Choć zbyt wielu powodów do poprawy nastrojów nie było, we wtorek na większości europejskich parkietów indeksy szły w górę. Skala zwyżki nie była duża i z rzadka przekraczała 1 proc., ale byki mogły nieco odsapnąć po trzydniowej przecenie. Ostatnie ruchy nie dają jeszcze jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, w którą stronę podąży rynek, ale więcej argumentów zdaje się mieć strona podażowa. Rozstrzygnięcie powinniśmy poznać już w najbliższym czasie.
Europejskie problemy na razie przycichły, ale trzeba pamiętać, że przedstawiciele trójki pilnie przyglądają się postępom greckich reformatorów, a werdykt może nie być dla tych ostatnich przychylny. Oni sami robią zresztą wrażenie, że nie są ze swoich dotychczasowych dokonań zadowoleni. Z pewnością nie byli zadowoleni posiadacze greckich akcji, gdyż wczoraj indeks w Atenach zniżkował o ponad 3 proc. Może dał pierwszy sygnał, że na kolejną transzę międzynarodowej pomocy trzeba będzie trochę poczekać, choć trudno się spodziewać, że darczyńcy będą mocno naciskać. Wszak powinni być zadowoleni, że nowe greckie władze nie garną się jakoś do renegocjacji zawartych umów.
Warszawski parkiet zdecydowanie nie błyszczał. Byki przestraszyły się chyba trochę swej niedawnej zuchwałości. W ubiegły czwartek wyniosły WIG20 powyżej 2300 punktów, a wczoraj musiały zadowolić się poziomem o 50 punktów niższym. Nie dały rady dłużej bronić 2270-80 punktów, a konsekwencją tego może być spadek do co najmniej 2200 punktów. Byłby to najniższy wymiar kary, ale przy niesprzyjających okolicznościach zewnętrznych można obawiać się znacznie większego ruchu w kierunku 2000-2050 punktów.
A okoliczności zbyt sprzyjające bykom nie są. S&P500 zaliczył wczoraj czwarty z rzędu spadek, tym razem o 0,8 proc. Łącznie cała spadkowa fala odebrała mu zaledwie 2,5 proc., a więc niezbyt wiele. Bardziej niepokojące jest zejście indeksu w trakcie sesji poniżej 1340 punktów, czyli w okolice uznawane przez analityków technicznych za istotne wsparcia. Jego pokonanie może skutkować poważniejszą zniżką. Amerykańskich byków nie ma kto na razie bronić. Dane makroekonomiczne są złe, ale nie na tyle, by skłonić Fed do szybkiego działania. Wątpliwe, by do silniejszych wzrostów pobudziły rynek wyniki amerykańskich spółek. Początek sezonu ich publikacji nie wypada najlepiej.
Mieszane nastroje panowały na giełdach azjatyckich. Nikkei, Hang Seng i indeks na Tajwanie traciły po 0,1-0,4 proc., w Szanghaju zwyżka sięgała 0,4 proc.
Lekko optymistyczne dla byków sygnały płynęły rano ze strony zwyżkujących po 0,1-0,2 proc. kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy. Dziś nie są planowane publikacje istotnych danych makroekonomicznych. Jeśli nie napłyną niepokojące wieści dotyczące największych europejskich dłużników, jest szansa na kontynuację wzrostowego odbicia na giełdach.