Efektem była dynamiczna przecena euro, która rozlała się po większości giełd i instrumentów, w tym rynku złotego. Odpowiedzią GPW był spadek WIG20 do poziomów niższych od czasu odjęcia od ceny KGHM blisko trzydziestozłotowej dywidendy. W kolejnych godzinach słaba postawa giełd otoczenia spowodowała, iż ceny w Warszawie spadały w konsekwentnym trendzie, który wczesnym popołudniem przyniósł pierwsze oznaki paniki. Podaż skoncentrowała energię na akcjach banków oraz spółek surowcowych, które ciążyły dziś większości indeksów na świecie.
Starczy powiedzieć, iż akcje banków PKO i Pekao spadały po około 4 procent. Akcje surowcowych spółek, które odpowiadały na przeceny rynków bazowych, w tym ropy o blisko 4 procent, traciły równie dynamicznie. KGHM i PKN przeceniano po przeszło 4 procent a Lotos o więcej niż 7 procent. W istocie w kluczowym punkcie sesji żadna ze spółek skupionych w WIG20 nie zyskiwała na wartości a rynek potrzebował spadku w rejon psychologicznej bariery 2100 pkt., by kupujący zdołali opanować panikę. Dopiero około 15:00 udało się wyciszyć emocje i finałowe godziny minęły na dryfie nad 2100 pkt.
Bilansem dnia jest spadek WIG20 o 3,29 procent, który dał zamkniecie ledwie punkt powyżej 2100 pkt., Tak niskie zamknięcie oznacza, iż rynek jest krok od otwarcia furtki do spadku w rejon 2000 pkt. W szerszej perspektywie okolice, do których sprowadziła indeks dzisiejsza przecena, nie są w najmniejszym stopniu przełomowe. Jeśli spojrzeć na wykres WIG20 od jesieni zeszłego roku, to jasne staje się, iż indeks zwiedził okolice 2100 pkt blisko 10 razy i żadna z wizyt nie kończyła się przesileniem, które wyczerpałoby konsolidację i przyniosło trwałe zejście poniżej 2000 pkt.
Adam Stańczak