Mieszanka mocnej zwyżki w dniu wczorajszym i wyczekiwania na jedno z najważniejszych posiedzeń Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) w tym roku dało sesję, która w głównej części sprowadziła się do dryfu na poziomach zbliżonych do kosmetycznie ujemnego otwarcia.
W istocie przed kilka godzin rynek szukał zarówno zwyżki, jaki spadku, ale dopiero w finałowej godzinie podaż zdobyła przewagę, której częścią jest również realizacja zysków zanim zagraniczne giełdy zareagują to, co zrobi Rezerwa Federalna i co powie jej szef Ben Bernanke dziś, po 20:15 czasu polskiego. Bilansem dnia a dokładniej ostatniej godziny, bo przed 16:00 WIG20 był oglądany na poziomach z wczorajszego zamknięcia, jest spadek indeksu blue chipów o 0,45 procent z obrotem 585 mln złotych.
Bilansem technicznym jest czytelny sygnał kontry podaży, która staje przed perspektywą wykreowania korekty przeszło 200-punktowej fali wzrostowej, która odpowiada za blisko 10-procentowe umocnienie indeksu. W istocie rynek podejmuje drugą próbę skorygowania czerwcowej zwyżki. W rejonie 2200 pkt. podaż okazała się za słaba a nadzieje na pomoc amerykańskiej gospodarce przez Fed okazały się silniejsze od obaw o wynik greckich wyborów parlamentarnych. Dziś chętnych do wyjścia z rynku przed najważniejszym wydarzeniem bieżącego tygodnia było już więcej.
Uwzględniając fakt, iż GPW w dużej mierze powielała nadzieje innych giełd, czwartkowe rozdanie będzie niczym więcej niż sumą reakcji na to, co dziś wyśle w świat Rezerwa Federalna oraz przyjęcia działań Fed lub ich braku przez giełdy. Otwarcie luką jest właściwie oczywistością, ale z punktu widzenia wykresu dziennego zarówno spadek w rejon 2200 pkt., jak i skok w rejon 2300 pkt. wydaje się poza zasięgiem obu stron rynku. W praktyce oznacza to, iż dopiero konsekwentna postawa innych giełd w trakcie dnia może wymusić na GPW przesunięcie WIG20 poza dwie psychologiczne bariery, które stały ważnymi punktami ocen kondycji rynku.