Wysokość obowiązkowych opłat zależy od tempa wzrostu depozytów, ale i dochodzenia do docelowych wielkości funduszy.
/>
Składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny mogą przekroczyć w przyszłym roku 3 mld zł – obawiają się bankowcy. – Oficjalnej decyzji nie ma, ale zakładam, że w porównaniu z bieżącym rokiem składki mogą urosnąć o kilkanaście procent – mówi wiceprezes jednego z największych banków. W tym roku instytucje te miały do zapłacenia niemal 2,8 mld zł.
Wyższe obciążenie w części będzie efektem zwiększania się skali działania. W końcu ub.r. depozyty sektora niefinansowego – klientów indywidualnych i firm – wynosiły niemal 1,26 bln zł. Od tego czasu do końca września zwiększyły się o ponad 46 mld zł. W ciągu ostatnich 12 miesięcy, dla których są dostępne dane, wzrost wyniósł niemal 110 mld zł. Środki gwarantowane (czyli depozyty jednego klienta w jednym banku, które nie przekraczają równowartości 100 tys. euro) wynosiły w końcu września niespełna 790 mld zł. Finalnie to od tempa ich wzrostu – czyli nie tylko tego, ile pieniędzy będą mieć na kontach klienci, lecz także jak je podzielą między różne banki – będzie zależał wzrost wielkości składki.
Ale jest też drugi czynnik – to, jakie tempo dochodzenia do docelowej wartości funduszy wybierze Rada BFG. – Zgodnie z przepisami ustawy z 10 czerwca 2016 r. o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym składki na rzecz BFG powinny być wyznaczane w sposób, który zapewni osiągnięcie minimalnych i docelowych poziomów poszczególnych funduszy w ustawowo określonych terminach – informuje Filip Dutkowski, rzecznik funduszu.
Wydaje się, że czasu jest dużo. Docelowy poziom tzw. funduszu gwarancyjnego banków (używanego w momencie bankructwa instytucji depozytowej) to 2,6 proc. środków gwarantowanych. Powinien on być osiągnięty w lipcu 2030 r. W końcu ub.r. fundusz wynosił 1,8 proc. środków gwarantowanych. Gdyby termin przypadał w grudniu 2018 r., brakowałoby 6,3 mld zł. Oznacza to jednak, że wpłaty banków muszą nie tylko odpowiadać przyrostowi depozytów ich klientów, lecz także wymagają zasypywania luki.
Fundusz gwarancyjny jest tworzony od 1995 r., czyli od momentu utworzenia BFG. Początkowo składały się na niego po połowie banki komercyjne i Narodowy Bank Polski. Od momentu wejścia Polski do UE wpłaty pochodzą tylko od banków.
Jest jeszcze drugi fundusz – przymusowej restrukturyzacji, do wykorzystania wówczas, gdy pojawi się potrzeba ratowania banku będącego na skraju upadłości. Poziom 1 proc. środków gwarantowanych powinien osiągnąć w 2024 r. Docelowo – w 2030 r. – powinno to być 1,2 proc. depozytów podlegających zwrotowi w przypadku upadłości banków.
– Budowa jego zasobów rozpoczęła się znacznie później, a jego poziom wynosił na koniec 2018 r. 0,59 proc. środków gwarantowanych w bankach (ok. 4,6 mld zł), tj. nie został jeszcze osiągnięty jego poziom minimalny. Zwiększenie łącznej kwoty składek na fundusz przymusowej restrukturyzacji banków w 2019 r. miało na celu szybsze budowanie tego funduszu – wskazuje Filip Dutkowski.
Z perspektywy banków składki na BFG są elementem kosztów działania, który w ostatnich latach notował szybki wzrost. W tym roku łączna kwota składek była o ponad jedną czwartą większa niż rok wcześniej. I stanowiła jedną piątą zysku netto sektora bankowego osiągniętego w ostatnich 12 miesiącach.
Finalną decyzję o wysokości składek w 2020 r. Rada BFG podejmie zapewne w lutym. Wysokość wpłat od poszczególnych banków zależy od kilkunastu różnych wskaźników finansowych. Decydujący będzie bilans na koniec 2018 r. W tym roku większą składkę zapłaciły te banki, które w końcu 2017 r. miały więcej środków wykraczających poza limit gwarancji.