Republikańska administracja sprzyja dużym bankom. Ale ich szefowie dostali ostatnio porcję niewygodnych pytań od demokratów w Izbie Reprezentantów.
Nieczęsto zdarza się zobaczyć razem szefów siedmiu największych amerykańskich banków. Jeszcze rzadziej – zobaczyć ich pod gradem pytań zmuszających do tłumaczenia się z funkcjonowania ich instytucji. A taka właśnie sytuacja miała miejsce niespełna tydzień temu w amerykańskim Kongresie. Przed Komisję ds. Usług Finansowych Izby Reprezentantów zostali wezwani m.in. Jamie Dimon, szef JP Morgan Chase, David Solomon, który od kilku miesięcy stoi na czele Goldman Sachs, czy kierujący Citigroup Michael Corbat.
Podobnie grillowanie zostało zorganizowane 10 lat temu po wybuchu kryzysu finansowego. To właśnie ryzykowna działalność dużych banków była wtedy powszechnie uważana za główną przyczynę największych problemów gospodarczych od czasów Wielkiego Kryzysu. To przeświadczenie skutkowało uchwaleniem w USA ustawy Dodda-Franka, zwiększającej ochronę konsumentów na rynku finansowym i dokręcającą bankom śrubę nadzorczą. Teraz jest inaczej. Obecna administracja Białego Domu raczej sprzyja wielkiemu biznesowi – a więc i wielkim bankom – niż go zwalcza. Mimo to prezesi otrzymali porcję niewygodnych pytań. Z kwestią wysokości ich wynagrodzeń na czele.
W USA najbardziej popularna miara to proporcja wynagrodzenia prezesa do płacy przeciętnego pracownika danej firmy. Tu prezesom trudno było się bronić: Corbet zarabia niemal 500 razy tyle, ile wynosi średnia w Citigroup. Dimon z JP Morgan – prawie 400 razy. Dla porównania: jak wynika z wyliczeń DGP, szef polskiej filii Citi Sławomir Sikora z Banku Handlowego zarabia nieco ponad 30 razy tyle, co średni pracownik jego banku. Relatywnie więcej dostaje João Brás Jorge, prezes Banku Millennium – ok. 50-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Obaj prezesi banków w Polsce w 2018 r. zarobili po nieco ponad 5 mln zł.
Szefowie amerykańskich banków byli w Kongresie proszeni nie tylko o tłumaczenie się z zarobków, a też z kwestii rasowych czy równouprawnienia płci. Bo wszyscy występujący przed kongresmenami to biali mężczyźni (żaden nie był przy tym przekonany, że jego bezpośrednim następcą będzie kobieta albo kolorowy). To pokazuje, jak członkowie Izby Reprezentantów (zwłaszcza demokraci) starali się przycisnąć bankierów. Usiłowali wydusić z nich również oceny, gdzie dziś czai się ryzyko w sektorze finansowym. Tu jednak bankowcy zdołali się wywinąć.
Dimon mówił o dwóch potencjalnych czynnikach ryzyka: jedno to kredyty dla studentów (we wczorajszym numerze DGP zamieściliśmy felieton na ten temat), drugie to kredyty lewarowane. Problem z punktu widzenia grillujących jest taki, że ani w jednym, ani w drugim przypadku siłą sprawczą nie są banki. Pożyczki dla studentów są promowane przez państwo. Kredyty lewarowane to z kolei domena bankowości cienia (czyli instytucji bez licencji bankowej, które z perspektywy makro prowadzą działalność podobną do banków).
Przesłuchania w Kongresie przedstawicieli firm, w tym bankowców, nie są niczym nadzwyczajnym. Inaczej niż u nas, gdzie w ostatnich latach bankowcy musieli tłumaczyć się przed posłami tylko raz, gdy równocześnie z wprowadzeniem podatku od instytucji finansowych przez sektor przetoczyła się fala podwyżek opłat i prowizji. Teraz bankowcy tłumaczą się raczej przed swoimi akcjonariuszami ze spadającej rentowności. W Ameryce udziałowcy specjalnych powodów do narzekań nie mają.
Za oceanem właśnie wystartował sezon publikacji wyników finansowych za pierwszy kwartał. Banki zaczęły go z przytupem. JP Morgan miał wyższy od oczekiwań analityków nie tylko zysk, ale i przychody. Były one o 15 proc. wyższe niż rok wcześniej. Lepiej od oczekiwań poradził sobie też Wells Fargo, jedyny z największej ósemki, którego szef nie występował przed Kongresem (powód: ten bohater wielu skandali związanych z nieetycznymi praktykami w biznesie nie ma prezesa, bo poprzedni zrezygnował kilka tygodni temu, po przesłuchaniu w kongresowej komisji). Goldman Sachs swoje wyniki opublikował wczoraj. Z przychodami poszło nieco słabiej, ale i tam wyniki okazały się lepsze od oczekiwań.