Choć krótko po otwarciu sesji indeks WIG20 spadł w okolice 2400 pkt, to szybko okazało się, że kupujący nie chcieli doprowadzić do większej korekty i bardziej faworyzowany był scenariusz zatrzymania handlu na bezpiecznych poziomach bliskich piątkowemu zamknięciu. Początkowa słabość szybko więc przeminęła i indeks krajowych blue chipów przez większość dnia wahał się pomiędzy lekkimi zwyżkami a zniżkami, co było nawet lepszym wynikiem niż za naszą zachodnią granicą. Rynki zachodnioeuropejskie całkiem konsekwentnie przebywały bowiem na niewielkich minusach, dzięki czemu spokojnie korygowane były piątkowe wzrosty. Wszyscy inwestorzy czekali na popołudnie, które przynieść miało publikacje danych z USA oraz otwarcie rynku na Wall Street.
Same dane do bardzo istotnych nie należały, ale indeks NY Empire State jest pierwszym z regionalnych odczytów, który opisuje koniunkturę gospodarczą w danym miesiącu. Spodziewano się, że publikacja odnotuje wzrost w okolice poziomów neutralnych, co byłoby korzystnym sygnałem dla opisywanego regionu Nowego Jorku. Same dane okazały się jednak dość znacznym negatywnym zaskoczeniem, gdyż wskaźnik zamiast wzrosnąć spadł do -10,41 pkt, czyli najniższego poziomu od prawie dwóch lat, i drugi miesiąc z rzędu utrzymał się poniżej zera, co sygnalizuje postępującą dekoniunkturę. Rynki jednak nie zareagowały na te dane i spokojnie wyczekiwały dalej na otwarcie handlu na Wall Street.
Samo otwarcie początkowo niewiele wnosiło do handlu, ale czytelne spadki indeksu S&P500 całkiem szybko skutkowały osunięciami indeksów na Starym Kontynencie. Zniżki nie były znaczne, ale na GPW przybrały jednak formę ustanowienia nowych sesyjnych minimów z dość wyraźnymi problemami z odbiciem od okolic okrągłego wsparcia na wysokości 2400 pkt. Ostatecznie jednak byki nie doprowadziły o zejścia średniej poniżej newralgicznego poziomu, dzięki czemu wciąż utrzymany został pozytywny obraz rynku, który mimo znacznych zwyżek niespecjalnie chce się korygować. Olbrzymia luka z piątkowego otwarcia się broni, a nadzieje na dalsze zwyżki stymulowane napływem taniego świeżo wydrukowanego pieniądza są wciąż żywe.
Straszy jednak wykupienie rynku i brak potencjalnych jednoznacznie pozytywnych impulsów dla rynków w najbliższych dniach. Taki obraz sytuacji może oznaczać marazm i oczekiwania na wysokie wygaśnięcie wrześniowej serii kontraktów, by ważne zmiany indeksów inspirowane już były nową grudniową serią kontraktów, od której już tradycyjnie zależy końcówka roku.