów debaty nad klifem fiskalnym, która na dobre rozgorzeje w Kongresie w połowie miesiąca.
EUR/USD – Złamanie 1,30 to fałszywka?
Jeżeli przyjmiemy założenie, iż dolar powinien być mocniejszy w najbliższych dniach biorąc pod uwagę wspomniane w poprzednim akapicie kluczowe wydarzenia – wybory prezydenckie w USA (duża niepewność, kto je wygra), a także debatę w Kongresie nad klifem fiskalnym w połowie miesiąca, a także temat Grecji w kontekście pomysłów na restrukturyzację długu i rzeczywistej woli tamtejszych polityków do wdrażania reform (patrz wczorajszy bunt Demokratycznej Lewicy) – to nie należy wiązać dużych nadziei z dzisiejszym naruszeniem poziomu 1,30. Rejon 1,3030 to mocny opór, którego naruszenie może być dość trudne. Znaczenie linii trendu wzrostowego pociągniętej od lipcowego dołka będzie mniejsze – teraz znów nad nią powróciliśmy (dzisiaj przebiega ona w rejonie 1,2987). Niemniej koniec tygodnia powinien przynieść notowania w okolicach 1,2940-65.
AUD/USD – Rynek na kluczowym oporze 1,0390-1,0410
Sprzeczne sygnały płynące z Banku Australii odnośnie „przewartościowania” dolara australijskiego nie ułatwiają zbytnio pisania scenariusza dla tej waluty. Kluczowe mogą okazać się jutrzejsze dane z Chin, zwłaszcza w kontekście prawdopodobieństwa cięcia stóp procentowych na posiedzeniu RBA zaplanowanym na 6 listopada. W tej sprawie panuje wciąż spora niepewność (pierwotne oczekiwania na obniżkę o 25 p.b. mocno spadły po ostatnich danych o inflacji, ale wciąż taki ruch jest możliwy), stąd też inwestorzy mogą chcieć redukować pozycje przed oficjalną decyzją. Dodatkowo przyszły tydzień będzie generalnie pro-dolarowy ze względu na wybory prezydenckie w USA. Wobec powyższych nie należy zakładać znaczącego naruszenia okolic mocnego oporu, jakim jest strefa 1,0390-1,0410. Formacja potrójnego szczytu może sprowokować do wybicia poniżej 1,0325 w najbliższych dniach.