Pozytywny efekt ostatnich decyzji banków centralnych powoli mija i oczom inwestorów ukazuje się niezbyt optymistyczny obraz gospodarczych fundamentów. Dzisiaj gorsze informacje się nawarstwiły i umożliwiły częściową realizację ostatnich pokaźnych zysków. Podaż jednak specjalnie silna nie była i o przełomie nie może być mowy.

Już na początku dzisiejszej sesji było wiadomo, że będzie ona stała pod znakiem wstępnych odczytów wskaźników PMI i tak się właśnie stało. Najpierw poznaliśmy kondycję chińskiego sektora przemysłowego, co sprowokowało zniżki na giełdach azjatyckich. Dzisiejsze dane z Państwa Środka podlegały subiektywnej ocenie, gdyż nie publikuje się dla nich wartości oczekiwanych.

Tym samym indeks, który we wrześniu zwiększył swoja wartość do 47,8 pkt z 47,6 pkt poprzednio mógł być interpretowany dwojako. Pozytywna wymowa była taka, że obserwowaliśmy wzrosty, a negatywna, iż indeks już 11 miesiąc z rzędu (czyli najdłużej w swojej ośmioletniej historii) przebywał poniżej newralgicznej granicy 50 pkt. Inwestorzy wybrali tą druga interpretację i nastroje o poranku do najlepszych nie należały.

Mimo powszechnych zniżek, GPW początkowo wyróżniała się siłą na tle innych europejskich indeksów. Za naszą zachodnią granicą głośnym echem odbiły się bowiem fatalne dane z Francji, gdzie wstępny odczyt indeks PMI dla przemysłu spadł do 42,6 pkt, czyli najniższego poziomu od trzech i pół roku. Później światło dzienne ujrzały dane z Niemiec, gdzie z kolei mieliśmy do czynienia z miłą niespodzianką i publikowane indeksy zarówno dla sektora usług jak i przemysłu zaskoczyły wyraźnie pozytywnie. Nie uchroniło to jednak przed spadkiem indeksu PMI Composite dla całej strefy euro, który będący średnią ważoną indeksów PMI dla sektora przemysłowego i usługowego, zniżkował we wrześniu do 45,9 pkt. i miał najniższą wartość od czerwca 2009 roku. Wszystko to oznacza, że w III kw. PKB strefy euro najprawdopodobniej skurczyło się o 0,6% i cały blok gospodarczy ponownie popadł w techniczną recesję.

Europejskie indeksy po porannych wyraźnych zniżkach starały się jednak odrabiać straty, a początkowo silny parkiet warszawski zaczął wykazywać oznaki słabości. Mimo dobrych informacji od naszego największego partnera handlowego, czyli Niemiec, indeks WIG20 - w przeciwieństwie do indeksów z Eurolandu - pogłębiał swoje straty, by wczesnym popołudniem zanotować najniższe wartości w tym tygodniu. Tym samym, mimo udanej aukcji hiszpańskich obligacji, na warszawskim parkiecie coraz szersze kręgi zataczała realizacja wcześniejszych zysków, a najsilniej taniały spółki surowcowe.

Dodatkowym impulsem do zwiększenia strat okazały się pierwsze dane z USA, gdzie po raz kolejny negatywnie zaskoczyła ilość cotygodniowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Siła oddziaływania publikacji nie była jednak znaczna. Podobnie późniejszy pozytywny odczyt indeksu Fed z Filadelfii, który rosnąc bardziej od oczekiwań przyczynił się co prawda do zwyżek, ale bardzo krótkotrwałych. Ostatecznie indeks WIG20 dzień zamknął stratą o 1,2%, co było wynikiem porównywalnym do strat na parkietach w Madrycie czy Mediolanie. Podażowy obraz sesji był nieco neutralizowany stosunkowo niewielkimi obrotami, co oznacza, że większość inwestorów postanowiła poczekać i zobaczyć jak się dalej rozwinie sytuacja, która po jutrzejszym wygaśnięciu wrześniowej serii kontraktów może nabrać interesujących kolorów.

Łukasz Bugaj